Prawie pięć tysięcy osób wymaszerowało w sobotę, 12 sierpnia z Chicago w 36. Polonijnej Pielgrzymce, by następnego dnia, w niedzielę, 13 sierpnia, dotrzeć do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Szli do Sanktuarium prowadzonego przez Ojców Salwatorianów ze swoimi troskami i zmartwieniami, prosząc w modlitewnych intencjach o siłę w pokonywaniu trudności. Wśród pielgrzymujących znajdowały się dzieci niepełnosprawne, matki z wózkami, starsi i młodzi. „Przyjdź, zaprowadzę Cię do Jezusa!” było hasłem wydarzenia.
W tym roku bazą wyjściową Pielgrzymki był kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na południu Chicago. Przez poprzednie długie lata tę rolę pełnił kościół św. Michała na południu Chicago; niestety został on sprzedany i rozebrany. Dla wielu pątników dzień rozpoczął się bardzo wcześnie rano, bo już o godzinie 5:30 am zbierano się w poszczególnych parafiach, skąd autokarami dowożono pielgrzymów do miejsca wymarszu. Wierni ruszyli na trasę tuż po mszy świętej, która rozpoczęła się około godziny 8 rano. Przewodniczył jej już po raz kolejny biskup pomocniczy diecezji Brooklynu w Nowym Jorku, JE ks. Witold Mroziewski.
Na mszy był także obecny konsul generalny RP w Chicago Paweł Zyzak, który po nabożeństwie skierował kilka zdań do uczestników Pielgrzymki: „Jestem z Was Państwo bardzo dumny, że przez tak długi czas podtrzymujecie tradycję polonijnej pieszej pielgrzymki. Podtrzymujecie w ten sposób tradycję maryjną, ale także wspaniałą tradycję polską. Życzę Państwu radosnej, pogodnej pielgrzymki z pieśnią na ustach”. List do uczestników skierował także prowincjał Polskiej Prowincji Salwatorianów ks. Józef Figiel.
Tegorocznym hasłem, które prowadziło pątników XXXVI Pieszej Polonijnej Pielgrzymki Maryjnej Chicago-Merrillville były słowa: „Przyjdź, zaprowadzę Cię do Jezusa!”. Po raz pierwszy głównym przewodnikiem Chicago do Merrillville był ksiądz Paweł Krężołek – salwatorianin od 20 lat. Na co dzień ks. Paweł jest przełożonym domu zakonnego w Bielsku-Białej.
Pierwszy dzień wędrówki zakończył się po prawie 17 milach w sobotę wieczorem w Sanktuarium Matki Boskiej Ludźmierskiej w Munster (Indiana). W tym miejscu czekał na nich nocleg i oczywiście wieczorna msza święta. W niedzielę rano wyruszono ponownie na pielgrzymkową trasę w jeszcze większej liczbie uczestników, ponieważ wiele osób dopiero drugiego dnia mogło podjąć trud maszerowania. Do Sanktuarium w Merrillville zawitało ponad dwadzieścia tysięcy osób, ponieważ do aktywnych uczestników dołączyły już na miejscu ich rodziny, aby powitać pątników u celu Pielgrzymki.
Po dotarciu do Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej w Merrillville pielgrzymi po chwili wytchnienia i posiłku wzięli udział w kończącej wydarzenie mszy świętej. Jej gospodarzem był ks. Mikołaj Markiewicz, kustosz tegoż Sanktuarium. Słowo Boże wygłosił biskup pomocniczy diecezji Brooklyn w Nowym Jorku JE ks. Witold Mroziewski.
