Polacy odnieśli największe zwycięstwo nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku. Zginął w niej dowódca Krzyżaków wielki mistrz Ulryk von Jungingen. Ale nie wiadomo kto go pokonał na bitewnym polu. Ówcześni milczeli na ten temat. Milczeli rycerze i sam król Władysław Jagiełło. A oni niewątpliwie wiedzieli, kto uśmiercił von Jungingena. Wygląda to tak, jakby Polacy nie chcieli chwalić się w Europie zwycięstwem nad sławnym z siły i bogactwa zakonem rycerskim. Zastanawiające...
Dyplomatyczna zagadka
Prawdopodobnie w grę wchodzi dyplomacja. To, że pod Grunwaldem padła od Jagiełłowych mieczów większość starszyzny krzyżackiej, było dla opinii europejskiej faktem niezwykle bulwersującym. Tym bardziej że w zachodnich krajach Europy króla Polski, Władysława Jagiełłę wywodzącego się z Litwy, wielu współczesnych władców uważało w dalszym ciągu za poganina. Jagiełło został przecież ochrzczony dopiero przed ślubem z Jadwigą.
Zwycięstwo nad tyloma znamienitymi zakonnikami chrystusowymi mogło być uznane za rzeź. Zatem polskiej dyplomacji nie zależało na rozgłaszaniu informacji, kto zabił wielkiego mistrza i komturów.
Najwięcej o bitwie pod Grunwaldem wiemy z Kronik Jana Długosza. Wprawdzie Długosz urodził się pięć lat po tej bitwie, ale pod Grunwaldem walczył jego ojciec. Za zasługi na polu bitwy otrzymał starostwo brzeźnickie. Więc w rodzinie Długosza żywa była pamięć o bitwie z Krzyżakami. Poza tym Długosz rozmawiał z wieloma uczestnikami bitwy. Mimo to nie napisał wprost, kto uśmiercił wielkiego mistrza krzyżackiego Ulryka von Jungingena.
Śmierć Ulryka von Jungingena
W krytycznym momencie bitwy, kiedy ważyły się jej losy, von Jungingen osobiście poprowadził do boju 16 odwodowych chorągwi krzyżackich. Naprzeciwko nich ruszyły polskie chorągwie. I w tym starciu zginął wielki mistrz oraz większość komturów krzyżackich. Uratowali się tylko ci, którzy zbiegli z pola bitwy.
Historyk Dariusz Piwowarczyk tak przedstawił tę fazę bitwy pod Grunwaldem: „Zachowane relacje o bitwie przekonują, że już w pierwszym starciu polskie chorągwie zyskały przewagę nad krzyżackim odwodem. Rezerwy wielkiego mistrza, jak i zastępujące im drogę polskie chorągwie, nie były zupełnie świeże i wypoczęte, gdyż wzięły udział we wcześniejszych fazach bitwy. Najlepsi i najbardziej doświadczeni polscy rycerze, ustawieni na czele szyku jako przedchorągiewni, pokonali większość odpowiedników we wrogiej armii. Dostojnicy i znaczniejsi bracia zakonni, ugodzeni kopiami, runęli z koni, byli tratowani i dobijani. Wśród nich był Ulryk. Celny cios kopią w pierś wyrzucił go z siodła, a ostry grot dodatkowo przebił zbroję i ciężko go zranił”.
W tym starciu brali udział ciężkozbrojni rycerze na koniach. Nie jest prawdą – jak to przedstawiano w dawnych powieściach, na obrazach i później w filmach – że Ulryka von Jungingena pokonał litewski piechur. W żadnych źródłach nie ma dowodów, że w tym starciu brała udział piechota.
Relacja Jana Długosza
O śmierci wielkiego mistrza długo nie wiedziano w polskim obozie. Król Władysław Jagiełło dostał raport o jego śmierci dopiero późną nocą 15 lipca 1410 roku, kiedy bitewny zgiełk dawno ucichł.
Długosz nic nie napisał o okolicznościach śmierci von Jungingena. Podał tylko, kto poinformował króla o śmierci wielkiego mistrza: „To małopolski rycerz, Mszczuj ze Skrzynna, doniósł królowi, że wielki mistrz pruski poległ i na dowód jego śmierci pokazał złoty pektorał ze świętymi relikwiami, który sługa wspomnianego Mszczuja imieniem Jurga zdarł z zabitego”.
Zdaniem eksperta od spraw wojskowości średniowiecznej, Andrzeja Nadolskiego, okoliczności wskazywałyby na Mszczuja jako na tego, który położył trupem von Jungingena. Między innymi dlatego, że Mszczuj był przedchorągiewnym chorągwi nadwornej. A właśnie ta chorągiew brała udział w walce z odwodowym hufcem krzyżackim prowadzonym przez wielkiego mistrza.
