Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 10:32
Reklama KD Market
Reklama

Mordercza seria Daisy

Mordercza seria Daisy
Zdjęcie policyjne Daisy de Melker (fot. Wikipedia)

Sprawa Daisy de Melker, z domu Hancorn-Smith, to historia zbrodni, która wstrząsnęła Południową Afryką w pierwszej połowie XX wieku. Urodzona 1 czerwca 1886 roku, Daisy dorastała w społeczności, w której role obu płci były ściśle określone i zakorzenione głęboko w tradycji. Kobietom przypisywano automatycznie rolę żon i matek, a ich ewentualne kariery zawodowe należały do wyjątków…

Zabójstwa partnerów

De Melker była jednym z 11 dzieci w domu. W wieku 12 lat wyprowadziła się do dzisiejszego Zimbabwe, żeby zamieszkać ze swoim ojcem oraz dwoma braćmi. Jednak życie na wsi nie było dla niej wystarczająco ekscytujące, w związku z czym wróciła do RPA, gdzie podjęła pracę jako pielęgniarka w domu opieki w Durbanie. Podczas wyjazdu do Rodezji poznała Berta Fullera. Młody urzędnik skradł Daisy serce i para szybko zdecydowała się zawrzeć małżeństwo.

Bert był pierwszym mężczyzną, który pojawił się w życiu de Melker, a oboje byli rzekomo bardzo w sobie zakochani. Jednak zanim jeszcze doszło do ceremonii ślubnej, Fuller zachorował na tzw. gorączkę czarnej wody, która wyprawiła go na tamten świat. Gorączka czarnej wody jest jednym z rzadszych, ale najgroźniejszych powikłań malarii. W jej przebiegu dochodzi do niewydolności nerek i zaburzeń działania układu krwionośnego.

Daisy towarzyszyła swojemu niedoszłemu mężowi do ostatniej chwili. Znajdowała się u jego boku, kiedy umierał w dzień ich planowanego ślubu. Zostawił po sobie testament, w którym przekazał swojej narzeczonej niewielki spadek.

Daisy dość szybko otrząsnęła się po śmierci swojego ukochanego. 18 miesięcy po jego odejściu znalazła mężczyznę, który stał się jej pierwszym mężem. W wieku 23 lat poślubiła 36-letniego hydraulika Williama Alfreda Cowle’a. Ich ślub odbył się w marcu 1909 roku, a de Melker urodziła pięcioro dzieci, choć niestety czworo z nich zmarło wkrótce po porodzie. Ich ostatnim dzieckiem był Rhodes Cecil, który przyszedł na świat w czerwcu 1911 roku i zdołał przeżyć.

Wczesnym rankiem 11 stycznia 1923 roku William rozchorował się z chwilą, gdy jego żona podała mu siarczan magnezu. Środek ten ma działanie łagodzące zmęczenie i bóle mięśni. Lekarz, który zbadał Williama, nie uznał jego stanu za poważny i przepisał mu mieszaninę bromków. Jednak wkrótce po wyjściu z gabinetu lekarskiego stan Williama się pogorszył. Zaniepokojona żona wezwała innego lekarza.

Jednak kiedy medyk zjawił się na miejscu, z ust Cowle’a wypływała piana, miał siną twarz, a nawet najmniejszy dotyk sprawiał mu ogromny ból. Przeszywające krzyki mężczyzny ucichły dopiero w chwili zgonu. Jedyną spadkobierczynią Williama była jego żona Daisy. Mimo podejrzeń otrucia strychniną śmierć uznano za naturalną, a kobieta otrzymała spadek w wysokości 1795 ówczesnych funtów.

Trzeba dodać, że w obliczu objawów, jakie miał Cowle przed śmiercią, drugi lekarz podejrzewał zatrucie strychniną i odmówił podpisania aktu zgonu. Jednak sekcja zwłok przeprowadzona przez chirurga okręgowego doktora Williama Fergusa nie wykazała niczego podejrzanego. Za przyczynę śmierci uznano przewlekłe zapalenie nerek i krwotok mózgowy.

Trzy lata później w życiu Daisy pojawił się kolejny mężczyzna – Robert Sproat, który również był hydraulikiem. Dziesięć lat różnicy wieku nie przeszkadzała pielęgniarce, która od początku miała wobec swojego nowego partnera pewien plan. W październiku 1927 roku Robert podzielił losy swojego poprzednika. Mężczyzna niespodziewanie zachorował, cierpiał na bolesne skurcze mięśni, jednak zdołał przeżyć pierwszy atak na swoje życie.

Nieco później zdecydował się na wypicie piwa w towarzystwie swojej żony i pasierba. Sproat nie przeżył tego toastu. Po jego śmierci nie przeprowadzono sekcji zwłok, a lekarz stwierdził, że przyczyną zgonu była miażdżyca i wylew krwi do mózgu. Daisy wzbogaciła się o kolejny spadek, tym razem w wysokości 4 tysięcy funtów, do których doliczono fundusz emerytalny zmarłego w wysokości 560 funtów.

Morderstwo syna

Ostatnią ofiarą Daisy był jej własny syn. Pod koniec lutego 1932 roku przebyła wiele kilometrów, żeby zdobyć odpowiednią ilość arszeniku. Niecały tydzień później trucizna, która miała służyć do zabicia kota, znalazła się w termosie z kawą i pozbawiła życia jej syna. Współpracownik Rhodesa po wypiciu kawy przygotowanej przez Daisy poczuł się źle. Mężczyzna przeżył, jednak całkowicie inny koniec spotkał Cecila. Syn de Melker rozchorował się i kilka dni później zmarł. Sekcja zwłok niczego nie wykazała, a za przyczynę śmierci uznano malarię mózgową.

Powód zabicia własnego syna wydaje się niejasny, jednak w odróżnieniu od poprzednich morderstw nie chodziło o motyw finansowy. Wydaje się, że 20-letni Cecil stawał się dla swojej matki ciężarem. Jednak najbardziej oczywistym wyjaśnieniem jest to, że kobieta po prostu go nie lubiła, a syn był dla niej rozczarowaniem. Daisy rozpieszczała go przez całe życie, jednak w zamian nie otrzymała od niego nic, nawet wdzięczności.

21 stycznia 1931 roku Daisy Sproat wyszła za mąż po raz trzeci. Jej mężem był wdowiec, Sydney Clarence de Melker, który podobnie jak jej dwaj poprzedni mężowie był hydraulikiem. Stał się on jedynym partnerem Daisy, który przetrwał ten związek, ponieważ już w następnym roku mordercza kariera de Melker skończyła się.

Podejrzliwy szwagier

Przez ponad dwie dekady de Melker działała bezkarnie. Jednak 15 kwietnia 1932 roku szwagier Daisy, William Sproat, zgłosił władzom swoje podejrzenia dotyczące śmierci jego brata Roberta. Wydano w związku z tym nakaz ekshumacji zwłok Roberta oraz Rhodesa. Stwierdzono, że szczątki tego drugiego znajdowały się w bardzo dobrym stanie, co jest charakterystyczne przy obecności w ciele dużej ilości arszeniku. Patolog sądowy był w stanie wyizolować ślady arsenu we wnętrznościach, kręgosłupie i włosach zmarłego.

Chociaż ciała Cowle’a i Sproata były w dużej mierze rozłożone, w kręgach obu mężczyzn znaleziono ślady strychniny. Ich kości miały ponadto różowawe zabarwienie, co sugerowało, że spożyli różową strychninę, która była wówczas powszechna. Ślady arsenu znaleziono również we włosach i paznokciach Jamesa Webstera, ocalałego kolegi Rhodesa. Ponadto w toku śledztwa pojawiły się dowody na to, że Daisy zakupiła truciznę kilka dni przed zgonem obu swoich mężów.

Wkrótce de Melker została aresztowana i oskarżona o zamordowanie wszystkich trzech mężczyzn. Zainteresowanie opinii publicznej sprawą wzrosło, a gazety szeroko opisywały tę historię. Proces Daisy był sensacją, o której rozpisywały się gazety nie tylko w RPA, ale w wielu innych krajach. Kolejki widzów ustawiały się każdego dnia na wiele godzin przed rozpoczęciem sądowych obrad. W ostatnim dniu rozprawy niektórzy widzowie, którzy czekali całą noc na zapewnienie sobie miejsca w sali sądowej, sprzedawali swoje bilety z dużym zyskiem.

Trucicielka w sądzie

W tamtych czasach było normalne to, że każdy oskarżony o morderstwo, zgodnie z prawem Republiki Południowej Afryki, był sądzony przez sędziego i ławę przysięgłych, chociaż prawo dawało im też możliwość bycia sądzonym przez sędziego i dwóch asesorów. Ponieważ opinia publiczna była zdecydowanie przeciw de Melker, za radą swojego obrońcy podsądna wybrała to drugie rozwiązanie, by uniknąć ferowania werdyktu przez ławników.

Postępowanie zostało wszczęte przed sędzią Williamem Greenbergiem i dwoma innymi sędziami. De Melker usłyszała trzy zarzuty. Po pierwsze, około 11 stycznia 1923 roku w Bertrams lub w jego pobliżu, w dystrykcie Johannesburg, zamordowała swego męża Williama Alfreda Cowle’a, trując go strychniną. Po drugie, około 6 listopada 1927 roku w tej samej dzielnicy zamordowała swojego drugiego męża, Roberta Sproata, trując go strychniną, a po trzecie, około 5 marca 1932 roku uśmierciła swojego syna Rhodesa Cecila Cowle’a, podając mu arszenik.

Rozprawa trwała trzydzieści dni. Prokuratorzy przedstawili sześćdziesięciu świadków. Skorzystali między innymi z zeznań doktora J.M. Watta, toksykologa i profesora farmakologii na Uniwersytecie Witwatersrand. Zeznawał również farmaceuta Abraham Spilkin, od którego de Melker kupiła arszenik. Spilkin skontaktował się z policją z chwilą, gdy rozpoznał kobietę na zdjęciu w gazecie jako „panią D.L. Sproat”, która podpisała jego rejestr sprzedanych trucizn.

Ostatecznie sędzia uznał, że skarżący nie byli w stanie jednoznacznie udowodnić, iż Cowle i Sproat zmarli w wyniku zatrucia strychniną. Jednak w przypadku Rhodesa przytoczył szereg niepodważalnych dowodów, takich jak obecność arszeniku w ciele zmarłego, ślady arsenu w filiżance kawy, ślady tej samej substancji w termosie, itd. Sędzia skazał podsądną na karę śmierci.

Przed wydaniem wyroku sędzia spojrzał bezpośrednio na de Melker, której twarz zbielała i przez chwilę wydawało się, że może zemdleć. – Została pani uznana winną zabójstwa syna, Rhodesa Cecila Cowle’a. Czy ma pani coś do powiedzenia, zanim wydam wyrok? – zapytał. W sądzie zapadła głucha cisza. – Nie jestem winna otrucia syna – odpowiedziała podsądna. Były to ostatnie słowa, jakie wygłosiła publicznie.

Ciemna strona natury

Warto podkreślić, że proces i wyrok Daisy de Melker wywołały dyskusję na temat jej zdrowia psychicznego oraz możliwości używania badań psychiatrycznych w procesach karnych. Część opinii publicznej była przekonana, że Daisy była psychicznie chora i że jej wyrok powinien zostać złagodzony. Inni natomiast uważali, że jej działania były zaplanowane i przemyślane, co wskazywałoby na jej winę.

Daisy de Melker została stracona przez powieszenie, stając się jedną z najsłynniejszych przestępczyń w historii RPA. Jej historia stała się przedmiotem licznych opracowań, tematem filmów, książek i debat publicznych, które kontynuowano przez dziesięciolecia. Sprawa ta była też często analizowana jako przykład rozdźwięku między tradycyjnymi oczekiwaniami dotyczącymi ról kobiet i mężczyzn w społeczeństwie a zmieniającymi się normami społecznymi.

Historia Daisy de Melker to przypomnienie o ciemnej stronie ludzkiej natury i zdolności jednostek do popełniania przestępstw, które wstrząsają społeczeństwem. Jej przypadek pokazuje, że nawet w przeszłości, kiedy wiedza o psychologii i kryminologii była mniej rozwinięta niż dzisiaj, społeczeństwo było zdolne do analizowania złożonych kwestii związanych z przestępczością i sprawiedliwością. W RPA panował wtedy system rasistowskiego apartheidu, co jednak nie miało z morderstwami i procesem nic wspólnego, ponieważ wszystkie osoby zaangażowane w ten dramat były rasy białej.

Jeśli de Melker nie była chora psychicznie, zagadką pozostaje to, dlaczego w bardzo krótkim czasie zmieniła się z empatycznej i kochającej kobiety w wyrachowaną zabójczynię. Głównym motywem jej zbrodni wydawały się być korzyści majątkowe, ale w grę nie wchodziły zbyt wielkie sumy pieniędzy. Ponadto zastanawiające jest to, dlaczego policja przez wiele lat nie zainteresowała się tym, iż do zgonów trzech osób związanych z Daisy doszło w niejasnych i podejrzanych okolicznościach.

Niektórzy są zdania, iż w tamtych latach w RPA uważano możliwość popełniania zbrodni przez białą kobietę za bardzo mało prawdopodobną. Gdyby nie dociekliwość jej szwagra, Daisy de Melker mogłaby nigdy nie stanąć przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Ostatecznie straciła życie w wieku zaledwie 46 lat.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama