Podróż lotnicza jeszcze niedawno mogła wydawać się fajną przygodą – oczywiście dla tych, którzy z gruntu nie odczuwają panicznego lęku przed wejściem na pokład samolotu. Dziś coraz częściej zamienia się w koszmar. Przepełnione i przestarzałe porty lotnicze, opóźnione i odwoływane loty, tłok i chamstwo na pokładach samolotów, nieuprzejma obsługa – z tym styka się praktycznie każdy pasażer klasy ekonomicznej, podróżujący kilka razy w roku.
Według danych IATA, organizacji zrzeszającej większość przewoźników pasażerskich na świecie, w 2022 roku jeden incydent z udziałem niesfornych pasażerów przypadał na 568 lotów. Rok wcześniej – raz na 835 rejsów. Mimo że skończyły się pokładowe awantury dotyczące obowiązku noszenia maseczek podczas rejsów, liczba przypadków związanych z agresją fizyczną wzrosła w ubiegłym roku aż o 61 proc.
Z czego to wynika? Przede wszystkim latamy częściej i dalej. W tym roku powrócimy do przedpandemicznych szczytów – linie lotnicze przewiozą niemal rekordową liczbę 4,35 miliarda pasażerów. Ponieważ nie towarzyszy temu rozbudowa infrastruktury (niektóre amerykańskie lotniska wyglądają gorzej niż porty lotnicze Trzeciego Świata) czy skokowe zwiększanie flot linii lotniczych, samoloty często latają wypełnione do ostatniego miejsca. Linie lotnicze zostawiają na lotniskach pasażerów, którzy na pokład nie weszli z powodu stosowanej powszechnie praktyki overbookingu. Do tego siatki połączeń są tak napięte, że ich jakiekolwiek zakłócenie z powodów technicznych czy pogodowych powoduje kaskadę opóźnień. A przewoźnicy odrabiają pandemiczne straty i starają się oszczędzać na wszystkim, obudowując taryfy przewozowe pajęczą siecią dodatkowych opłat – od przywileju szybszej odprawy i wyboru miejsca w samolocie, po możliwość przewiezienia zwykłego bagażu podręcznego, który jeszcze niedawno był w cenie biletu. Linie lotnicze cierpią także na braki kadrowe – w USA niedobór pilotów i mechaników mierzony jest w dziesiątkach tysięcy ludzi. W czasie pandemii z zawodu odeszło wielu doświadczonych pracowników obsługi pokładowej, co odbiło się także na jakości świadczonych na pokładzie usług. Nie chodzi tu o napoje i posiłki, bo podawanie orzeszków w długich rejsach stało się normą, ale przede wszystkim o doświadczenie w pracy z pasażerami. Stewardessy i stewardów uczy się co prawda psychologii i samoobrony, ale umiejętność deeskalacji napięcia i radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych nabywa się wraz z latami spędzonymi na pokładzie.
Psycholodzy potwierdzają także, że zmienili się sami pasażerowie. Pandemia odbiła się na naszej psychice. Więcej osób odczuwa dyskomfort przebywania z innymi w zamkniętej przestrzeni, co wywołuje dodatkowy stres i frustracje. Oduczyliśmy się także zachowań społecznych. Może właśnie dlatego nagranie instrukcji udzielanych pasażerom American Airlines przez pilota, dotyczących podstawowych zasad samolotowego savoir-vivre, stało się internetowym wiralem obejrzanym przez miliony użytkowników mediów społecznościowych. Bo niby każdy wie, że nie należy kopać siedzenia pasażera z przodu, a podłokietniki w trzymiejscowych rzędach powinny należeć do pasażera siedzącego w środku. Że należy słuchać poleceń załogi, a bagaż umieszczać pod siedzeniem własnym, a nie sąsiada. Że nie powinno się słuchać muzyki głośno, ale przez słuchawki… itd. Itp. Ktoś jednak, kto bez zahamowań przypomniał o tym, mówiąc wprost o społecznym pożytku z zachowania dobrych manier, spotkał się ze społecznym aplauzem.
Wszechobecność telefonów komórkowych połączona z popularnością mediów społecznościowych sprawiły, że niemal codziennie rozchodzą się jako wirale filmiki pokazujące sceny przemocy na pokładach samolotów. Pijani, wulgarni i niezrównoważeni podróżni są często wyprowadzani siłą z pokładów, a samoloty zmuszane do zmiany trasy i lądowania na najbliższym lotnisku, gdzie interweniują lokalne siły porządkowe. Incydenty się powtarzają, mimo rosnących kar zarówno finansowych, jak i kryminalnych. Prawdopodobieństwo jednak, że staniemy się świadkami takich wydarzeń jest stosunkowo niewielkie – raz na kilkaset lotów. Natomiast z dużo większą dozą pewności możemy spędzić długie godziny w terminalu lub w samolocie stojącym na płycie lotniska, spotkać się z nieuprzejmością personelu albo po prostu z ludzkim chamstwem na pokładzie. Podróżowanie samolotem przestało być luksusem, jest codziennością, w której uczestniczą tacy sami ludzie, którzy otaczają nas na co dzień.
„Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać” – to słynne zdanie z filmu „Wniebowzięci” (1973) z genialnym duetem Zdzisław Maklakiewicz – Jan Himilsbach. Dziś polecieć każdy może. Coraz trudniej jednak robić to z klasą.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.