Śmierć Zygmunta II Augusta, ostatniego polskiego króla z dynastii Jagiellonów, rozpoczęła okres bezkrólewia. Nie było tajemnicą, że rozpustne życie Zygmunta Augusta szybko przybliża jego śmierć. Mimo to możnowładcy czekali do ostatniej chwili z wyborem kandydata na polskiego władcę. Polska Jagiellonów to był potężny kraj na wschodzie Europy, zarówno obszarowo, jak i pod względem ludności. Tylko skarb Korony był pusty. Chętnych na polski tron nie brakowało...
Elekcja w Kamionie
Najpoważniejszymi kandydatami do polskiej korony byli: brat króla Francji Henryk Walezy, syn cesarza niemieckiego, arcyksiążę Ernest Habsburg, car Rosji Iwan IV Groźny i król Szwecji Jan III Waza. To, że jeden król panowałby w dwu krajach, nie było wówczas czymś niezwykłym. Ludwik Węgierski był królem Polski i zarazem Węgier. Ale w Polsce rzadko bywał. Rządził przez namiestnika. Nie było to dobre dla kraju. Pamiętano o tym, więc już na początku przepadły kandydatury Iwana Groźnego i Jana III Wazy.
Prawo elekcyjne mówiło, że szlachta Polski i Litwy sama wybiera nowego monarchę. Każdy szlachcic mógł oddać głos na swojego kandydata pod warunkiem, że osobiście przybędzie na elekcję, czyli wybory.
Pierwsza wolna elekcja w Polsce odbyła się we wsi Kamion pod Warszawą. Zjechało się około 50 tysięcy szlachty. Niestety to samo prawo elekcyjne stanowiło, że na króla nie może zostać wybrana kobieta. Gdyby nie to, na polskiego monarchę najlepiej nadawałaby się najmłodsza córka Zygmunta Starego i Bony Sforzy – Katarzyna Jagiellonka. Doskonale sprawdziła się jako królowa Szwecji.
W Kamionie wygrał francuski kandydat 23-letni Henryk Walezy, syn Katarzyny Medycejskiej. Podczas elekcji był reprezentowany przez swoich przedstawicieli, bo sam przebywał we Francji. I tak naprawdę wcale nie miał ochoty na przyjazd do Polski, która kojarzyła mu się z mrozami i śniegami, i złym jedzeniem. Lecz nalegała na to jego matka.
Obiecanki Francuza
Walezy wygrał, gdyż przez swoich przedstawicieli obiecał polskiej i litewskiej szlachcie wszystko, czego sobie tylko zażyczyły. A więc jeszcze większe przywileje obywatelskie i finansowe. Jakby za mało mieli przywilejów, przez co ostatecznie doprowadzili Polskę do upadku.
Henryk Walezy obiecał ponadto kształcić we Francji, na swój koszt, stu polskich szlachciców. Obiecał wpłacać corocznie 450 tysięcy guldenów do skarbu Rzeczypospolitej. Spłacić długi Zygmunta Augusta. Odrestaurować Akademię Krakowską. Wystawić 4 tysięcy piechoty gaskońskiej i odbudować polską flotę na Bałtyku. Walezy zobowiązał się też zawrzeć ślub z kolejną siostrą Zygmunta Augusta, Anną Jagiellonką, która była starsza od niego o 30 lat. Szlachta chciała w ten sposób zapewnić ciągłość krwi jagiellońskiej. Chyba liczyli na cud.
Żadnej z tych obiecanek Henryk Walezy nie zrealizował, a nawet nie miał takiego zamiaru. Nim po raz pierwszy spotkał się z Anną Jagiellonką na Wawelu, spotykał się z przywiezionymi z Francji ladacznicami.
Rozpustnik na tronie
Dwa miesiące po elekcji w Kamionie Henryk Walezy dotarł do Polski. Nie spieszył się, po drodze odwiedzał inne kraje. Jego orszak liczył 1200 koni, wozy z bagażami oraz karety z damami dworu i kobietami lekkich obyczajów. Zapewne obawiał się, że w Polsce takich kobiet zabraknie. Miesiąc później został koronowany w katedrze wawelskiej.
Dworzanie na Wawelu, z racji zachowywania się Zygmunta Augusta, byli przyzwyczajeni do swobody obyczajów. Jednak gdy po raz pierwszy zobaczyli Walezego, byli w szoku. Wystrojony, ich zdaniem, jak błazen. Obwieszony biżuterią. Miał po dwa kolczyki w jednym uchu. Jego kompani wyglądali podobnie. Malowali sobie usta i brwi. Perfumami tak się skrapiali, że wcześniej się ich czuło niż widziało.
Żaden polski szlachcic nie pozwoliłby sobie na taką zniewieściałość. Dość szybko zaczęły krążyć plotki, że ci wystrojeni młodzieńcy są królewskimi kochankami. Jednak nigdzie w poważny sposób nie jest udokumentowane, jakoby Henryk był homoseksualistą. Choć młody król był już bardzo doświadczony erotycznie. Dwór francuski sprzyjał tego rodzaju przygodom. Nie zawsze były to miłe, swawolne uciechy. Podobno w swym kraju Henryk brał udział w tak zwanych polowaniach na damy. Polegało to na nocnych wypadach na miasto, podczas których chwytano prostytutki i córki paryskich mieszczan.
Historyk H. Grzybowski dotarł do takiej informacji: „Wrogowie Henryka powiadali o nim, że wraz z kompanią swych faworytów urządzał polowania na paryskie kobiety”. O pobycie Walezego w Polsce R. Heindenstein powiada: „Król bez żadnego dozoru pozostawiony razem z otaczającymi go Francuzami oddawał się grze w piłkę, grze w karty i kości, tańcom i rozpustnym ucztom, na które nagie dziewczęta były wprowadzane”.
Walezy zamierzał obalić testament Zygmunta Augusta, który znaczne dobra ruchome i nieruchome zapisał siostrze, Annie Jagiellonce. Dobrami nieruchomymi, jak wsie i miasteczka, już dysponował bez jej wiedzy i zgody. Obalić testamentu swojego poprzednika na tronie nie zdążył.
Wysoki urzędnik Stanisław Orzelski, który znał ówczesne stosunki na Wawelu, wprost oskarżył Walezego: „Król rozdawał Francuzom wszystkie otrzymane dary, tak że nagromadzili i wywieźli wkrótce do Francji ogrom złota, srebra, drogich kamieni i mnóstwo najśliczniejszych rasowych koni. Król stracił wszystkie pieniądze, jakie jeszcze pozostały po śmierci Zygmunta Augusta. Rozdał więcej niż pozwalała kwota wszystkich dochodów państwa i powiększył jeszcze długi”. Widać, że Henryk Walezy od początku nie utożsamiał się z Polską, której był królem.
Król malowany
Henryk Walezy, który miał naprawić Rzeczpospolitą po śmierci ostatniego Jagiellona, szybko rozczarował szlachtę. Władał tylko językiem francuskim. Zupełnie nie znał łaciny i nie mógł się porozumieć ze swoimi polskimi dostojnikami. Choć uczestniczył w posiedzeniach senatu, nie mógł brać bezpośredniego udziału w dyskusjach. Tylko siedział nieruchomo jak posąg. Z tego wszystkiego zyskał przydomek „króla malowanego”.
Po pewnym czasie zaczął się izolować od Polaków, przebywając głównie ze swymi francuskimi dworzanami i doradcami. To oburzało szlachtę. Walezy, aby mimo wszystko przypodobać się Polakom, manifestował pobożność i nawet zaczął pić piwo, które przepełniało go wstrętem.
Polityka męczyła Henryka. Był młody. Nigdy takimi sprawami się nie zajmował. Z Anną Jagiellonką nawet kurtuazyjnie się nie spotykał. Dużo czasu zajmowało mu pisanie listów do francuskich dam w Paryżu – rzekomo 50 listów dziennie. Znał dużo dam. Marzył o tym, aby się pozbyć narzuconej mu przez matkę polskiej korony. Ta korona coraz bardziej go uwierała. Marzył o powrocie do Francji.
Ucieczka z Polski
Marzenie Walezego ziściło się po niespełna czterech miesiącach panowania nad Wisłą. W połowie 1574 zjawił się w Krakowie posłaniec z Paryża z wiadomością o śmierci króla Francji Karola IX, brata Henryka. W tej sytuacji to właśnie Henryk miał największe szanse na koronę po nim. Nie chciał tej szansy zaprzepaścić. Musiał szybko wrócić do swojej ojczyzny.
Król mógł wyjechać z kraju za zgodą sejmu. I sejm by mu takiej zgody udzielił, żeby mógł pozałatwiać rodzinne sprawy. Ale Walezy nie chciał czekać na zwołanie sejmu. We Francji było niespokojnie. Do zbrojnej rozprawy z królową Katarzyną Medycejską szykowali się zarówno hugenoci, jak i katoliccy książęta. Każdy dzień zwłoki mógł kosztować Henryka tron Francji. I zamiast normalnego wyjazdu wybrał skrytą, niegodną króla ucieczkę.
Przygotowania do ucieczki trwały dwa tygodnie. Zaufani posłańcy Walezego przygotowali na drodze ucieczki punkty kontaktowe i konie na zmianę. W nocy z 18 na 19 czerwca, gdy na Wawelu pogasły światła, król chyłkiem, w przebraniu, wymknął się z zamku. Towarzyszyło mu czterech Francuzów. Przez boczną furtę przedostali się na Kazimierz. Następnie udali się do Zwierzyńca, gdzie przy kaplicy czekało kilku francuskich dworzan z końmi.
W lesie i w ciemnościach zgubili drogę. Pomógł im przypadkowo napotkany drwal; pokazał im trakt do Zatora. Tymczasem na Wawelu już się zorientowano, że król uciekł. Spostrzegł to jeden z kucharzy i zawiadomił podkomorzego Jana Tęczyńskiego. Wieść o ucieczce władcy wywołała ogromne zamieszanie w Krakowie. Zaczęto bić w dzwony, co obudziło mieszczan. Mieszkańcy miasta napadali na obcokrajowców. Kilku Francuzów zostało obitych i obrabowanych. Nie uszliby z życiem, gdyby nie interwencja Anny Jagiellonki.
Koło Pszczyna, już za granicą, Tęczyński wraz z oddziałem Tatarów dogonił Walezego. Tatarzy wyciągnęli łuki. Francuzi szpady i pistolety. Tęczyński usiłował nakłonić króla do powrotu do Krakowa. Walezy nie chciał. W tej sytuacji Tęczyński musiałby siłą przewieźć Henryka Walezego na Wawel. A to oznaczałoby podniesienie ręki na królewski majestat. Wówczas groziła podkomorzemu nawet kara śmierci. Nie mógł nic zrobić. Francuzi ruszyli dalej.
Pół roku później Walezy został królem Francji jako Henryk III. Kilkanaście lat później zginął z ręki zamachowca, który zadał mu cios nożem w podbrzusze. W Polsce, po kolejnej elekcji, królem został Stefan Batory.
Ryszard Sadaj