Kiedy w grudniu 2022 roku słynna wokalistka Céline Dion ogłosiła, że zmaga się z nieuleczalną chorobą i zmuszona jest przełożyć trasę koncertową, fani wierzyli, że to przejściowe. Przecież artystka w swoim życiu doświadczała już ogromnych cierpień i za każdym razem wychodziła z nich zwycięsko. Niestety, choć dziś 55-letnia gwiazda znajduje się pod opieką najlepszych lekarzy, choroba postępuje. Dobrze, że ma przy sobie rodzinę i dostaje wsparcie od fanów, którzy wierzą, że dane im jeszcze będzie usłyszeć jej anielski głos na żywo...
Wszystko dla muzyki
Śpiewa mezzosopranem, a skala jej głosu szacowana jest na cztery oktawy. Była objawieniem pierwszej dekady lat 90. ubiegłego wieku. Cały świat śpiewał hity Céline Dion. Od piosenki nagranej do disneyowskiej bajki „The Beauty and The Beast” zaśpiewanej razem z Peabo Brysonem, przez „The Power of Love”, „Because You Loved Me”, francuskie „Pour que tu m’aimes encore” aż do „My Heart Will Gone” z kultowego Titanica.
Jej fantastyczne dokonania można wyrażać poprzez liczby: 25 płyt, 5 nagród Grammy, tytuł Artystki Roku 2004, wpis do Księgi Rekordów Guinnessa za to, że wśród wokalistek ustępuje tylko Madonnie w liczbie sprzedanych płyt: ponad 200 milionów! Ale Céline Dione to przede wszystkim fenomenalny talent, anielski głos i niezwykła energia, która przyciągała na jej koncerty dziesiątki tysięcy fanów. Każdy, kto widział jej występ na żywo, wie, o czym mowa.
Céline nie była dzieckiem szczególnie oczekiwanym przez rodziców. Urodziła się 30 marca 1968 roku w Charlemagne w kanadyjskiej francuskojęzycznej prowincji Quebec jako Celine Marie Claudette, najmłodsza z… czternaściorga dzieci Thérèsy Tanguay i Adhémara Dionów. Domem i dziećmi zajmowała się matka artystki, nazywana przez wszystkich po prostu „Maman Dion”. Ojciec Céline miał dobry fach w ręku, był rzeźnikiem, ale nie sposób było zarobić samemu na utrzymanie 16 osób!
Przyszła gwiazda wychowywała się więc w bardzo skromnych warunkach. Dziennikarz magazynu People wspominał rozmowę z wokalistką, podczas której opowiadała mu o swoim dzieciństwie. „Pięcioro dzieci dzieliło jedno łóżko, wszyscy dzielili jedną łazienkę. Nie mieli zmywarki do naczyń, dlatego, aby mieć na czym zjeść deser, odwracali swoje talerze po obiedzie. Ona sama wspomina, że pamięta czasy, kiedy matka ogrzewała im skarpetki, używając opiekacza” – opowiadał.
Radość rodzinie Dion przynosiła muzyka. Senior grał na akordeonie, a matka na skrzypcach. Muzykowali w domu, często występowali też na weselach, grali koncerty w knajpach, sierocińcach i podczas imprez miejskich. Céline zadebiutowała w wieku zaledwie 3 lat, śpiewając na ślubie swojego brata.
Łzy Angélila
Thérèse Dion od samego początku wspierała karierę swojej córki. To właśnie ona stworzyła utwór „Ce n’était qu’un rêve”, który stał się przepustką do sławy jej 12-letniej wówczas córki. Nagranie to jeden z braci Céline, Michel, wysłał do menadżera Ginette Reno, która była muzyczną idolką najmłodszej siostry. Kontakt do René Angélila znalazł na odwrocie jednej z płyt artystki.
Umówili się na spotkanie, na którym początkująca wokalistka zaśpiewała dla René na żywo. – Kiedy śpiewałam, zaczął płakać. Wiedziałam, że dobrze mi poszło – wspominała Céline ich pierwsze spotkanie.
René, który w branży był od 20 lat, wyznał, że nigdy nie słyszał kogoś takiego jak dziewczynka, którą miał przed sobą. Był zszokowany skalą i siłą jej głosu. Postanowił zrobić z Céline gwiazdę światowego formatu. Zdecydował się nawet zapłacić za wydanie jej pierwszego albumu. W tym celu podjął bardzo odważny i ryzykowny ruch, zważywszy, że miał żonę i dwójkę dzieci – zastawił swój dom. Debiutancki, winylowy album Céline Dion La voix du bon dieu ukazał się w 1981 roku i uczynił z niej lokalną gwiazdę.
Ale to był dopiero początek drogi na szczyt. Rok później dziewczynka wygrała Yamaha World Popular Song Festival w Tokio, potem wyjechała do Francji, gdzie jej singiel D’amour ou d’amitie zdobył status platynowej płyty. Wtedy dziewczynka postanowiła skoncentrować się na rozwijaniu swoich umiejętności. Matka artystki, mimo że była żarliwą katoliczką, zgodziła się, by jej córka porzuciła szkołę i zaczęła brać lekcje śpiewu. Koncertowała i uczyła się śpiewać na przemian.
W 1985 roku René uznał, że Céline musi na kilkanaście miesięcy wycofać się z aktywności zawodowej. Po pierwsze, czuł, że za chwilę nastąpi przełom. Po drugie, widział, że jego podopieczna z dziewczynki staje się kobietą i należy odświeżyć jej wizerunek tak, by wyglądała „bardziej kobieco”. Dion w tym celu zaczęła m.in. nosić aparat ortodontyczny, by wyprostować jej zęby. Był to częsty obiekt szykan w szkole oraz w mediach.
Wygrana o jeden głos
W 1987 roku Celine otrzymała propozycję udziału w szwajcarskich preselekcjach do Eurowizji. – Pamiętam to bardzo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że była to dla mnie bardzo dziwna przygoda. W Montrealu, gdzie mieszkałam, odebrałam telefon z informacją, że chcą mnie wysłać na festiwal do Irlandii jako reprezentantkę Szwajcarii. Nie rozumiałam tego. Sam pomysł mi się spodobał, ale co z ludźmi w Szwajcarii? Co oni pomyślą – przecież mnie nie znają – wspominała artystka w programie The Jonathan Ross Show.
Okazało się jednak, że to właśnie jej utwór „Ne partez pas sans moi” skradł serca Szwajcarów, którzy wytypowali Kanadyjkę do reprezentowania ich kraju w 33. Konkursie Piosenki Eurowizji. Finałowy wieczór był bardzo emocjonujący, wszystko rozgrywało się między Céline Dion a Scottem Fitzgeraldem reprezentującym Wielką Brytanię. Ostatecznie, przewagą jednego głosu, wygrała reprezentantka Szwajcarii. Wtedy Céline Dion była już na ustach całego świata. Wokalistka odbyła trzymiesięczny intensywny kurs angielskiego i wyruszyła w trasę koncertową po Europie, Azji i Australii.
Tuż po eurowizyjnym zwycięstwie doszło do pierwszego pocałunku między Céline i René. Ale z pierwszą randką poczekali jeszcze rok. Chcieli panować nad rodzącym się uczuciem i mieć nad nim kontrolę, zwłaszcza z uwagi na dzielącą ich różnicę wieku (26 lat) i rozwijającą się karierę młodej kobiety. Pobrali się w 1994 roku w katedrze w Montrealu, a ich ślub był transmitowany na żywo w telewizji. Celine wyglądała zjawiskowo w sukni pokrytej kryształkami Swarovskiego i welonie długim na sześć metrów.
Długo starali się o potomstwo, niestety bezskutecznie. Z pomocą przyszła im metoda in vitro. Pierwszą ciążę Céline poroniła, ale później para doczekała się trzech synów: René Charlesa, urodzonego w 2001 roku, oraz bliźniąt Eddy’ego i Nelsona (nazwanego tak na cześć Nelsona Mandeli), którzy przyszli na świat dziewięć lat później.
Wielki boom
Nie ma wątpliwości, że to René stworzył Céline jako piosenkarkę i miał wpływ na to, jaką stała się kobietą, czego pragnęła i co osiągnęła. Sama artystka w wywiadach zawsze podkreślała, że pobrali się, ponieważ mieli takie same marzenia, co nie znaczy, że zawsze się ze sobą zgadzali.
Kiedy w 1997 roku James Cameron pracował nad filmem Titanic, muzykę do niego komponował równolegle James Hormer. Umówił się on z Angélilem, że to Celine wykona utwór finałowy. W tym celu przyjechał do Las Vegas, do hotelu Caesars Palace, w którym mieszkała para. Na hotelowym fortepianie kompozytor zagrał „My Heart Will Go On”. Céline była jednak pewna, że nie chce tego zaśpiewać. – Chciałam udusić męża, bo nie zamierzałam tego zrobić! Właśnie nagrałam piosenkę i ścieżkę dźwiękową do Beauty and The Beast. To była ogromna praca, a ja chciałam mieć przerwę – wspominała później w jednym z wywiadów.
Ostatecznie, jak wszyscy wiemy, Céline Dion nagrała „My Heart Will Go On” i to ten utwór wyniósł jej karierę na kolejny, jeszcze wyższy poziom. Co ciekawe, fanem utworu początkowo nie był także reżyser Titanica. Cameron nie chciał, by jakakolwiek piosenka kończyła jego epopeję. Horner stworzył więc finałową piosenkę w tajemnicy przed reżyserem. Utwór zadebiutował 28 lutego 1998 roku na pierwszym miejscu listy Billboard Hot 100. Po latach zarówno film, jak i piosenka to dwa odrębne byty, ale wciąż rekordowo popularne.
René był świetnym menadżerem. To on wynegocjował żonie lukratywny kontrakt na 100 milionów dolarów z Caesars Palace w Las Vegas. Było to dokładnie 20 lat temu. Artystka zobowiązała się w nim do 200 występów rocznie przez kolejne trzy lata, a kontrakt później odnawiano kilkakrotnie! Oprócz wynagrodzenia hotel miał zapewnić artystce odpowiednią scenę. W tym celu zbudowano Coloseum, które kosztowało kolejne niemal 100 milionów, ale jakże się opłacało! Występy samej Céline przyniosły organizatorom pół miliarda zysków. Dion pożegnała się z tą sceną dopiero w 2019 roku.
W imię miłości
Niedługo po premierze Titanica lekarze wykryli u René guzka na szyi. Okazało się, że ma on złośliwego raka gardła. Céline postanowiła zrobić przerwę w pracy i zaopiekowała się mężem. Często wspólnie pytali lekarzy, ile mają czasu, zanim nowotwór ich pokona, ale nikt im nie chciał udzielić odpowiedzi. To był dla nich bardzo trudny okres.
Angélil zmarł 14 stycznia 2016 roku. Miał 74 lata. Kiedy odszedł, artystka stwierdziła, że był jedynym mężczyzną, którego kochała. Uchodzili za parę idealną, a małżeństwem byli przez 22 lata. Miesiąc po śmierci męża Dion rozpłakała się w trakcie pierwszego występu po jego śmierci. – Zrozumiałam, że moja kariera była w pewnym sensie jego arcydziełem, jego piosenką, jego symfonią. Myśl o pozostawieniu jej niedokończonej strasznie by go zraniła. (...) Czułam René na scenie razem ze mną, niezależnie od tego, czy siedział na swoim miejscu właśnie tam, na balkonie, był za kulisami czy w domu z dziećmi. I nic tego nigdy nie zmieni – powiedziała wzruszona.
Céline bardzo długo pozostawała w żałobie, nie wyobrażała sobie przy swoim boku innego mężczyzny. Cierpiała, ale najgorsze było dopiero przed nią.
Modlitwa o cud
W grudniu 2022 roku artystka podzieliła się emocjonalnym nagraniem, na którym zdradziła, że jest nieuleczalnie chora. Okazało się, że cierpi na tzw. zespół sztywnego człowieka (inaczej zespół Moerscha-Woltmana), wpływający na każdy aspekt jej życia. Choroba powoduje bowiem sztywnienie całego ciała. Ostatnio siostra artystki, 74-letnia Claudette Dion, wyznała, że Céline przebywa obecnie w profesjonalnej klinice w Denver, w Kolorado i jest pod opieką najlepszych lekarzy.
Ogromnym wsparciem dla gwiazdy są teraz jej synowie, a także rodzeństwo. „Zamiast płakać nad jej losem, staram się przekazać jej pozytywne wibracje i zapewnić, że pewnego dnia wyjdzie na scenę – mówiła siostra gwiazdy. W rozmowie z dziennikarzem Hello. – Występują skurcze, których nie da się opanować. Trochę tak jak u kogoś, kto często podskakuje w nocy z powodu skurczu nogi lub łydki. Trochę tak jest, ale we wszystkich mięśniach. Niewiele możemy zrobić, aby ją wesprzeć i złagodzić jej ból. Wszyscy modlimy się o cud”.
Teraz zagraniczne media informują, że choroba coraz bardziej utrudnia Céline codzienne funkcjonowanie. Jeden z serwisów plotkarskich, Radar Online, powołując się na osobę z otoczenia gwiazdy pisał, że artystka porusza się z trudem i nie chce wychodzić z domu, by ktokolwiek zauważył ją w tym stanie. „Jej plecy są wygięte, a skurcze mięśni, które odczuwa, są nie do zniesienia. Nie może nawet wyjść z domu. Sytuacja osiągnęła taki punkt, że zaczynamy myśleć o jej odejściu na emeryturę i o tym, że już nigdy nie będzie śpiewać publicznie. Nie chce nawet wyjść na ulicę, choćby po to, żeby zaczerpnąć powietrza”.
Zostało czekanie na cud. A te w jej życiu się pojawiały. Może wiara i modlitwa rodziny i fanów sprawi, że przyjdzie kolejny?
Małgorzata Matuszewska