To niezwykle proste ciasteczka, które mają nawiązywać do bardzo popularnego kiedyś sernika z brzoskwiniami. Nie będę również ukrywać, że sezon na brzoskwinie też mi przywiódł na myśl taki deser.
Kiedy robiłam go specjalnie dla Was, żeby uwiecznić go na zdjęciach, to za oknami było ponad 40 st. Celsjusza. W domu niewiele mniej, bo klimatyzacja nadal nie jest standardem w polskich domach. Ale mimo wszystko włączyłam piekarnik, bo stwierdziłam, że warto.
Zdecydowanie było warto. Te mini serniczki wyszły bosko. Są delikatne, wilgotne i wypełnione pysznymi brzoskwiniami. Po prostu rozpływają się w ustach, a testujący ocenili je na 11 w skali 1-10. Teraz Wasza kolej. Smacznego!
Składniki:12 ciasteczek oreo1½ szklanki serka kremowego (ja użyłam brzoskwiniowego)1 szklanka białego sera (półtłusty lub tłusty)½-⅔ szklanki cukru (zależy, jakiego sera użyjesz, jeśli jest smakowy i słodzony, to lepiej mniej cukru)1 budyń śmietankowy (w proszku)1 łyżeczka ekstraktu waniliowego1 jajko1 łyżeczka startej skórki z cytryny lub pomarańczy1 brzoskwinia lub nektarynka
Polewa:½ tabliczki białej czekolady1 łyżka śmietanki (heavy cream)owoce do ułożenia na wierzchu
Czas wykonania: 20 minCzas pieczenia: 20 minCzas chłodzenia (opcjonalnie): 1 hPorcje: 12 mini serniczków
Sposób wykonania:Przygotuj formę na 12 muffinów, w zagłębienia włóż papilotki.Piekarnik nagrzej do 360℉.Ciasteczka posiekaj grubo i włóż do papilotek.Wszystkie sery, cukier, budyń, ekstrakt waniliowy i skórkę z cytrusów włóż do blendera i zmiksuj na jednolitą masę.Brzoskwinię pokrój w drobną kostkę i dodaj do masy serowej.Masę wyłóż na ciasteczka do wysokości papilotki. Wstaw do piekarnika i piecz przez ok. 20 minut do ścięcia się masy. Wyjmij z piekarnika i przestudź.W małym rondelku podgrzej śmietankę. Kiedy jest gorąca, dodaj czekoladę i mieszaj, aż się rozpuści.Wierzch posmaruj cienką warstwą roztopionej czekolady, ułóż owoce. Możesz jeszcze udekorować listkami mięty.Dobrze jest wstawić takie mini serniczki na 1 h do lodówki, ale nie jest to konieczne.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks