Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:44
Reklama KD Market

Wybory idą

Wybory idą

Nie, to nie będzie jakieś „vademecum wyborcy”, a tym bardziej jakaś ukryta nawet agitacja. Raczej kilka słów refleksji, gdyż okres ten nie tylko w Polsce, ale dla Polaków w ogóle jest bardzo gorący. Trudno nie uczestniczyć w nim nawet tylko pośrednio. Otwierając polskie strony informacyjne w internecie lub też zaglądając do mediów społecznościowych, można czytać non stop o wyborach. Od „kiełbas wyborczych” robi się czasami już niedobrze, tak ich wiele i różnego kalibru, przede wszystkim jednak na pierwszy plan wysuwa się walka. Smutna walka, w której w imię miłości do ojczyzny jest raczej wiele, naprawdę wiele nienawiści jeden przeciw drugiemu. To pokazuje, jak wiele wciąż nas dzieli i stawia wobec pytań, ile można jeszcze?

Także w zakonie przystępujemy co kilka lat do wyborów na różnych szczeblach. Czas ten poprzedzony jest rozeznaniem odpowiednich kandydatów oraz modlitwą o dokonanie właściwego wyboru. Nieszczęściem jest, kiedy czasami pojawia się pokusa, by do wyborów podchodzić na sposób świecki. Owszem, nawet jeśli się odbędą i zostaną zatwierdzone, mają w sobie rys czegoś, co nie do końca jest takie, jakim być powinno. Osobiście zawsze przypominam sobie i innym, że w wyborach chodzi o prawdziwą miłość i zdolność poświęcenia sił i talentów kandydatów dla społeczności, a co za tym idzie, dla dobra konkretnego człowieka i jego życia. Jeśli ten argument zostaje pominięty, a na pierwszy plan wysuwają się osobiste ambicje i pokusa władzy, której korzenie są tak stare jak świat po grzechu pierworodnym, może i często dochodzi do jakiejś trudnej sytuacji, która jest sama w sobie destrukcyjna i osłabiająca. A przecież wybrani powinni dbać raczej o rozwój i bezpieczeństwo społeczności i każdego z osobna. Coraz częściej jednak, niestety, zapominając o tym, wybory stają się coraz bardziej nasilającą się walką jednego obozu przeciw drugiemu. To jest bardzo smutny, a nawet tragiczny obraz. Czy zwycięża silniejszy? Nawet jeżeli tak, to ostatecznie „po owocach ich poznacie”. 

Przystępując do jakichkolwiek wyborów, staram się myśleć nie tylko o sobie i życiu mojej społeczności. Myślę także o przyszłości i o życiu tych, którzy przychodzą i przyjdą po mnie. Co im zostawię? Bezpieczny i w miarę urządzony dom czy wielkie nic, które będą musieli tworzyć sami. Oczywiście nie zwalnia nic kolejnych pokoleń przed pracą nad tym domem, jednak powinienem jako starszy pozostawić po sobie odpowiednie ku temu warunki, a także być jakimś wzorem postępowania i działania, co się zwie inaczej autorytetem, do którego mogą się odwoływać. Nie myśląc w tej perspektywie, prawie zawsze manifestuje się najpierw postawę wielkiego egoizmu, w której liczę się ja i tylko moje własne interesy. A przecież mam być odpowiedzialny także za innych, zwłaszcza za młodych, którym mam przekazać to, co najlepsze. Wielka szkoda, że dzisiaj brakuje coraz bardziej prawdziwych autorytetów, a jeszcze bardziej szkoda, kiedy nie zależy na tym, żeby te autorytety były. Dla mnie takim autorytetem jest nie tyle człowiek silny, co raczej stabilny, mądry, umiejący rozeznawać i dzięki temu podejmować właściwe decyzje. Jest to człowiek dialogu, dążący do zachowania pokoju i zgody, a także człowiek wysokiej kultury. Czy dzisiaj jeszcze tacy są? Czy raczej trzeba szukać ich „ze świeczką”? Jestem przekonany, że takich ludzi było i jest wielu, tylko często pozostają raczej w ukryciu, nie tworzą wokół siebie sztucznego splendoru, nie manipulują, a tym bardziej nie ulegają pieniactwu i nie dyszą nienawiścią. Często obserwując rzeczywistość, wydają się cierpieć, a ich mądry głos zagłuszany jest krzykiem innych. „Racz więc dać Twemu słudze serce rozumne do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?” – tak modlił się młody król Salomon do Boga. Co „spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. Bóg więc mu powiedział: „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale prosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, oto spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i pojętne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie” (1 Krl 3). To doskonała wręcz lekcja dla każdego.

Dla chrześcijanina jest jednak jeszcze jedna lekcja, bardziej doskonała, którą zostawił Jezus Chrystus. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 6-11). Św. Paweł, pisząc te słowa, będące charakterystyką Kogoś, kto jest prawdziwym autorytetem i Panem, mówi wspólnocie wierzących: „To (samo) dążenie niech was ożywia”. Uświadomienie sobie, że to krzyż, drzewo hańby, a nie wygodna posadka z wieloma profitami stał się prawdziwym tronem Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, wiele pokazuje. On na krzyżu umarł nie dla własnych korzyści i interesów, ale za życie wielu, a nawet każdego, kto się do Niego przyzna.

Jeden z polskich biskupów przypomniał ostatnio księżom swojej diecezji o czymś bardzo ważnym: „Zachęcajmy wiernych do tego, by uczestniczyli w wyborach, ale w wyborach ich nie zastępujmy. Obyśmy robili wszystko, by słupki poparcia rosły przede wszystkim Chrystusowi” (abp A. Galbas). Agitując za Chrystusem, wybieram także to, co Chrystusowe: Ewangelię i sposób życia, który ona kreśli. Ten sam biskup powiedział wcześniej do śląskich kobiet w Piekarach: „Ojczyzna to nasza matka! Kościół zachęca zarówno do biernego, jak i czynnego udziału w wyborach; do tego, by pozwolić się wybrać, jeśli mamy ku temu kwalifikacje i by wybierać tych, którzy najlepiej będą reprezentować, czy to w parlamencie, czy w samorządzie lokalnym, chrześcijańskie poglądy i zasady życia”. Wydaje mi się, że to są mądre i potrzebne słowa, które można, a nawet powinno się usłyszeć także w kościele. A reszta? Zależy od nas, także od Polonii zagranicznej, której nie odbiera się prawa do wybierania. Polska jest i będzie naszą matką, ojczyzną, o której zawsze trzeba myśleć z troską i miłością.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama