Pseudonim Książę Ciemności nadano mu nie bez przyczyny. Ozzy Osbourne uważany jest bowiem za jednego z największych awanturników sceny rockowej. A przyczyniło się do tego zapewne publiczne odgryzienie głowy nietoperza, nieświadoma próba zabicia pastora haszyszem, seksoholizm oraz inne nałogi. Ten słynny, choć również mocno kontrowersyjny muzyk obliczył kiedyś, że na alkohol i narkotyki wydał około 10 milionów funtów...
Inspiracja horrorem
Nie można jednak zapominać o zasługach Ozzy’ego dla rocka. Jest jednym z pionierów muzyki heavymetalowej, współzałożycielem Black Sabbath, zdobywcą pięciu nagród Grammy. Grałby i dziś, gdyby nie poważne problemy ze zdrowiem. Wokalista, który w grudniu skończy 75 lat, cierpi na parkinsona i jest po 20-letnim leczeniu poważnego urazu kręgosłupa. Do tego dochodzą problemy z sercem i układem krążenia. Przy życiu trzyma go jeszcze nadzieja.
Urodził się jako John Michael Osbourne 3 grudnia 1948 roku w angielskim Birmingham. Miał pięcioro rodzeństwa. Jego ojciec, John, pracował jako ślusarz narzędziowy, a matka, Lillian, była pracownicą fabryki produkującej komponenty samochodowe. Już w szkole John zyskał ksywkę „Ozzy”. Uczył się bardzo źle, nauczyciele też za nim nie przepadali. Po latach okazało się, że od dziecka miał dysleksję i ADHD, które zdiagnozowano mu dopiero w wieku 30 lat.
Jako czternastolatek usłyszał piosenkę zespołu The Beatles „She Loves You”. „Słuchałem Beatlesów, a oni byli wtedy uważani za wywrotowców. Pokazywali dzieciakom, że w życiu można przełamywać schematy i niekoniecznie trzeba kończyć jako robol w fabryce” – wspominał wokalista w swojej biografii I’m Ozzy. Rok później rzucił szkołę i postanowił zostać muzykiem. Żeby zarobić na życie, stroił klaksony w fabryce samochodów, pracował jako hydraulik i budowlaniec a nawet pomocnik rzeźnika. W wolnych chwilach pił i rozrabiał. Spędził kilka tygodni w więzieniu Winson Green za włamanie do sklepu z odzieżą. Ojciec, chcąc dać mu lekcję życia, nie wpłacił za niego kaucji.
Po wyjściu z więzienia trzeźwy – dosłownie i w przenośni – postanowił skoncentrować się już tylko na tym, o czym marzył: na tworzeniu muzyki. Szczęśliwie okazało się, że ma dobry głos, bardzo charakterystyczny. W 1968 roku z kumplem ze szkoły, Tonym Iommim, założył kapelę Polka Tulk. Do składu szybko dołączyli perkusista Bill Ward i basista Geezer Butler. Wtedy jeszcze grali… bluesa.
Właściwa nazwa grupy została zainspirowana horrorem Mario Bava Black Sabbath. Muzycy zwrócili uwagę, jaki tłum otaczał lokalne kino, a Butler stwierdził, że publiczność lubi się bać. Dlatego zdecydowali, że od teraz będą się nazwać Black Sabbath i zaczną grać bardziej rockowo, ciężej i mroczniej. Krytykom to się nie spodobało, ale publiczności – i owszem.
Fałszywi sataniści
Ze względu na image grupy: długie włosy, skóry, ciemny makijaż itd. muzycy z Black Sabbath wielokrotnie byli posądzani o praktykowanie magii i propagowanie satanizmu. Kiedyś procesję na cześć zespołu zorganizował założyciel i najwyższy kapłan Kościoła Szatana, co dodatkowo podsyciło plotki.
„Nie wiedzieliśmy, o co w tym, k***a, może chodzić – wspominał Ozzy. – A tę pieprzoną imprezę, z białym rolls-royce’em i ulicznymi tańcami urządził Anton LaVey. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, kto to taki, nie byliśmy nawet świadomi, że jest on jakimś walniętym kapłanem czarnej magii”. Osbourne do dziś się śmieje, gdy słyszy o kojarzeniu Black Sabbath z jakąkolwiek ideologią. „Po obejrzeniu Egzorcysty woleliśmy wszyscy siedzieć w tym samym pokoju. Tacy z nas sataniści”.
Tymczasem Ozzy należy do Kościoła anglikańskiego i ma wśród pastorów wielu znajomych, którzy go odwiedzają. Jeden omal nie przypłacił tego życiem. Przyszedł w odwiedziny do domu muzyka, ale ten akurat przesiadywał w pubie z kolegami. Ówczesna żona Ozzy’ego, Thelma, koniecznie chciała czymś poczęstować duchownego. Jedyne, co znalazła w kuchni, oprócz pustych butelek po alkoholu, to dziwnie wyglądające ciasto w jakiejś puszce. Kiedy Osbourne wrócił do domu, pastor kończył posiłek, wychwalając zdolności kulinarne pani domu. Wstał od stołu i momentalnie runął na ziemię.
Okazało się, że zakazana puszka skrywała afgański hasz w ilości, która byłaby zdolna powalić słonia. Osbourne odwiózł nieprzytomnego kleryka pod jego dom, niemal pewny, że go zabił. Przez następne dni słuch o pastorze zaginął, nie stawiał się też na mszy. Ozzy oczekiwał już tylko wizyty policji. Na szczęście któregoś dnia spotkali się… w barze. Duchowny opowiadał, że po wizycie u nich miał straszną grypę, a w ramach gorączkowych omamów widział, jak na trawniku przy plebanii wylądowali Marsjanie.
Muzyka i kokaina
Wróćmy jednak do muzyki, bo bez niej nie byłoby Black Sabbath. Debiutancki album zatytułowany tak jak nazwa grupy ukazał się 13 lutego 1970 roku, ale to kolejna płyta Paranoid wydana w tym samym roku przyniosła im rozgłos, zyskując w USA i Wielkiej Brytanii multiplatynowy status. Kolejne krążki ukazywały się w 1971, 1973 i 1975 roku. Praca nad tym ostatnim zwiastowała rychły rozpad. Muzycy ćpali, nawzajem się oskarżali o brak zarządzania zespołem.
Wydane w 1976 Technical Ecstasy również okazało się komercyjnym niepowodzeniem. Kapela podjęła jeszcze jedną próbę i dwa lata później ukazał się krążek Never Say Die!. Był to ostatni wspólny album nagrany z Ozzym. Rok później zastąpił go Rainbow Ronnie James Dio. To Iommi zwolnił Ozzy’ego. – On się w tamtym czasie skończył – tłumaczył gitarzysta. – Każdy z nas brał mnóstwo narkotyków, kokainy, właściwie wszystkiego, ale on był dodatkowo cały czas pijany. Mieliśmy zaplanowane próby, które przez to trzeba było przekładać. Właściwie nic nie mogliśmy zrobić.
Ocalony przez miłość
Choć Iommi twierdził, że Ozzy się skończył, on sam nie miał takiego poczucia. Solowa kariera Księcia Ciemności rozpoczęta w 1980 roku okazała się pasmem sukcesów. Wyznaczały go takie płyty jak Bizzard of Ozz, Diary of a Madman, No Rest for the Wicked i No More Tears. Ozzy jako artysta solowy wylansował mnóstwo przebojów. A zwłaszcza „Goodbye to Romance”, „Crazy Train”, „Mr. Crowley”, „Bark at the Moon”, „Shot in the Dark”, „No More Tears”, „Mama, I’m Coming Home” czy „I Don’t Want to Change the World”.
A wszystko to dzięki miłości, która dosłownie uratowała Ozzy’emu życie. Po wyrzuceniu z zespołu wokalista pierwsze trzy miesiące spędził w hotelowym pokoju, gdzie nieustannie aplikował sobie wszelkie używki. Wtedy pojawiła się Sharon Arden, córka niesławnego managera Black Sabbath, Dona Ardena, oskarżanego o finansowe manipulacje. Poznała Ozzy’ego, gdy jako 17-latka poszła na jeden z koncertów grupy. Dziesięć lat później sama zajęła się nim w każdym aspekcie. – Uratowała mi życie – często powtarza wokalista.
Poślubiona 4 lipca
Jednak pierwszą żoną Ozzy’ego była Thelma Riley. Poznali się w nocnym klubie, pobrali po kilku miesiącach znajomości i równie szybko doczekali dwojga dzieci: Jessiki i Louisa. Razem wychowywali też syna Thelmy z jej poprzedniego związku, którego muzyk później adoptował.
Dziś Ozzy bardzo się wstydzi tego, jak traktował pierwszą żonę – bił ją i zdradzał. Był też fatalnym ojcem. W swojej książce napisał, że najchętniej cofnąłby czas, aby oszczędzić im bólu. W filmie dokumentalnym Boże, błogosław Ozzy’ego Osbourne’a przyznał, że nawet nie pamięta, kiedy urodziły się jego dzieci.
Kiedy na horyzoncie pojawiła się Sharon, Thelma i Ozzy byli jeszcze małżeństwem. Ostatecznie rozwiedli się w 1981 roku. Rok później, 4 lipca 1982 roku Ozzy poślubił pannę Arden. Muzyk nieprzypadkowo wybrał datę – uznał, że ślub w amerykańskie Święto Niepodległości sprawi, że nigdy nie zapomni o ich rocznicy. Para ma trójkę dzieci: córki Aimee i Kelly oraz syna Jacka.
Drugie małżeństwo Osbourne’a przetrwało do dziś, chociaż początki były burzliwe. W ich domu w latach 80. dochodziło do awantur oraz alkoholowych i narkotykowych ekscesów. Do zdarzenia, którego wokalista wstydzi się najbardziej, doszło 2 września 1989 roku.
– Przeczuwałam, że tego wieczoru coś się wydarzy – wspomina Sharon. – Ozzy położył się spać, a ja jeszcze czytałam na dole. Zszedł do mnie w samych gaciach, usiadł naprzeciwko mnie i powiedział: „Podjęliśmy decyzję”. Sarkastycznym tonem spytałam: „Tak? Jaką decyzję?”, na co on odpowiedział: „Bardzo nam przykro, ale musimy umrzeć. Nie ma innego wyjścia”. Na pijackim gadaniu się niestety nie skończyło. Ozzy rzucił się na żonę i zaczął ją dusić.
Na szczęście bójka została przerwana, muzyk został odwieziony na policję z zarzutem usiłowania morderstwa. Kiedy obudził się następnego dnia w celi, nie pamiętał nic z wydarzeń poprzedniego wieczoru. Wokalista udał się na odwyk, a para, decyzją sądu, przystała na tymczasową separację.
Sukces rodziny Osbourne'ów
Sharon od początku świetnie prowadzi karierę swojego męża. To ona stoi za sukcesem festiwalu Ozzfest. To ona namówiła męża i rodzinę na udział w reality show The Osbournes, który zadebiutował w stacji MTV 5 marca 2002 roku. Program przedstawiał codzienne życie rodziny Ozzy’ego w ich luksusowej posiadłości na terenie Hollywood. Przez trzy lata kamery towarzyszyły Osbourne’om podczas różnych wydarzeń. Nie tylko tych radosnych, ale i trudnych, m.in. wtedy w kiedy w 2002 roku u Sharon wykryto raka jelita grubego.
Lekarze dawali jej początkowo jedynie 30 procent szans na pokonanie choroby. Po udanej operacji wykryli kilka przerzutów na węzły chłonne, zalecili więc dodatkową trzymiesięczną chemioterapię. Po pokonaniu choroby żona muzyka założyła fundację swojego imienia, Sharon Osbourne Colon Cancer Program, zbierającą fundusze na pomoc w walce z rakiem jelita grubego. – Ona nie ma prawa umrzeć przede mną. Nie przeżyłbym tego – mówił wówczas Ozzy. Kamery były też z Ozzym, kiedy uczestniczył w wypadku na quadzie i połamał sobie kręgosłup.
Emisja programu zakończyła się w marcu 2005 roku, do dziś jest on uznawany za najczęściej oglądany show na MTV. W ubiegłym roku podjęta została decyzja o kontynuacji. Tym razem na zlecenie BBC muzyk, jego żona i dzieci mieli uczestniczyć w show pt. Home to Roost. Fabuła show miała się koncentrować na przedstawieniu powrotu Ozzy’ego i jego rodziny do Wielkiej Brytanii. Jednak prace zostały wstrzymane, bo muzyk uznał, że kamery pokazują go jako niedołężnego staruszka, którym się przecież nie czuje.
Smakosz nietoperzy
Kontrowersyjne wyskoki Ozzy’ego to już klasyka i w formie anegdot chętnie powtarzane są przez fanów. W latach osiemdziesiątych doszło do spotkania wokalisty z szefostwem wytwórni fonograficznej, podczas którego miał rzekomo odgryźć głowę gołębia. Od tego czasu fani na koncertach Ozzy’ego zaczęli przynosić na koncerty żywe zwierzęta.
Podczas trasy koncertowej z albumem Diary of Madman 20 stycznia 1982 roku na scenie nagle znalazł się nietoperz rzucony z widowni. Osbourne, zakładając, że zwierzę jest martwe, odgryzł mu głowę. Nietoperz wił się i umarł w konwulsjach, a pogotowie błyskawicznie odwiozło muzyka do szpitala, by zaszczepił się przeciwko wściekliźnie. Do dziś Ozzy Osbourne czuje się bardzo niezręcznie na myśl o tym zdarzeniu. Był przekonany, że zwierzę jest manekinem. – Moje usta nagle wypełniły się ciepłym płynem. To był najgorszy posmak, jaki można sobie wyobrazić – tłumaczył potem.
Jego płyty rozeszły się w łącznym nakładzie ponad 100 milionów egzemplarzy. Nagrał jedenaście albumów studyjnych, pięć albumów koncertowych, sześć kompilacji, dwa minialbumy, trzydzieści trzy single oraz osiem wideogramów. Zaledwie rok temu Ozzy wraz z Erikiem Claptonem, Jeffem Beckiem i Tonym Iommim wydali świetny album Patient No 9. Jego rockowa dusza wciąż wibruje na najwyższych obrotach, niestety zdrowie już nie to.
Muzyk robi wszystko, żeby wrócić do formy, do koncertowania, ale jest już sfrustrowany swoim stanem zdrowia. Jedynie fani cierpliwie czekają na kolejny koncert albo chociaż płytę. Tymczasem zwiastun wchodzącego wkrótce na ekrany filmu Ridleya Scotta Napoleon ilustrowany jest nową wersją „War Pigs”, słynnego przeboju Black Sabbath.
Małgorzata Matuszewska