Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 04:37
Reklama KD Market

Cieszyć się pięknem

Cieszyć się pięknem

Zamówiłem ostatnimi dniami w Polsce kilka drobiazgów w prezencie między innymi z okazji Dnia Matki. Zakupu dokonałem online na stronach dwóch klasztorów sióstr klauzurowych, czyli takich, które żyją, nie wychodząc poza klasztor. Utrzymują się dzięki własnej pracy, najczęściej rękodziełom. Ich wyroby od zawsze mi się podobają. Delikatnie wykonane, z wielką wrażliwością na piękno. Nie są bynajmniej jakimś wyrobem seryjnym. Nawet takie świece, każda jest inna. Można w tych dziełach dotknąć jakiejś bardzo rzadko spotykanej dziś głębi, która wypływa z piękna i wrażliwości duszy. To są niejednokrotnie dzieła sztuki, nawet jeśli niewielkie. Podobnie ma się rzecz z wszelkiego rodzaju produktami spożywczymi: wypiekami, domowymi przetworami z owoców i warzyw, nalewkami ziołowymi, mieszankami herbat. Są także różańce, obrazki, kartki i figurki. Te rękodzieła cieszą, bo mają swoją wartość, zaś ofiary za nie składane utrzymują klasztor.

Myślenie o cichym i ukrytym życiu zakonnic i zakonników z klasztorów klauzurowych, stawia mnie często w zadumieniu i budzi szacunek. Świat, który jest pomniejszony do życia w jednym domu, wypełnionego modlitwą i cichą pracą. Nie jest to jednak świat zamknięty. Ciągną do niego ludzie, często zagubieni i zmęczeni swoim życiem. Potrzebują wysłuchania, rozmowy, proszą o modlitwę wstawienniczą. Przychodzą biedni, prosząc o coś do jedzenia, jest też często grono ludzi zamożnych, którzy wspierają materialnie takie klasztory, wiedząc, że żyjący tam mnisi modlą się za nich.

Wracając do rękodzieł, ich piękno bierze się z bogatego życia duchowego, które prowadzą ich twórcy. Delikatność i zawarte w nich bogactwo emocji i uczuć są czymś, co dodatkowo zachęca do tego, aby obdarowując nimi innych, dawać tym samym radość i to, że jest w tym także zawarta nie tylko pamięć, ale miłość. Przypominam sobie, kiedy w jakimś sklepie pierwszy raz widziałem małe figurki bez twarzy, jednak wyrażające różne uczucia. Od tamtego czasu nigdy nie przechodzę obok nich obojętnie. Każda jest wypowiedzianym jakimś uczuciem, zawiera w sobie jasny komunikat, a twarz ma być moja lub osoby, którą tym uczuciem chcę obdarować. To jest naprawdę genialne!

Jadę właśnie pociągiem i patrząc przez okno na szybko zmieniający się krajobraz, kolejny raz myślę o moim życiu „w drodze” oraz o tym, że jego szybkość i intensywność na dobrą sprawę są bardzo męczące. Owszem, taki to rodzaj życia. Jednak, żeby wszystko, co się dzieje i co się tworzy, miało swoją pełną wartość, potrzeba chwil zatrzymania się, ciszy, przemyślenia, refleksji. Nie da się inaczej, gdyż wszystko staje się wtedy płytkie, a owa płycizna męczy, a nawet zabija. Trzeba czasem przymknąć powieki, wziąć głębszy oddech i zastanowić się nad sensem tego wszystkiego, co się dzieje. Potrzeba chwil wyciszenia także po to, żeby nie zwariować. Świat wokół jest wyjątkowo przesycony informacjami, a te w większości wydają się negatywne. Trzeba szukać czegoś pozytywnego, dobrego, a nie zachwaszczać myśli tym, co złe i trudne. Potrzeba cieszyć się i śmiać na głos, żeby nie zwariować. Potrzeba dostrzegać piękno w tym, co drobne i proste, nie szukając go jedynie w czymś, co jest „mega”.

Przyleciałem właśnie na uroczystość Pierwszej Komunii Świętej mojej siostrzenicy. Miałem okazję przyglądać się z bliska kilku tegorocznym komuniom. Fakt, ich oprawa budzi we mnie pewien niesmak. Piękno i głębia przyjęcia przez dziecko Pana Jezusa w komunii świętej do serca są przysłonięte i zagłuszane wielkością imprez towarzyszących. Wydobywające się z mikserów DJ-ów piosenki disco polo rozbijają ciszę spotkania dziecka z Jezusem. Nie uważam, żeby to było dobre. Dlatego, kiedy moja siostra oświadczyła, że uroczystość będzie bardzo skromna, ucieszyłem się. Tak to powinno wyglądać, niczego więcej nie oczekuję ani ja, ani inni. Kiedy wczoraj wspominałem 42. rocznicę mojej pierwszej komunii świętej, pamiętam ten dzień z detalami. A przecież wtedy, w maju 1981 roku było wyjątkowo skromnie. Dodatkowo jeszcze było to zaledwie kilka dni po zamachu na życie papieża Jana Pawła II, co ludzie bardzo mocno przeżywali. Akcent tamtego dnia był jednak położony nie na gości, prezenty i imprezę, ale na przeżycie duchowe celebracji pierwszokomunijnej Mszy świętej. Podobnie wspominam dzień mojego bierzmowania, a nawet święcenia kapłańskie i prymicje. Dodam, że żadne z tych świąt nie było pozbawione radości. Uważam, że taki sposób celebrowania rodzinnych świąt i wydarzeń jest jakąś formą zatrzymania się w szaleńczej gonitwie oraz refleksji nad głębią tego, co one niosą. To jest wydobywanie piękna i dzielenia się nim z tymi, których się kocha, aby pozostało nie tylko na chwilę, ale na zawsze.

Raz po raz przychodzi zmęczenie codziennością. Kiedy jeszcze dochodzi do tego strach i niepewność jutra, które wzmacniają jeszcze informacje z miejsc objętych wojnami oraz ze straszenia zbrojeniami, to wszystko powoduje, że chciałoby się powiedzieć: MAM DOŚĆ! A przecież to nie tak, trzeba żyć, przeżywać czas jak najpełniej i widzieć, a także cieszyć się owocami tego życia. To jest właściwy kierunek. Takie działanie daje potrzebną energię i siłę, motywuje i bardzo pozytywnie działa na innych. Nie da się ukryć, że potrzeba takich ludzi, miejsc, atmosfery, nie tylko, żeby na chwilę się zatrzymać, ale żeby uczyć się takiego życia i zarażać nim innych. Moja refleksja zrodziła się, kiedy odbierałem zamówione drobiazgi w klasztorach kontemplacyjnych, nie było to jednak tak, jakbym poszedł po coś do sklepu. Ta chwila stała się obudzeniem tęsknoty za prawdziwym życiem, w którym potrzeba równowagi między działaniem a odpoczynkiem, eksploatowaniem się a refleksją, dawaniem a przyjmowaniem. Tylko wtedy życie nie będzie męczyć, a małe i drobne sprawy będą miały swoje piękno i niepowtarzalną wartość.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama