Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 14:36
Reklama KD Market

Słowa są bronią

Słowa są bronią
Kaliningrad fot. Wikipedia

„Poszedł do Królewca młodzieniec z wiciną, łzami się zalewał, żegnając z dziewczyną” – tak brzmi początek drugiej zwrotki pieśni Stanisława Moniuszki „Prząśniczka”. Dla mojego pokolenia słowa napisane przez poetę Jana Czeczota (nawiasem mówiąc przyjaciela Adama Mickiewicza), a do utworu słynnego kompozytora są pierwszym skojarzeniem literackim z położonym u ujścia Pregoły miastem. Drugim skojarzeniem jest „samotnik z Królewca” – jak przeszło się nazywać Immanuela Kanta. 

Mało kto wie dziś, czym była i jak wyglądała wicina, a nawet jakie czynności wykonywała tytułowa prząśniczka. Za to Królewiec wraca na polskie mapy. Zdecydowała o tym polska Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej. Dzięki tej decyzji w nowych atlasach i na mapach znów pojawi się historyczna nazwa miasta, używana od XVI wieku. Nazwa Kaliningrad zniknie też z polskich tablic drogowych w województwach graniczących z okręgiem. 

To decyzja posiadająca merytoryczne uzasadnienie. Miasto ma swoją historyczną nazwę niemiecką (Koenigsberg) i polską (Królewiec), podobnie jak wiele innych miejscowości w dawnych Prusach Wschodnich. Zresztą i w innych językach etymologia historycznej nazwy jest identyczna. Miasto po litewsku tradycyjnie nazywane jest Karaliaučius, po łotewsku Karalaučiem, po czesku Královcem, historyczna rosyjska nazwa to Korolewiec. Nawiasem mówiąc, monarcha, o którym przypomina nazwa miasta, to nie polski, ale czeski król Przemysław Ottokar II, który pomagał Krzyżakom w podbijaniu pogańskich Prusów. W 1946 władze ZSRR, które przejęły kontrolę nad tym terytorium, nadały miastu nazwę od imienia Michaiła I. Kalinina. Nie zmieniono jej – mimo toczonych wśród Rosjan dyskusji – nawet po 1990 roku, kiedy ujawniono dokumenty dotyczące zbrodniczej działalności patrona miasta. Dla Polaków szczególnie znaczenie miało ujawnienie udziału Kalinina w wydaniu decyzji o masowym wymordowaniu polskich oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje w 1940 roku. 

Dowodem na to, że o pamięć historyczną trzeba dbać, jest nasza (Polaków) walka z terminem „polskie obozy śmierci” (Polish death camps) pojawiającym się w amerykańskich mediach. Uporczywe upominanie mediów i żądania sprostowań doprowadziło do tego, że redakcje największych amerykańskich dzienników w swoich wewnętrznych style books zamieściły instrukcje zabraniające używania tego rodzaju określeń. 

Innym przykładem słów, którym nadawano różne znaczenie, jest „nazizm” i „nazista”. W oryginalnym znaczeniu termin „nazista” oznaczał Niemca, członka partii Adolfa Hitlera NDSAP lub wyznawcę głoszonych przez niego poglądów. Kolejna narracja konsekwentnie promowana przez Niemców w miarę upływania kolejnych lat po zakończeniu II wojny światowej doprowadziła do oderwania „nazisty” od niemieckości. W rezultacie dziś z niektórych wypowiedzi można odnieść wrażenie, że w 1939 roku na Polskę napadli jacyś nieokreśleni „naziści”, a nie hitlerowscy Niemcy. Co więcej, to „naziści”, a nie Niemcy, wywołali największy konflikt w dziejach ludzkości oraz dokonali ludobójstwa na milionach Żydów. Manipulacje tym terminem uprawia także rosyjska propaganda, utożsamiając w aktualnym przekazie „nazizm”  (także „faszyzm”) z rusofobią. W rezultacie – gdyby wierzyć kremlowskim mediom – uciskany naród ukraiński (niebędący zresztą do końca odrębnym narodem) byłby rządzony przez skorumpowanych „nazistów” dyszących nienawiścią do wszystkiego, co rosyjskie. Według Rosjan „nazistą” jest nawet prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski, mimo swojego żydowskiego pochodzenia. 

Kreml decyzje polskiej Komisji Standaryzacji określił jako „wrogi akt”, do tego „graniczący z szaleństwem”. Nerwowość Rosjan w reakcji na przywrócenie Królewca na polskich mapach dowodzi, jak ważna jest walka o ludzką pamięć historyczną i stan ludzkich umysłów. W sprawie tego miasta zresztą zrobiło się nerwowo na Kremlu – choć było tylko śmiesznie – kilka miesięcy temu, kiedy aneksję Królewca ogłosili w internecie Czesi. Przez media społecznościowe przelała się fala żartów z nowej czeskiej floty z lotniskowcami „Helena Vondrackova” i „Karel Gott” oraz z Krecikiem – postacią z dziecięcych kreskówek. 

Zmiany wprowadzone przez polską Komisję Standaryzacji Nazw Geograficznych, choć symboliczne, mają już poważne konsekwencje. Nie ulega też wątpliwości, że jednym z czynników, które zadecydowały o podjęciu tej decyzji, jest trwająca inwazja Rosji na Ukrainę. W czasie prowadzonej przez Kreml wojny informacyjnej i uzasadnianiu przez rosyjską propagandę konieczności wprowadzania tzw. ruskiego miru, Polacy przypomnieli o negatywnych emocjach, jakie powinno budzić odmienianie nazwiska utrwalonego w nowej nazwie miasta. A poza tym słynny niemiecki filozof urodził się dla Polaków w Królewcu, bądź w Koenigsbergu, ale na pewno nie w Kaliningradzie. Do Królewca popłynął też wiciną bohater pieśni Moniuszki, zresztą na swoją własną zgubę, bo tytułowa prząśniczka nie okazała się mu wierna. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


landscape-g11d140978_1280

landscape-g11d140978_1280

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama