Podróżowanie bez wiz jest jednym ze znaków naszych czasów. Latamy do Europy, spędzamy wakacje u sąsiadów – w Meksyku i Kanadzie bez konieczności zaprzątania sobie głowy wypełnianiem formularzy wizowych. Podobnie jest z rodakami odwiedzającymi USA. Wystarczy zgłoszenie przyjazdu i można bez wizy przyjechać do Stanów na trzy miesiące. Ale system bezwizowy nie jest dany na zawsze. Kryteria są systematycznie poddawane kontroli. Teraz nad zaostrzeniem ruchu bezwizowego zaczęła zastanawiać się Unia Europejska.
Paszport paszportowi nierówny
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że większość krajów świata jest dla nas dostępna bez dodatkowych formalności i konieczności wbijania wiz w konsulatach. Prowadzone są nawet rankingi „siły” poszczególnych paszportów – im więcej można odwiedzić bez wizy z takim dokumentem podróży, tym lepiej. Zarówno amerykańskie, jak i polskie paszporty znajdują się w czołówkach tych zestawień. Oczywiście pod warunkiem, że są to ważne dokumenty zawierające dane biometryczne.
Reguła jest prosta – im zamożniejszy i stabilniejszy kraj, tym większe możliwości podróżowania bez wiz. Stąd w rankingach dominują nie tylko kraje Europy i Ameryki Północnej, ale także bogate kraje Azji – Japonia, Singapur i Korea Południowa.
Posiadacze najsłabszych paszportów, aby pojechać do bogatszej części świata, muszą starać się o wizy. I często są odsyłani z kwitkiem. Z kolei najzamożniejsi starannie wybierają kraje, z których wpuszczają przyjezdnych bez obowiązku wizowego. Takie kraje jak USA, Kanada, Wielka Brytania, Australia, Nowa Zelandia, Japonia czy Unia Europejska (a dokładniej kraje tzw. strefy Schengen) starają się jednak kontrolować, kto wjeżdża do ich krajów. Często wiąże się to z obowiązkiem prerejestracji i wcześniejszego zgłoszenia przyjazdu przez turystę bezwizowca. Tak jest w przypadku Stanów Zjednoczonych, które wymagają zarejestrowania się w systemie ESTA. Korzystają z niego posiadacze paszportów krajów zakwalifikowanych do Visa Waiver Program, w tym także Polacy. W ten sposób do USA mogą wjechać bez wiz obywatele 40 krajów. Już wkrótce może do tej grupy dołączyć Izrael, który zaczął spełniać formalne kryteria uczestnictwa w Visa Waiver Program. Należy do nich niski odsetek odmów wiz w amerykańskich placówkach konsularnych oraz obywateli tego kraju pozostających w Stanach po wygaśnięciu wizy.
Europejskie obawy
Posiadacze amerykańskich paszportów mogą podróżować bez wiz do europejskich krajów strefy Schengen. To się pewnie szybko nie zmieni. Jedyne, czego można oczekiwać to wprowadzenie obowiązku prejestracji analogicznego do amerykańskiego systemu ESTA. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na wiadomość, że Komisja Europejska postanowiła dokładniej przyjrzeć się systemowi bezwizowemu, wszczynając proces konsultacji między krajami członkowskimi. Do jesieni mają powstać nowe rekomendacje dotyczące zmian w mechanizmie uchylania obowiązku wizowego. W praktyce może to oznaczać zaostrzenie kryteriów dopuszczania państw do ruchu bezwizowego oraz przyznawania obywatelom krajów objętych tym obowiązkiem.
Europejski program jest dużo liberalniejszy od amerykańskiego – obejmuje 61 krajów i to nie licząc państw tworzących strefę Schengen oraz pozostałych krajów Unii Europejskiej. Do zjednoczonej Europy mogą na przykład wjechać bez wiz posiadacze paszportów wydanych w Argentynie, Brazylii, Chile, Kolumbii, Meksyku, Hondurasu, Nikaragui, Peru, Wenezueli czy Urugwaju – zestaw nie do pomyślenia w przypadku podróży do Stanów Zjednoczonych. Z tej listy bez wiz do USA mogą przyjeżdżać jedynie Chilijczycy. Ale oba systemy wizowe i bezwizowe mają swoje wady – duży odsetek nieuregulowanej migracji stanowią osoby, które wjechały na te terytoria zupełnie legalnie, korzystając bądź z przyznanych wiz, bądź z przywileju ruchu bezwizowego i pozostały po wygaśnięciu okresu legalnego pobytu.
Sąsiedzkie naciski
Powodem do zaniepokojenia są zarówno zagrożenia migracyjne z zewnątrz, jak i kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego krajów strefy Schengen. Kraje członkowskie obawiają się niekontrolowanego napływu z krajów sąsiedzkich albo wykorzystywania ich systemów imigracyjnych do nabywania obywatelstwa i legalnego wjazdu do UE.
Do nielegalnej imigracji do Unii Europejskiej wykorzystywane są m.in. państwa bałkańskie. Ich mieszkańcy mogą wjeżdżać do UE bez większych problemów, bo większość tych krajów jest objętych ruchem bezwizowym. Kraje te ułatwiają między innymi szybkie przyznawanie obywatelstw inwestorom. Według władz europejskich system ten jest nadużywany i wiele osób nabywa obywatelstwo jednego z państw bałkańskich, aby później móc przedostać się do UE. A to tylko jeden ze schematów nadużyć. Dlatego zjednoczona część kontynentu czyni starania, aby kraje graniczące z UE stosowały podobne kryteria przy wpuszczaniu cudzoziemców bez wiz lub zezwalaniu im na pobyt stały.
„Dostosowanie standardów polityki ruchu bezwizowego w krajach sąsiadujących z Unią Europejską jest kluczowe dla budowania partnerstwa z naszymi sąsiadami w regionie” – deklaruje Ylva Johansson, komisarz (a właściwie minister) spraw wewnętrznych UE. Według niej tylko w ten sposób będzie można lepiej kontrolować migrację.
Trudne wybory
Zarówno Ameryka Północna, jak i Europa muszą się uporać z kolejną falą migracji. Należy się więc spodziewać, że kryteria ruchu bezwizowego będą częściej zaostrzane, a nie liberalizowane. O tym, że nic nie jest dane na zawsze, przekonali się np. Argentyńczycy, którzy po jednym z kolejnych kryzysów finansowych swojego państwa zostali wyrzuceni z amerykańskiego Visa Waiver Program. Już wkrótce podobny los może spotkać mieszkańców innych krajów pragnących odwiedzić Europę i – o czym innym razem – także Wielką Brytanię, która również zaostrzyła politykę migracyjną. Warto śledzić ten proces, bo choć nie wpłynie on bezpośrednio na jakość naszego podróżowania przez Atlantyk, może utrudnić latanie do innych miejsc, zwłaszcza gdy kraje pozbawiane bezwizowych przywilejów zaczną same wymagać wiz od przyjezdnych.
Jolanta Telega[email protected]