Paul Gauguin to wspaniały portrecista tahitańskich kobiet, malarz, o którego obrazy biją się największe muzea i galerie sztuki. To jednak również człowiek mający swoją mroczną stronę: alkohol, narkotyki i pociąg do kilkunastoletnich dziewcząt. Niedawno jedna z bardziej znanych amerykańskich kuratorek powiedziała dziennikarzowi The New York Times wprost: „Gauguin był aroganckim, przereklamowanym, protekcjonalnym pedofilem”. Ostro, ale czy słusznie?
Piękna Angela
Artysta pochodził z rodziny francusko-peruwiańskiej. Jego ojciec Clovis Gauguin był dziennikarzem, a matka, Aline Marie Chazal, córką peruwiańskiego arystokraty. Urodził się 7 czerwca 1848 roku w Paryżu. Kilka miesięcy później rodzina Gauguinów musiała opuścić Francję, gdyż Clovis zamieszany był w zamach na Napoleona Bonaparte. Zamieszkali w Peru. Warunki mieli luksusowe. Wpływowi krewni ze strony matki zapewnili im dom, wyżywienie i służbę.
Kiedy w 1853 roku matka z małym Paulem i jego starszą siostrą wrócili do Francji, zamieszkali w Orleanie. Po dekadzie nudnego życia na prowincji 17-letni Paul zaciągnął się na statek handlowy płynący do Rio de Janeiro. Kiedy okazało się, że i to nie jest fascynującym zajęciem, szybko przerzucił się na marynarkę wojenną. Po pięciu latach rzucił wojsko i został maklerem giełdowym. Fach nie był może zbyt ekscytujący, ale przynajmniej zapewniał dostatnie życie.
Nastał też czas na założenie rodziny. Dunka, Mette, poznała Gauguina, kiedy pracowała jako guwernantka. Po ślubie zajęła się własnym potomstwem, gdyż małżeństwo doczekało się piątki dzieci. Wiedli życie spokojne, a nawet nudnawe, co Mette często wypominała niezbyt towarzyskiemu mężowi. Paul nie bronił żonie zapraszania znajomych do ich domu, ale sam wolał chodzić po galeriach i muzeach oraz na lekcje malarstwa. Poznał wtedy m.in. kilku paryskich impresjonistów, z którymi wystawiał swoje obrazy. Niestety, kolekcjonerzy nie chcieli ich kupować. Jeden z pierwszych obrazów zatytułowany Piękna Angela, kupił… inny malarz, Edgar Degas.
W pogoni za pasją
Kiedy w życiu Gauguina zapanował względny spokój, krach na giełdzie spowodował, że rzucił on pracę. Jeden z pokoi w rodzinnym domu przeznaczył wówczas na pracownię malarską. Początkowo żona patrzyła na niego z politowaniem, z czasem z nieukrywaną złością. Pasja pochłaniała czas, którego Paul nie miał dla niej i dzieci, a także ich oszczędności. Problemy finansowe zmusiły Gauguinów do wyprowadzki w rodzinne strony Mette, ale wyjazd do Kopenhagi też nie rozwiązał problemów.
Malarz uznał, że w takich warunkach nie może tworzyć i wyjechał do Bretanii. Tam poznał Vincenta van Gogha, z którym połączyła go wielka, acz trudna przyjaźń. Przez kilka miesięcy artyści dzielili ze sobą pracownię. Dopóki każdy był zajęty swoją twórczością, było dobrze, ale w życiu codziennym iskrzyło. Obaj byli cholerykami, w powietrzu nieustannie latały talerze, obelgi i groźby. Kiedy się zmęczyli, dopadała ich frustracja i melancholia. W końcu Gauguin nie wytrzymał i zrobił to, co zawsze robił, kiedy potrzebował odmiany, czyli wsiadł na statek. Ten akurat płynął do Polinezji.
Po kilku miesiącach malarz wysiadł na jednej z wysp – Tahiti. Nie przypuszczał wtedy, że dzięki tej decyzji stworzy kilkanaście genialnych obrazów, które po latach zapewnią mu nieśmiertelność. Kiedy Gauguin wysiadł na ląd, okazało się, że w porcie jest zaskakująco dużo Europejczyków. Polinezja niedawno stała się kolonią francuską. By uciec od tłumów, udał się w głąb wyspy. Egzotyczny, wyrafinowany Europejczyk wzbudził tam naturalne zaciekawienie. A on odkrył w sobie zainteresowanie do portretowania młodych dziewcząt, które dopiero zaczynały stawać się kobietami.
Grzech i klątwa
Jego pierwszą muzą i kochanką została o 30 lat młodsza Tehura. Ponoć uwiódł go jej melodyjny głos. Tehura początkowo tylko pozowała, z czasem została kochanką, potem służącą. Po jakimś czasie dziewczyna popadła w obłęd, zaczęła słyszeć głosy. Malarz porzucił ją bez wahania. Kolejna muza, Pahura, była jeszcze młodsza! Miała zaledwie 15 lat, długie, ciemne włosy i pachnącą czekoladową skórę. Kiedy Paul zaproponował jej pozowanie, dziewczyna nie wahała się długo. Niestety, wpadła w ten sam schemat co jej poprzedniczka. Co gorsze, ona również zaczęła słyszeć głosy.
