Jest wcześnie rano. Za oknem ptaszki jeszcze trochę niepewnie zaczynają swój wiosenny koncert. Drzewa pięknie kwitną, a forsycje złocą się wyjątkowo pięknie. Sam też czuję się znacznie bardziej umotywowany do życia. Tak właśnie od zawsze kojarzy mi się Wielkanoc: życie, radość, pokój w sercu. Właściwie wszędzie, gdzie do tej pory żyłem i pracowałem, było i jest tak, wielkanocnie. Nigdy nie zapomnę mszy świętej, którą z kolegami odprawialiśmy o godzinie piątej rano na płycie Grobu Pana Jezusa, w bazylice w Jerozolimie. Było to przeżycie niezwykłe. Dotarło do mnie wtedy, że ten grób jest naprawdę pusty, że Chrystus naprawdę Zmartwychwstał i żyje w swoim Kościele, w życiu tych, którzy idą za Nim. Na tegorocznej mszy krzyżma kardynał Tobin przypomniał w kazaniu słowa św. Teresy od Jezusa: „Chrystus nie ma ciała tutaj, na ziemi, oprócz twojego. Nie ma rąk, tylko twoje. Nie ma nóg, tylko twoje. Ty jesteś oczyma, które świecą Chrystusową litością w świecie. Ty jesteś nogami, na których chodzi, aby czynić dobro. Ty jesteś rękami, którymi On błogosławi teraz wszystkich ludzi”. Bardzo mnie te słowa poruszyły, są niezwykle aktualne i przypominają o tym, że ja, że my, jesteśmy Mu bardzo potrzebni.
Kiedy w Jerozolimie szliśmy tak wcześnie rano do Bazyliki Grobu Pana Jezusa, czułem się jak Maria Magdalena i jej koleżanki, z którymi wcześnie rano, gdy jeszcze było ciemno, szły namaścić ciało Jezusa. A kiedy stanąłem w środku, poczułem się jak Uczeń, którego Jezus miłował, który przyszedł pierwszy, ale nie wszedł pierwszy. To Piotr wszedł pierwszy i zobaczył, że grób jest pusty. Dopiero później ten drugi. Wszedł. Ujrzał. Uwierzył. Nigdy Ewangelia nie stała się dla mnie tak czytelna jak tam i wtedy, w czasie pielgrzymki, którą mogę spokojnie nazwać „pielgrzymką życia” do Ziemi świętej. Dlatego wszystkim polecam i życzę, by mając do tego okazję, skorzystali z niej za wszelką cenę. Tu nie chodzi jedynie o zobrazowanie Pisma Świętego, ale o to, że nagle to Pismo, Biblia, stają się żywe i bliskie, i zapraszają do tego, by się wgłębić w słowo.
Bazylika Grobu. Zupełnie inna niż nasze wyobrażenia bazylik. To nie tyle chrześcijańska budowla, gdyż jest pod opieką kilku obrządków chrześcijańskich, ile miejsce. Kryje ono nie tylko święty grób, miejsce zmartwychwstania, ale także Golgotę, to wzniesienie, na którym umarł Chrystus. Jest ono nieco oddalone od grobu. Oba miejsca to różne perspektywy, które uświadamiają, jaka jest kolejność: krzyż, czyli miejsce kaźni, szubienica, śmierć, do którego prowadzi droga krzyżowa, a wcześniej pojmanie, uwięzienie, sąd, biczowanie, cierniem ukoronowanie. Dopiero później jest grób i cisza. Kolejność zrozumiała dla każdego, kto świadomie przeżywa swoje życie. W nie jest także wpisane to wszystko i na końcu grób. Jednak to nie jest ostatnie słowo. „Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał!” Taka jest prawda. Zatem po śmierci każdego przyjdzie także czas na zmartwychwstanie. Marto, „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”. Marta odpowiedziała „tak”. A ja? Jak odpowiadam na to samo pytanie?
Pascha, celebrowana każdego roku przez Żydów, a teraz także przez chrześcijan, oznacza przejście. Jak Izraelici przeszli „suchą nogą” przez Morze Czerwone od niewoli do wolności, choć droga była długa, męcząca i niepewna, tak każdy z naśladowców Chrystusa wierzy w to, wie, że przechodząc przez swoją paschę, idzie do życia i pełnej wolności. Krzyż, cierpienie, śmierć są tylko bramą, a grób jest chwilą odpoczynku i ciszy. Paweł, także paschalny człowiek i gorliwy apostoł Chrystusa, który wcześniej był Jego prześladowcą, niszcząc pierwszy Kościół, napisze do Koryntian: „Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara”. I to jest najlepsza odpowiedź na pytanie, dlaczego i po co wierzę.
Usłyszałem świadectwo księdza, który się nawrócił. Był bogatym, dobrze prosperującym ekonomistą, miał kilka domów, samochody i zmieniał sobie partnerki. Alkohol, narkotyki, to była jego codzienność. Mając trzydzieści trzy lata, przedawkował. W szpitalu, leżąc w śpiączce, usłyszał rozmowę lekarzy: „Zostawmy to ścierwo, ma to, co chciał”. Wtedy zebrały się w nim wszystkie siły, obudził się, a zaskoczeni medycy zaczęli przywracać go do życia. Wiedział, że to Pan Bóg zadziałał, przywrócił mu życie. Kiedy wyszedł ze szpitala, poszedł do kościoła, był ochrzczony, ale nigdy później nie był w kościele. Po kilku latach wstąpił do seminarium i dzisiaj jest księdzem. Kilka dni temu wybrał się ze swoim wikarym do szpitala, odwiedzić 8-letnią dziewczynkę chorą na raka. Umówił się na godzinę trzecią, następnie przesunął wizytę na piątą, w końcu dotarli do szpitala około ósmej wieczorem. Dowiedział się, że tego dnia dziewczynka ma urodziny. Poszli wcześniej kupić tort, balony i jakąś zabawkę. Postanowił zorganizować w szpitalu urodzinowe przyjęcie. Dziewczynka była przeszczęśliwa, jej bliscy w szoku. Kiedy po godzinie 10 w nocy wychodzili z oddziału, podszedł do nich rosły mężczyzna, jak się okazało, lekarz. Poprosił o rozmowę. Weszli do pomieszczenia. Ów lekarz mówi im, że stało się właśnie coś niezwykłego w jego życiu. Dwadzieścia cztery godziny wcześniej miał już prawie zaplanowane samobójstwo. Nie widział sensu dalszego życia, pogubił się, odszedł od Boga, był zdecydowany. Krzyczał do Boga, żeby dał mu jakiś znak, że istnieje. Kiedy zobaczył dwóch księży i to, co zorganizowali dla ciężko chorej dziewczynki, chodził nieskończoną ilość razy obok tego pokoju. Ksiądz Pedro opowiedział mu swoją historię lekkiego i grzesznego życia, i opowiedział o nawróceniu. W odpowiedzi na to lekarz wybuchł płaczem. Poprosił o spowiedź. Pan Bóg dał mu znak, że jest i walczy o niego, że wyrywa go z grobu, żeby dać mu nowe życie.
To są znaki zmartwychwstania. Jestem przekonany, że każdy ma w swojej historii niejeden taki znak. Życie paschalne, ze śmierci do życia. Życie w życiu, zmiana orientacji, z egoizmu na życie dla innych, i w ten sposób dla Pana. Takich odkryć znaków i dzielenia się nimi życzę każdemu! Radosnego Alleluja! Pomimo tego, że czasem trudno i ciemno. Niech nadzieja stanie się wiarą! Radosnego!
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.