Wśród uczestników wielu szło po raz kolejny, poszukując wsparcia, energii i zrozumienia społeczeństwa nas otaczającego, jak Renata Cetera, dla której to już 12. Pielgrzymka: – Bliskość Boga i Maryi jest dla mnie podczas pielgrzymowania wręcz namacalna. Ta siła wspólnej modlitwy tysięcy pielgrzymów dodaje mi skrzydeł i „ładuje moje akumulatory” na cały rok. Wracam „innym” człowiekiem, a na pewno staram się być lepszym człowiekiem, jako żona, matka, członek rodziny, współpracownik czy koleżanka. Bardziej otwarta na drugiego człowieka i na pewno mniej krytyczna w stosunku do innych ludzi, bardziej wyrozumiała. Uczę się kochać ludzi takimi, jacy są, chociaż to nie jest proste wyzwanie – podkreśliła.
Sporo uczestników debiutowało w wydarzeniu. Kamila Nowicka podjęła wyzwanie po raz pierwszy: – Tutaj w Chicago idę pierwszy raz, ale chodziłam w Polsce. Byłam tam trzynaście razy na pielgrzymkach. W tym roku, po raz pierwszy, po dwudziestu latach zdecydowałam się wziąć udział. Mam nadzieję, że podołam zmaganiu i wrócę do domu mocniejsza i podbudowana psychicznie – stwierdziła.
Swój udział tak podsumowała Katarzyna Romanowska: – Wraz z grupą „aniołków” z Fundacji You Can Be My Angel szliśmy w Pielgrzymce, niosąc intencje za naszych podopiecznych, za chore dzieciaki, za ich rodziców i naszych darczyńców. Miałam w sercu także prywatne intencje. Jestem bardzo dumna, bo po raz pierwszy poszli ze mną synowie – wskazała.
Organizatorzy Pielgrzymki, która jest ogromnym wyzwaniem logistycznym, po raz kolejny stanęli na wysokości zadania. O bezpieczeństwo i komfort pielgrzymów dbało ponad dwustu wolontariuszy, sama służba medyczna, składająca się z lekarzy i pielęgniarek, liczyła sześćdziesiąt osób. Oprawę muzyczną, jak co roku, zapewniła świetnie przygotowana młodzież z Diakonii Muzycznej. Oczywiście, nie zawsze tak było. Jak każde nowe przedsięwzięcie, tak i Pielgrzymka rodziła się w bólu. Lech Kubera – pomysłodawca tej imprezy – tak wspomina minione czasy: – Po raz pierwszy wyruszyliśmy 28 listopada 1987 roku z parafii św. Brunona. Uczestniczyło w niej sześciu mężczyzn i kobieta z dzieckiem. W roku następnym Pielgrzymka wyruszyła 12 sierpnia z Domu Podhalan i wzięło w niej udział 53 osoby. Czułem, że idea trafiła na żyzny grunt. Liczba uczestników rosła z roku na rok, więc założyłem komitet organizacyjny, bo jedna osoba nie mogła tego już ogarnąć – wspominał.
Kolejny raz w historii Polonijnej Pielgrzymki jej przebieg był na żywo transmitowany za pośrednictwem internetu. Dzięki temu – wirtualnie – w wydarzeniu mogły wziąć udział osoby, które z różnych powodów nie mogły osobiście uczestniczyć w trudzie pielgrzymowania, ale chciały przyłączyć się duchowo. Transmisja była odbierana na całym świecie.
Uczestnikom towarzyszył podczas wydarzenia specjalny, wydany przez „Dziennik Związkowy” – „Dodatek Pielgrzymkowy”, zawierający między innymi trasę marszruty, teksty modlitw i pieśni, przesłania duchownych, wywiady z ważnymi osobami i mnóstwo zdjęć z poprzednich pielgrzymek.
Mimo ciężkiej i długiej dwudniowej drogi uczestnicy tej pięknej imprezy, czując radość i religijną jedność, deklarowali, że za rok również wezmą w niej udział. Oczywiście, były osoby, które nie doszły. Jednak nie załamywały się, obiecując, że za rok się na pewno uda. Wiara, miłość i modlitwa jednoczą ludzi, dają siłę i nadzieję. Dlatego należy wierzyć, że następnego lata będzie lepiej i wszyscy uczestnicy zrealizują swoje pątnicze plany.
Tekst i zdjęcia: Artur Partyka