Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:45
Reklama KD Market

Pokrętna logika powyborczych rozliczeń

Pokrętna logika powyborczych rozliczeń
fot. Ewa Malcher

Fascynujące, że nad jeziorem Michigan czy rzeką Hudson polskie życie polityczne wzbudza tak ogromne emocje. O mechanizmach, jakie determinują polityczne spory w mediach społecznościowych, pisałem dwa tygodnie temu. Wyborcza gorączka najwyraźniej jeszcze nie ostygła – Facebook, X, Instagram i inne media ciągle kipią od triumfalnych wpisów, nawoływań do zemsty i politycznych rozliczeń. 

Ktoś powie: przecież wszędzie na świecie jest podobnie, Stanów Zjednoczonych nie wyłączając. Tak funkcjonują demokracje w czasach, gdy social media stały się ulubionym kanałem komunikacji i dawania wyrazu swoim poglądom, opiniom i  emocjom. A że algorytmy portali społecznościowych preferują wypowiedzi wyraziste i kontrowersyjnie – powyborcze napięcia łatwo nie ustępują. 

Logiką przejmowania władzy w każdym systemie demokratycznym są zmiany kadrowe. Problem jednak tkwi w skali zjawiska i w zachowaniu ciągłości funkcjonowania instytucji. Szacuje się, że w Waszyngtonie, w momencie zmiany władzy po wyborach prezydenckich  pracę zmienia około 3-4 tysięcy osób związanych z odchodzącą administracją. Znajdują zatrudnienie w licznych think tankach, firmach konsultingowych i lobbingowych, często wracają też do pracy na uczelniach. W departamentach (czyli polskich ministerstwach) pozostaje jednak większość urzędników służby cywilnej. Zachowywana jest przy tym ciągłość instytucjonalna i prawna, co zobowiązuje kolejne administracje do bronienia decyzji podejmowanych przez poprzedników. Jaskrawym przykładem mogą tu być sprawy sądowe przeciwko antyimigracyjnym rozporządzeniom wykonawczym prezydenta Donalda Trumpa. Prawnicy administracji Joe Bidena bronili ich w sądach federalnych jak własnych, choć Biały Dom prowadził już inną politykę w tej sprawie.

W Polsce okres przejściowy jest przygotowaniem do wymiany kadr na dużo większą skalę. Wynika to ze struktury władzy i umocowania podmiotów gospodarczych zależnych kapitałowo i politycznie od rządu. Samych członków zarządów i rad nadzorczych oraz prezesów ponad 400 spółek skarbu państwa jest ponad 6 tysięcy. I to nie licząc dyrektorów i menedżerów średniego szczebla oraz dobrze opłacanych (choć nie zawsze fachowych) pracowników rekrutowanych z klucza polityczno-towarzyskiego. Ci ludzie po każdej zmianie rządu pakują walizki, bo spółki te traktuje się jako łup wyborczy zwycięskich ugrupowań. Z tym można się jeszcze pogodzić, choć w idealnym świecie ważne strategicznie spółki powinny znajdować się pod kierownictwem ludzi wybieranych pod względem merytorycznym. To samo odbywa się w ministerstwach, urzędach centralnych. Tu największe polskie ugrupowania mają wiele za uszami – dzielnie od kilkunastu lat pracowały, aby ideą polskiej służby cywilnej pozostała właśnie tym, czym jest – tylko ideą. O jednym z ugrupowań, które najprawdopodobniej już za kilka tygodni będzie w Polsce współrządzić, zwykło się żartować, iż po przejęciu kontroli nad jakimś resortem, obsadza swoimi ludźmi wszystkie etaty – od ministra do sprzątaczki. Jak to wpływa na ciągłość podejmowania decyzji i prowadzonych działań administracji, nie trzeba chyba tłumaczyć. Trudno też wyobrazić sobie wyjście z tego błędnego koła, bo nikt nie jest na serio zainteresowany zmianami – wszak za kilka lat to własne ugrupowanie może wejść do rządu i będzie się czym dzielić.  

Tym, którzy narzekają na długi proces przekazywania władzy nad Wisłą, warto przypomnieć, że także w USA między wyborami a początkiem kadencji nowego prezydenta mijają ponad dwa miesiące, a Kongresu – ponad siedem tygodni. Ten umocowany konstytucyjnie okres dany politykom pozwala na załatwienie niewygodnych i niepopularnych kwestii, które wzbudzałyby emocje u wyborców, a które trzeba załatwić. W Polsce czas ten mija w atmosferze gróźb wielkich rozliczeń i wsadzania za kratki poprzedników. I żeby nie być posądzonym o stronniczość – nikt tu nie jest bez winy: tak było i jest po każdej zmianie władzy – w 2005, 2007, 2015 czy obecnie – w 2023 roku. W praktyce liczba wytaczanych spraw jest bardzo mało, przynajmniej w stosunku do przedwyborczych gróźb. 

Czekam więc z utęsknieniem na taki proces przekazywania władzy, w którym poprzednikom nie będzie się groziło trybunałami stanu i procesami karnymi, a czasów rządów poprzedników nie będzie się traktowało jako historycznej czarnej dziury, w której w najlepszym wypadku nie robiono nic, a w najgorszym działano celowo na szkodę kraju. Demokracja przemówiła i trzeba iść dalej. Jakby nie patrzeć, to w ciągu minionych 34 lat, jakie dzielą nas od upadku komunizmu, Polska dokonała gigantycznego skoku cywilizacyjnego i znalazła swoje miejsce w euroatlantyckiej wspólnocie. I niezależnie od tego, kto przez ten czas rządził w Warszawie. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


Israeli troops secure Nir Oz kibbutz following hamas attack, Israel - 19 Oct 2023

Israeli troops secure Nir Oz kibbutz following hamas attack, Israel - 19 Oct 2023

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama