Chicagowska policja prowadzi dochodzenie w sprawie 62 napadów z bronią w ręku, do których doszło w całym mieście między 23 czerwca a 17 lipca i które mogą być ze sobą powiązane.
Napady miały miejsce w centrum Chicago oraz na północy, północnym zachodzie i zachodzie miasta. W każdym z incydentów podejrzani wysiadali z samochodu z bronią, atakowali swoje ofiary, a następnie je okradali. W niektórych przypadkach rabowali ich samochody.
Według policji do takich zbrojnych napadów dochodziło między 23 czerwca a 17 lipca, a najwięcej incydentów miało miejsce w niedzielę, 9 lipca i wtorek, 11 lipca.
Według policji, uzbrojeni napastnicy działają w grupie od dwóch do pięciu mężczyzn. W czasie napadów wszyscy ubrani byli w ciemne ubrania i czarne maski narciarskie. Na szczęście w żadnym z ataków nikt nie zginął.
Jak powiedziała lokalnej telewizji Rosalba Rodriguez, 11 lipca była przed domem, przygotowując się do pomocy mężowi w przenoszeniu rzeczy z jednego samochodu do drugiego, kiedy podjechał ciemny sedan. Dwóch mężczyzn wysiadło z samochodu. Jeden przyłożył pistolet do głowy jej męża, drugi uderzył nim kierowcę lawety, po czym okradli ich z portfeli i telefonów. Całe zdarzenie zarejestrowała kamera.
„Myślę, że to szaleństwo. Nie wiem, jak to się mogło stać, tyle kamer jest na ulicach. Nie rozumiem, jakim cudem jeszcze ich nie złapano” – powiedziała mediom przerażona Giselle Santos, córka Rodriguez.
Policja poinformowała, że tego dnia ta grupa dokonała co najmniej 14 innych napadów.
Według danych chicagowskiej policji, w ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba zbrojnych rabunków wzrosła o ponad 16 procent.
(DC)