Gauguin porzucił i ją, ale nie tkwił długo w samotności. Tohotaua, nowa miłość artysty, była jeszcze młodsza. Początkowo nie chciała pozować do obrazów, więc została kochanką artysty, urodziła mu kilkoro dzieci. Gauguin po latach znowu zaczął namawiać ją do pozowania. Ona początkowo opierała się, tłumacząc ilością pracy w domu i przy dzieciach. Wtedy Paul postanowił, że przy pomocy przyjaciela zrobi jej fotografię i z niej będzie malował portret. Ostatecznie młoda kobieta uległa.
Miała wówczas zaledwie 20 lat, ale jej zwiotczałe piersi nie wyglądały zbyt estetycznie, więc malarz i fotograf postanowili owiązać je pareo. Po sesji zdjęciowej Tahitanka wpadła w histerię. Wyznała malarzowi, że uległa mu z miłości, ale teraz dopadnie ją klątwa, gdyż według wierzeń maoryskich portretowanie człowieka zabiera jego duszę. Nie wiedziała, że jej ukochany Francuz od lat zna ten przesąd.
Co ciekawe, Gauguin nigdy nie zapomniał o swojej prawowitej żonie. Utrzymywał z nią kontakt listowny. Oczywiście nie ukrywał, że maluje młode kobiety, chciał w ten sposób uprzedzić wszelkie niewygodne pytania na wypadek powrotu. Po prostu wstydliwe i skandaliczne wątki omijał. Pisał:
„Namalowałem nagą młodą dziewczynę. W tej sytuacji wystarczy drobiazg i stanie się nieprzyzwoita. Jednakże chcę, żeby była taka, jaka jest, interesują mnie linie i ruch. A więc dodaję jej twarzy odrobinę przerażenia. Ten strach musi mieć przynajmniej pretekst, jeśli już nie wyjaśnienie, i to w postaci Maoryski. W tradycjach tego ludu istnieje wielki strach przed duchami zmarłych. U nas młoda dziewczyna bałaby się zaskoczenia w tej pozycji. (Tutejsza kobieta bynajmniej). Muszę oddać jej przerażenie przy użyciu środków jak najmniej literackich, nie tak jak to robiono dawniej”.
Życie wśród bohemy
Po jakimś czasie malarz miał już dość wyspy i panujących tam zabobonów. Postanowił wrócić do Europy. Liczył, że egzotyczne obrazy znajdą nabywców. Wystawa, którą otworzył w 1893 r. w galerii Durand-Ruela, nie okazała się jednak takim sukcesem, na jaki liczył. Choć prasa łaskawie spojrzała na jego twórczość, ludzie nie zrozumieli prac artysty, uznali je wręcz za wulgarne dziwadła. Malarz zdołał sprzedać zaledwie jedenaście z nich.
Niedługo potem pocieszał się w ramionach kolejnej egzotycznej piękności, Annah. Podawała się ona za Jawajkę, choć tak naprawdę była Hindo-Malajką. Wkrótce kobieta została modelką, przyjaciółką i pokojówką artysty. Prowadzili ekstrawaganckie życie wśród paryskiej bohemy. Ale i ten związek szybko się skończył. Kiedy pewnego dnia Annah została wyśmiana przez marynarzy, Gauguin w obronie kobiecego honoru wdał się w bójkę. Skończył ją ze złamaną nogą, a wkrótce doszło uzależnienie od morfiny i depresja. Kochanka zaczęła pokazywać pazury, kłótnie i wyzwiska stały się codziennością. Paul nie miał siły na walkę, nie miał siły na nic. Ostatecznie Annah uciekła, uprzednio dokładnie plądrując pracownię artysty.
Burzenie tabu
Paul Gauguin powrócił na wyspy, ale jego organizm wycieńczony przez chorobę weneryczną, alkohol i inne używki stracił siły. Zmarł 8 maja 1903 roku na wyspie Hiva Oa. Nikogo nie obchodziły jego płótna ani on sam. Dziś jego sztuka warta jest miliony, ale od lat trwają dyskusje nad tym, czy kogoś takiego jak on (w domyśle – pedofila) należy promować jako artystę.
Ci, którzy próbują bronić malarza, zwracają uwagę na fakt, że na Polinezji życie seksualne rozpoczynało się w tamtym okresie około 12. roku życia, zaraz po osiągnięciu przez dziewczynkę dojrzałości płciowej. Nie było to więc niczym wyjątkowym. Z drugiej strony malarz miał świadomość, że burzy europejskie tabu kulturowe. Ale to przekonanie nie przeszkadzało mu współżyć z nieletnimi, traktować jak służące. Najpierw zabierał im ciało, potem i duszę.
Małgorzata Matuszewska