Zastępca rzecznika Białego Domu Andrew Bates skrytykował w czwartek w oświadczeniu byłego prezydenta USA Donalda Trumpa za wypowiedzi uznane za kpiny z Izraela i chwalenie Hezbollahu. Minister komunikacji Izraela Szlomo Karhi powiedział, że komentarze te dowodzą, że na Trumpie nie można polegać.
W środowej wypowiedzi dla telewizji Fox News były prezydent powiedział, że premier Benjamin Netanjahu i Izraelczycy nie byli przygotowani na wojnę. "A gdyby rządził Trump, to nie musieliby być przygotowani" - dodał. Ocenił, że Netanjahu "bardzo zaszkodził" atak Hamasu.
Podczas wiecu wyborczego na Florydzie, również w środę, Trump ocenił, że Stany Zjednoczone nie powinny były ostrzegać Hezbollahu, libańskiej partii i organizacji zbrojnej, by nie atakował Izraela. "Wiecie, Hezbollah jest bardzo mądry. Oni wszyscy są bardzo mądrzy" - oznajmił.
Po raz pierwszy przyznał też, że Izrael nie wziął udziału w zabiciu przez amerykańskie siły irańskiego generała Kasema Sulejmaniego w styczniu 2020 roku, a tamtejszy rząd wycofał się z ewentualnej współpracy z Waszyngtonem w tej operacji w ostatniej chwili. "Nigdy nie zapomnę, że Bibi Netanjahu nas zawiódł" - podkreślił, używając popularnego skrótu imienia izraelskiego premiera.
Andrew Bates napisał w komunikacie Białego Domu, że wypowiedzi Trumpa w tej kwestii są "niebezpieczne i niemądre".
"Zwłaszcza teraz, gdy Izrael broni się po jednym z najgorszych aktów masowego mordu w historii tego kraju, nadszedł czas abyśmy wszyscy stanęli ramię w ramię z Izraelem" - głosi oświadczenie Białego Domu, które relacjonuje portal Times of Israel.
Minister Szlomo Karhi powiedział w wywiadzie telewizyjnym: "to wstyd, że taki człowiek, były prezydent USA, wspiera propagandę (terrorystów) i rozpowszechnia informacje, które ranią ducha obrońców i obywateli Izraela".
Reuters przypomina, że stosunki między Trumpem a Netanjahu były niegdyś bardzo bliskie, ale z czasem wyraźnie się rozluźniły.
7 października rano Izrael został z zaskoczenia zaatakowany ze Strefy Gazy przez palestyński Hamas. Uderzenie skutkowało największą liczbą ofiar śmiertelnych wśród Izraelczyków od 1973 roku, gdy państwo żydowskie stoczyło wojnę z koalicją syryjsko-egipską. W ciągu trwającego od pięciu dni konfliktu zginęło już około 1,3 tys. Izraelczyków i podobna liczba Palestyńczyków ze Strefy Gazy. (PAP)