Zwłoki Ulryka von Jungingena zostały rozpoznane przez wziętego do niewoli pokojowca wielkiego mistrza. Rodzi się pytanie: czy Mszczuj mógł się zorientować na polu bitwy kogo zabija? W wielkim zgiełku bitewnym, przy licznym udziale żołnierzy walczących w szyku, było to raczej niemożliwe. Rycerze mieli zbroje, często osłaniające ich głowy. Poza tym nie było czasu przyglądać się przeciwnikowi, gdy piki celują w piersi i miecze tną dokoła.
Mszczuj ze Skrzynna
Mszczuj, herbu Łabędź, cieszył się dużą renomą na dworze królewskim. Był doświadczonym rycerzem. Inaczej nie powierzono by mu dowództwa nad chorągwią nadworną. Po bitwie pod Grunwaldem doczekał się nowych nadań od króla w postaci majątków ziemskich. Dwa lata po bitwie znalazł się w składzie 14-osobowej drużyny rycerzy, którzy wzięli udział w turnieju rycerskim w Budzie na Węgrzech. Biorąc pod uwagę zagadkę, kto zabił von Jungingena, te zaszczyty wiele mówią.
Nawet jeśli Mszczuj w czasie bitwy nie wiedział kogo zabił, to później musiał się zorientować – po szatach wielkiego mistrza i miejscu, w którym stoczył z nim pojedynek. Jednak żadne źródła nie podają, aby Mszczuj pochwalił się pokonaniem wodza Krzyżaków. Żaden inny polski rycerz też tego nie zrobił.
I to jest dziwne. Bo polskie relacje o bitwie grunwaldzkiej dokładnie wskazują, kto wziął żywcem wybitniejszych jeńców krzyżackich. A nie jest wymieniony nikt, kto położył trupem któregokolwiek z ważniejszych przywódców krzyżackich. Dlaczego?
Historyk Jan Kowalski odpowiada: „Fakt zabicia na polu bitwy, a nie wzięcia do niewoli znacznej części starszyzny zakonnej, miał być dla opinii chrześcijańskiej na tyle bulwersujący, że imion sprawców nie należało rozgłaszać. Jednak skrywała się za tym polityka”.
Lecz polskich rycerzy łatwo usprawiedliwić. Byli głodni odwetu za wszystkie zbrodnie i łajdactwa, jakich dokonywali Krzyżacy. Mordy na mieszkańcach wiejskich osad, na kapitulujących załogach polskich zamków. Pod Grunwaldem rycerze Jagiełły nie mieli litości. Wszyscy bracia zakonni szli pod miecz. Do niewoli brali jedynie krzyżackich sojuszników z innych krajów.
Druga relacja Długosza
Długosz: „Kiedy Mszczuj ze Skrzynna doniósł królowi, że wielki mistrz pruski poległ i na dowód jego śmierci pokazał złoty pektorał ze świętymi relikwiami, król Władysław westchnął głęboko i zapłakawszy dziwił się tak całkowitej odmianie losu lub raczej zmianie pychy ludzkiej. Moi rycerze – powiada król – oto jak szpetną rzeczą jest pycha wobec Boga. Ten bowiem, który wczoraj przeznaczał pod swe panowanie wiele krajów i królestw, który był przekonany, że nie znajdzie nikogo, kto by dorównał jego potędze, leży tu pozbawiony wszelkiej pomocy ze strony swoich, w najbardziej żałosny sposób zamordowany”.
Długosz lubił przytaczać górnolotne słowa. Ale Litwin na polskim tronie, który jeszcze kaleczył polski język, nie był taki złotousty. Poza tym nie był płaczliwym mężczyzną. Jagiełło, choć stronił od alkoholu, z okazji zwycięstwa nad Krzyżakami na pewno wypił czarę miodu, bez łez w oczach.
W Kronikach Długosza jest wzmianka, że szatę wielkiego mistrza krzyżackiego przekazano kościołowi parafialnemu w Kijach. Ta świątynia była związana z rodziną Mszczuja i sam Mszczuj był w niej ochrzczony. To wiele mówi, jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki, kto zabił von Jungingena.
Podczas przeszukiwania pola po bitwie łup z pokonanych przypadał tym rycerzom, którzy własnoręcznie ich zabili. To, że szaty i rynsztunek wielkiego mistrza znalazł sługa Mszczuja i przyniósł je swemu panu, przemawia za tym, że to Mszczuj pokonał von Jungingena.
W ogóle wszelkie poszlaki i niedopowiedzenia w Kronikach Długosza wskazują na Mszczuja jako na tego, który w bitwie pod Grunwaldem zabił wielkiego mistrza krzyżackiego Ulryka von Jungingena.
Ryszard Sadaj