Polonijny klub żeglarski Polish Yacht Club działa w Chicago od 12 lat. Zrzesza kilkudziesięcioosobową grupę właścicieli jachtów i sympatyków żeglarstwa, którzy organizują i uczestniczą w różnego rodzaju przedsięwzięciach sportowych i towarzyskich. Jednym ze sztandarowych projektów organizowanych dla osób, które nie mają okazji pływać na co dzień, jest Rejs Spełnionych Marzeń, którego dziesiąta edycja odbyła się w sobotę, 16 września.
– Już po raz dziesiąty spotykamy się na nadbrzeżu Harbor Montrose, aby spełniać marzenia tych, którzy chcą pożeglować, a do tej pory nie mieli ku temu okazji. Spotykamy się przed godziną 10 rano. Jest czas, żeby przed startem napić się kawy i zjeść ciastko. Skiperzy, czyli właściciele jachtów, wiedzą już wcześniej, kogo mają zabrać na swój pokład. O godzinie 11 przed południem wszyscy wypływają na jezioro, żeby z pokładu jachtu oglądać panoramę Chicago. Rejs trwa kilka godzin, w zależności od tego, jak załoganci się czują i jak długo chcą pływać. 16 września z takiej możliwości żeglowania skorzystało 55 osób, które na pokładach ośmiu jednostek mile spędzili parę godzin na wodzie. Około godziny 5 po południu ponownie spotkaliśmy się na nadbrzeżu, aby wziąć udział w pikniku przygotowanym przez naszych klubowych wolontariuszy. Wszystko w klimacie szantowych piosenek, które w tym roku grają dla nas członkowie popularnego zespołu „Młyn”. Rejs był również dla właścicieli jachtów okazją do przetarcia się przed jutrzejszymi regatami, które w niedzielę zostaną rozegrane na tym akwenie – podsumowała rejs Marzena Oberska, komandor klubu.
Przy nabrzeżu Montrose Harbor zacumowało 10 polonijnych jachtów, ale na miejscu okazało się, że największa jednostka, 54 stopowa „Violina” Bogdana Stojkowskiego miała awarię pompy i drugi z jachtów musiał ją odholować na miejsce postojowe. Do dyspozycji uczestników pozostało więc 8 jednostek, które już bez zbędnych przeszkód rozpoczęły rejs. Obok formy towarzyskiej zabawy miał on także akcent pomocowy, bo Piotr Mądrzyk z Panem Królikiem kwestowali na rzecz pomocy jednemu z kolegów, który uległ ciężkiemu wypadkowi.
– Zebrane dzisiaj pieniądze zostaną przeznaczone dla naszego kolegi Marcina Urbańskiego, który upadł, nieszczęśliwie doznając urazu kręgosłupa. Na szczęście nie nastąpiło przerwanie rdzenia, a tylko, a może aż tylko, zmiażdżenie. Wszyscy mamy nadzieję, że jego zdrowie ulegnie poprawie. Są takie symptomy, ale konieczna jest rehabilitacja, która jest bardzo kosztowna, a ubezpieczenie nie pokrywa wszystkich wydatków z tym związanych. Kwesta wśród uczestników rejsu na ten cel oraz darowizna od klubu wyniosła 4860 dolarów – poinformował Piotr Mądrzyk.
Osobiście miałem okazję podziwiać panoramę Wietrznego Miasta z pokładu jachtu „Bella Vita” kapitana Jerzego Kobylarza z Andrzejem Ściwiarskim w roli sternika. Na pokładzie byli przedstawiciele Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej: Monika Galas, Marek Bystrowicz, Aldona i Dariusz Krzywda oraz ich goście. Po odbiciu od nadbrzeża okazało się, że na jeziorze Michigan panowała prawie zupełna cisza, wiatru jak na lekarstwo, bo grot i fok z trudem wypełniały się wiatrem. Powolutku płynęliśmy, a może bardziej dryfowaliśmy w kierunku Navy Pier. Było więc sporo czasu na rozmowy, żarty i posmakowanie zabranych przez panie specjałów domowej kuchni.
– Od 20 lat pływam na tym akwenie. Każdego roku uczestniczę w tym bardzo sympatycznym wydarzeniu, jakim jest Rejs Spełnionych Marzeń. Dzięki temu, że kiedyś „zaszczepiłem się” żeglarstwem, to miałem okazję poznać wielu ciekawych ludzi i nadal ich poznaję. Widać, że wiele osób interesuje się wodą i wypoczynkiem pod żaglami – powiedział kapitan „Belli” Jerzy Kobylarz, który z żeglarstwem zetknął się jeszcze na studiach w Polsce. 20 lat temu za przysłowiowe „ostatnie pieniądze” zakupił wyprodukowaną w 1984 roku łódkę, która bardzo dobrze sprawuje się do tej pory. Przypadek pana Jerzego pokazuje, że aby pływać, nie trzeba wydawać nie wiadomo jakiej fortuny, a korzyści z pływania jest wiele, chociaż utrzymanie łodzi, to wydatek rzędu kilku tysięcy dolarów rocznie.
Od 2019 roku polonijny klub jest stowarzyszony w Międzynarodowej Federacji Klubów Żeglarskich, w której Marzena Oberska pełni funkcję wicekomandora.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP