Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 15:00
Reklama KD Market

Lizbona 2023

Lizbona 2023
fot. MIGUEL A LOPES/POOL/EPA-EFE/Shutterstock

Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie przeszły już do historii. Czy jednak dla tych, którzy brali w nich udział, będąc w Lizbonie lub duchowo łącząc się dzięki transmisjom, mogą być rozdziałem zamkniętym? Nie sądzę. To jest zawsze jakiś nowy początek, jakiś start ku przyszłości, posłanie z nową energią, której źródłem i autorem jest nikt inny jak tylko Duch Święty. Starałem się duchowo uczestniczyć w tym wielkim wydarzeniu. Na bieżąco oglądałem relacje moich znajomych na portalach społecznościowych, czytałem komentarze. Było wiele wzruszenia, gdyż widziałem przeżycia młodych, które mimo zmieniających się czasów, nie zmieniają się same w sobie. Są zawsze szczere, autentyczne i pełne entuzjazmu. Byłem szczęśliwy, widząc ten młody Kościół, który jak statek na oceanie, pełnym wzburzeń i sztormów jest odważnie i autentycznie prowadzony przez papieża Franciszka. I tak jak kiedyś mówiliśmy, że jesteśmy pokoleniem Jana Pawła II, tak dziś ci młodzi mówią, że są pokoleniem Franciszka. Pokoleniem, które mnie daje wiele nadziei na przyszłość.

Niestety nie wszyscy byli zadowoleni. Nie zabrakło krytykantów i malkontentów, mam tu na uwadze nasze polskie środowisko. Jeśli nie wypada krytykować idei Światowych Dni Młodzieży, która jest dziełem św. Jana Pawła II, to wiele hejtu spłynęło tak na papieża Franciszka, jak i na organizatorów ŚDM w Portugalii. Niektóre komentarze czytałem z bólem i rodziły we mnie złość. Pisane z pozycji „leżenia na kanapie”, mędrkowania na każdy temat związany przede wszystkim z liturgią i jej oprawą. Powiem szczerze: ręce opadają. Przywiązanie do tak zwanej tradycji nie ma nic wspólnego z duchowym przeżywaniem głębi wydarzeń, które dzieją się w Kościele. Są raczej sztywnym, skostniałym zatrzymaniem się gdzieś w dalekiej przeszłości, szukaniem czegoś oryginalnego, a to często ma jako źródło grzech pychy, w końcu także jakąś niezrozumiałą modą. I czemu to służy? Nie chcę wywodzić się na ten temat. I tak zapewne będę przez niektórych mocno skrytykowany. Chodzi mi jednak o to, że zbyt mało szuka się powiewu Ducha Świętego, tego tchnienia, które daje życie współczesnemu Kościołowi i każdemu, kto wierzy. Brakuje zrozumienia, że w Kościele chodzi o WSZYSTKICH i Ewangelia jest dla wszystkich, co tak dobitnie przypomniał papież Franciszek w swoim przemówieniu na ceremonii rozpoczęcia ŚDM. Nie wiem, czemu niektórych tak bardzo kole to bycie dla wszystkich i szukanie dróg dojścia do każdego człowieka, co jest nakazem ewangelizacyjnym danym przez samego Pana Jezusa. Patrząc na życie i nauczanie wielu świętych Kościoła, owo wezwanie wszystkich, wszelkimi sposobami i w każdej sytuacji jest niczym wspólny mianownik. Niestety do wielu to nie dociera. Krytyka papieża Franciszka, nazywanie go antypapieżem i jeszcze gorszymi epitetami jest dziełem samego diabła, który w ten sposób rozbija Kościół Chrystusowy. I to, co najgorsze, często wychodzi ona z wnętrza samego Kościoła.

Pracując w Polskiej Szkole św. Błażeja w Summit, dwa razy brałem udział, towarzysząc naszej młodzieży w spotkaniu organizowanym dla nich przez Episkopat USA w Indianapolis. Zawsze wracałem zafascynowany tym, co tam mogłem przeżyć. Dni rozpoczynała dyskoteka, na rozbudzenie, która po godzinie przechodziła w modlitwę poranną. Później były konferencje, dla wszystkich i tematyczne, do wyboru. Cały czas była spowiedź i kolejki do niej. W czasie adoracji Najświętszego Sakramentu była na stadionie taka cisza i skupienie, że przy 25 tysiącach młodych zgromadzonych tam, można było usłyszeć mysz przelatującą między fotelami. Każdego dnia Eucharystia i długo trwająca komunia święta, koncerty i czas na budowanie wspólnoty i poznawanie nowych przyjaciół. To było coś niezwykłego. I to samo miało miejsce w Lizbonie, tyle, że tutaj było milion sześćset tysięcy, a może i więcej młodych ludzi z całego świata. Czyż to nie jest cud? Modliłem się codziennie za wstawiennictwem św. Jana Pawła II za tych młodych i za papieża Franciszka, żeby uniósł ciężar bezczelnego krytykanctwa.

Bo co? Bo muzyka klubowa przed mszą, prowadzona przez księdza, bo komunia św. udzielana z plastikowych miseczek przez świeckich szafarzy i co szczególnie kłuło w oczy: szafarki, bo tańce, bo scena zamiast ołtarza (choć przecież Eucharystia była sprawowana w innym miejscu), bo za mały krzyż na Drodze Krzyżowej. Tak można by było mnożyć negatywne komentarze, pozbawione racji. Na szczęście ci, którzy wzięli udział w ŚDM, potwierdzają jednogłośnie, że był to czas intensywnego powiewu Ducha Świętego, który poruszył i oby odnowił oblicze tej biednej ziemi. Bardzo słusznie napisała Agnieszka Huf, redaktorka „Gościa Niedzielnego”, która była w Lizbonie: „Trudno było nie odnieść wrażenia, że komentatorzy znajdywali satysfakcję w tropieniu niedociągnięć i nadużyć, interpretując fakty na niekorzyść ŚDM, za to zgodnie z własną tezą, że to wydarzenie jest zagrożeniem dla wiary młodych. Zamiast spojrzeć w twarz młodego Kościoła, przyprawiali mu gębę.” Oczywiście nigdy nie uniknie się niedociągnięć i błędów. Także w Polsce. Trzeba też jednak zrozumieć, że Kościół choć „jeden, święty, katolicki i apostolski” inaczej wygląda w poszczególnych miejscach świata, a różnice płyną z różnorodności kultur. Dlatego tak ważne jest zrozumienie kultury danego kraju i ludzi tam żyjących, ich mentalności, zwyczajów i historii. Nie można przykładać tej samej ramki na wszystko. 

Dzisiaj zamieniłem dwa słowa z dziewczyną, która właśnie wróciła z Dni Młodzieży. Umówiliśmy się na dłuższe pogadanie. Powiedziała mi tylko tyle: „To było niezwykłe doświadczenie. Jakby dotknięcie Boga”. Dodam tylko, że ta młoda osoba, dziś studentka, rozeznaje powołanie do życia zakonnego i służby innym. A przecież każdy, kto wziął udział w tych dniach, ma swoje świadectwo i oby te świadectwa zapalały skostniały świat i Kościół. 

Inną jeszcze rzeczą jest wczytanie się w teksty, które zostawił młodym i Kościołowi papież Franciszek. One są ważne, bardzo aktualne, niczym drogowskazy na ten czas. W czasie środowej audiencji ogólnej w Watykanie papież Franciszek tak podsumował Dni Młodzieży w Lizbonie, zwracając uwagę na trzy ważne kwestie: na popandemiczne osamotnienie, które przełamują Światowe Dni Młodzieży, na pragnienie młodych, którzy chcą pokoju, dramatyczne ignorowanie ich przez świat, oraz na rolę, jaką w naszej wierze odgrywa Matka Boża. A w czasie niedzielnej Mszy posłania kończącej ŚDM Franciszek powiedział młodym (i nam): „Chciałbym spojrzeć w oczy każdego z was i powiedzieć: nie lękaj się! Ale powiem wam coś o wiele piękniejszego: patrzy teraz na was sam Jezus, Ten, który was zna i odczytuje wasze wnętrze: patrzy w wasze serca, uśmiecha się do was i powtarza wam, że miłuje was zawsze i bezgranicznie. Zawsze i bezgranicznie. Idźcie więc i zanieście wszystkim promienny uśmiech Boga! Idźcie i bądźcie świadkami radości wiary, nadziei, która rozgrzewa wasze serca, miłości, którą wnosicie we wszystko. Jaśniejcie światłem Chrystusa. Słuchajcie Go, abyście i wy stali się światłością świata. I nie lękajcie się, bo Pan was miłuje i idzie obok was. Z Nim życie zawsze się odradza”. I to jest najważniejsze wbrew wszystkim płytkim i pustym krytykom.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama