Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 13:39
Reklama KD Market

Potworna Lucy

Potworna Lucy
(fot. Pixabay)

Wybierała bliźniaki i trojaczki. Zabijała je, kiedy reszta personelu medycznego była akurat na przerwie. Wstrzykiwała powietrze do kroplówek, podawała toksyczne dawki insuliny lub karmiła na siłę mlekiem. Zamordowała w ten sposób siedmioro noworodków, w tym pięć dziewczynek i dwóch chłopców. Kolejnym sześciu cudem udało się przeżyć...

Trzy zawały serca

Ta historia nadaje się na scenariusz horroru. Wydarzyła się jednak naprawdę. Lucy Letby, młoda brytyjska pielęgniarka o wyglądzie tak niewinnym, że bez zastanowienia większość oddałaby jej pod opiekę własne dzieci, jest dziś jedną z najbardziej znienawidzonych seryjnych morderczyń w historii Wielkiej Brytanii. Koszmar w szpitalu hrabstwa Chester zaczął się w 2015 roku, trzy lata po tym, jak 21-letnia Lucy rozpoczęła tam pracę.

Młodą pielęgniarkę skierowano na oddział intensywnej opieki noworodków. Wkrótce zaczęły umierać tam w pełni zdrowe wcześniaki. Pierwszy raz w nocy 8 czerwca 2015 roku chłopiec, którym opiekowała się Lucy, nagle dostał zapaści. 28 godzin później przytomność straciła jego siostra bliźniaczka. Przerażeni rodzice kolejny dzień spędzili przy jej inkubatorze. W końcu przekonano ich, by odpoczęli. Wtedy Letby nakarmiła dziewczynkę, niedługo potem ta dostała zapaści.

Wkrótce rozchorował się kolejny wcześniak, zdrowy dotąd chłopiec. Mimo że Letby nie była jego pielęgniarką, widziano ją stojącą nad monitorem, gdy włączył się alarm. Kolejna ofiara, tym razem dziewczynka, zmarła 22 czerwca, po tym, jak trzykrotnie doznała zawału serca. Kilka dni później zmarł następny zdrowy wcześniak. We wszystkich przypadkach zauważono niezwykłą wysypkę na skórze zmarłych. A na prześwietleniach ich żołądki i jelita wypełniał tajemniczy gaz.

4 sierpnia matka kolejnego chłopca zastała Lucy w trakcie, jak potem określiła, ataku. Noworodek krwawił z ust i płakał. Kiedy matka próbowała interweniować, usłyszała od Lucy: – Zaufaj mi. Jestem pielęgniarką. Niedługo potem niemowlę zmarło. W jego wymiocinach znaleziono krew. Następnego wieczoru jego brat bliźniak doznał drastycznego spadku poziomu cukru we krwi. Dziecko przeżyło, ale badanie krwi wykazało, że ktoś podał mu ogromną dawkę insuliny. Chłopiec leżał wtedy w pokoju, w którym Letby opiekowała się innym wcześniakiem.

7 września rodzice świętowali na oddziale setny dzień życia kolejnego niemowlaka. Rozwieszono transparenty, przygotowano tort, a Lucy nakarmiła dziewczynkę. Niedługo potem ta zaczęła bardzo intensywnie wymiotować, jej tętno i tlen spadły do niezwykle niskiego poziomu. Dostała zapaści. Przeżyła, ale pozostała niepełnosprawna. Lekarz biegły stwierdził, że wyjaśnienie tak mocnych wymiotów było jedno: dziecko zostało niemal śmiertelnie przekarmione mlekiem. Zauważono też, że pierwszy kryzys nastąpił w dniu, w którym pierwotnie miała się urodzić.

Kolejny noworodek zmarł 23 października. Tak jak wcześniej, stwierdzono u niego nadmiar powietrza w żołądku i nietypowe plamy na skórze. Ktoś zauważył, że Lucy stała obok inkubatora dziewczynki, gdy ta umierała.

