Zakopiańska policja wyjaśnia sprawę niebezpiecznej wycieczki w Tatry, na którą ojciec zabrał dwie dziewczynki w wieku 7 i 9 lat. Ze Szpiglasowej Przełęczy rodzinę sprowadzili ratownicy TOPR. Ojciec tłumaczył, że nagle załamała się pogoda, ale tego dnia obowiązywała lawinowa dwójka, a na szlaku leżało ok. 1,5 m śniegu.
Jak wyjaśnił PAP rzecznik zakopiańskiej policji asp. sztab. Roman Wieczorek, policja bada, czy ojciec naraził na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia swoje dzieci.
„Oceniamy okoliczności, w jakich doszło do zaistniałej sytuacji. Musimy przede wszystkim ocenić na podstawie zeznań ratowników TOPR, którzy sprowadzili rodzinę bezpiecznie na dół i udzielili im pierwszej pomocy, czy działanie ojca mogło narazić dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia i w tym kierunku prowadzimy nasze ustalenia” – powiedział PAP asp. sztab. Wieczorek.
O sprawie niebezpiecznej wycieczki policję powiadomili ratownicy TOPR, którzy zaniepokoili się losami dziewczynek. Policyjny patrol został wezwany już w trakcie sprowadzania dziewczynek ze Szpiglasowej Przełęczy do Morskiego Oka. Policyjny patrol przy schronisku nad Morskim Okiem przejął dzieci.
„Policjanci rozmawiali zarówno z dziećmi, jak i z ich ojcem i obejrzeli, jak te dzieci były ubrane i w co były wyposażone. Dziewczynki miały na sobie ciepłe kurtki, ale po dotarciu do schroniska były już wilgotne. Ojciec w pierwszej chwili tłumaczył, że nagle załamała się pogoda, kiedy dotarli z Doliny Pięciu Stawów Polskich na Szpiglasową Przełęcz” – relacjonował PAP rzecznik policji.
Szlak, na który mężczyzna we wtorek zabrał dziewczynki jest bardzo trudny i ubezpieczony łańcuchami. Warunki pogodowe były bardzo złe, a na szlaku leżało ok. półtora metra śniegu.
Zgłoszenie z prośbą o pomoc od ojca dziewczynek dotarło do centrali TOPR w Zakopanem we wtorek tuż przed godz. 13. Mężczyzna przekazał, że wraz z dójką dzieci utknął tuż pod Szpiglasową Przełęczą.
Z uwagi na opady śniegu i mgłę ratownicy nie mogli użyć śmigłowca. Ze schroniska nad Morskim Okiem wyruszył ratownik dyżurny, a kolejnych dwóch ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Z Zakopanego wyjechała dziewięcioosobowa grupa ratowników.
Ratownicy po ogrzaniu poszkodowanych użyli technik linowych do sprowadzenia dzieci w bezpieczne miejsce, skąd dalej sprowadzono trójkę do schroniska nad Morskim Okiem. Wyprawa zakończyła się przed godz. 20 – relacjonują ratownicy TOPR. (PAP)
autor: Szymon Bafia