Powietrze w żyłach

W sumie w 2015 i 2016 roku szpital odnotował 15 niewyjaśnionych zgonów noworodków. Dwa razy więcej niż średnia roczna. Zaalarmowany personel kilka razy powiadamiał zarząd placówki. W końcu w lipcu 2016 roku podjęto decyzję o nieprzyjmowaniu na oddział wcześniaków urodzonych przed 32. tygodniem ciąży. A Lucy, którą personel od dawna podejrzewał, przeniesiono na inne stanowisko. Napisała wtedy skargę do zarządu, sugerując spisek lekarzy. Przyznano jej rację. Dyrektor naczelny osobiście przeprosił pielęgniarkę i zapewnił, że wyciągnie konsekwencje wobec personelu. W styczniu 2017 otrzymała od grupy list z przeprosinami.

W marcu 2017 szpital powiadomił w końcu policję. W śledztwo zaangażowano doktor Sandie Bohin. Studiując zdjęcia rentgenowskie zmarłych dzieci, zauważyła ona pęcherzyki powietrza w ich żyłach. Nigdy w swojej karierze nie widziała czegoś takiego. Przypomniała sobie rodziców i lekarzy opowiadających o agonalnych krzykach noworodków. Niektóre płakały przez 30 minut nonstop. Było to niezwykłe, bo wcześniaki z natury w ogóle nie krzyczą. Chyba że są w ogromnym bólu. Tak dzieje się, gdy w krwiobiegu lub żołądku pojawią się pęcherzyki powietrza, które potem przedostają się do tętnic i dochodzą do serca, powodując zawał.

Śledztwo wykazało finalnie oficjalną podejrzaną – Lucy Letby. Ona jedyna była na oddziale podczas każdej śmierci i każdego kryzysu. Nawet kiedy nie miała dyżuru. Zgłaszała się wtedy na ochotnika. Koronnym dowodem przeciwko pielęgniarce była jej własna notatka, którą policja znalazła w domu podejrzanej. „Nie zasługuję na to, żeby żyć. Zabiłam je celowo, bo nie byłam wystarczająco dobra dla nich” – pisała Lucy, kończąc wielkimi literami: „JESTEM ZŁEM. ZROBIŁAM TO”.

Uśmiech mordercy

Lucy Letby oskarżono o siedem morderstw noworodków i piętnastokrotne usiłowanie zabójstwa poprzez podanie im insuliny, wstrzykiwanie do żył powietrza lub przekarmianie. Sensacyjny proces rozpoczął się w październiku 2022 roku. Zeznawało trzystu świadków. Przygotowano tysiące stron prezentacji, podczas których ujawniono mrożące krew w żyłach szczegóły. Lucy wykazywała się wyjątkowym okrucieństwem.

Jeśli wcześniak nie umierał za pierwszym razem, próbowała do skutku, przedłużając jego cierpienie tygodniami. Po śmierci proponowała zdruzgotanym rodzicom, że umyje ciało dziecka i zrobi mu ostatnie zdjęcie. Jedna z matek wspominała, że podczas takiej kąpieli na twarzy Lucy dostrzegła uśmiech. Pielęgniarka przygotowywała też z zapałem książeczki pamiątkowe dla rodziców i ubierała dzieci na pogrzeb. Wysłała rodzinie kartę z kondolencjami, a jej zdjęcie zachowała w telefonie. Po śmierci dziecka śledziła profil rodziców na Facebooku. Jakby ich cierpienie przynosiło jej satysfakcję.

W sierpniu 2023 roku Lucy uznano winną siedmiu morderstw oraz sześciu prób morderstwa i skazano na dożywocie. Nigdy nie zdradziła motywu zbrodni. Do końca utrzymywała, że jest niewinna. Co ciekawe, sama przyszła na świat podczas bardzo trudnego porodu. Podobno była bardzo wdzięczna pielęgniarkom za to, że uratowały jej wtedy życie.

Joanna Tomaszewska


fifth-avenue-2850466_1920

fifth-avenue-2850466_1920

Keith-Urban_fot_Mick_Tsikas_EPA_Shutterstock

Keith-Urban_fot_Mick_Tsikas_EPA_Shutterstock

New_College_of_Florida's_College_Hall_&_Cook_Hall_Rear_Elevations_Wiki

New_College_of_Florida's_College_Hall_&_Cook_Hall_Rear_Elevations_Wiki

Panama_Canal_Gatun_Locks_Wiki

Panama_Canal_Gatun_Locks_Wiki

Swiatowid_Wiki

Swiatowid_Wiki

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama