Święta Wielkanocne w USA nie mają tak bogatej oprawy jak Boże Narodzenie. Są bardziej… religijne, więc wiele osób ich po prostu nie obchodzi. Może właśnie dlatego wielu Polakom tak bardzo brakuje atmosfery związanej z przeżywaniem Triduum Paschalnego na polskiej ziemi. I nie chodzi tu jedynie o brak wielkanocnych mazurków i białej kiełbasy na wielkanocnym stole. Ani o to, że zamiast śmigusa-dyngusa dzieci zajmują się poszukiwaniem ukrytych jajek. Brak przede wszystkim poczucia powszechności celebrowania świąt.
Chciałoby się też dodać, że Święta Wielkanocne są mniej skomercjalizowane od Bożego Narodzenia. To z pewnością prawda, ale… nie do końca. Wielkanoc to czas czekolady i innych łakoci. Zamiast święcenia pokarmów – wielkanocny królik, który chowa w domowych ogródkach plastikowe jajka ze słodyczami w środku. Sprzedaż słodkości osiąga w tym czasie najwyższy poziom w skali roku, przebijając nawet Walentynki i Boże Narodzenie.
Osiadając w Stanach, szybko odkrywamy, że nie wszyscy celebrują tu Wielkanoc, a jeśli już to robią, to w bardzo różny sposób. Zderzenie polskich obyczajów wielkanocnych z amerykańskimi jest chyba jeszcze bardziej szokujące niż w przypadku innych rodzinnych świąt – Bożego Narodzenia. To niby oczywiste, bo przecież Stany Zjednoczone są krajem wielu religii, a samych odłamów chrześcijaństwa jest tyle, że trudno policzyć wszystkie jego denominacje. Ale co innego wiedzieć, co innego doświadczać. To, co w Polsce jest regułą, bo obrzędowości wielkanocnej poddają się wciąż osoby luźno dziś związane z życiem religijnym, w wielokulturowych Stanach wcale już oczywiste nie jest. Ten rok może być wyjątkiem, bo równocześnie święta obchodzą przedstawiciele trzech religii: żydowskie Święto Paschy zbiega się z rzymskokatolicką i protestancką Wielkanocą (ale już nie prawosławną, bo kościoły wschodnie obchodzą ją w tym roku 16 kwietnia) i z muzułmańskim Ramadanem. Taka zbieżność zdarza się rzadko, bo każda z religii kieruje się innym kalendarzem. Dotyczy to zwłaszcza czasowej bliskości islamskiego ramadanu z chrześcijańskim Wielkim Postem, jak również zbieżności Paschy z chrześcijańską Wielkanocą. Tak czy inaczej, święta te obchodzone są przecież w bardzo odmienny sposób. Nawet w obrzędach chrześcijańskich zwraca się uwagę na zupełnie inne akcenty w protestantyzmie, z tradycją wolnego od pracy Wielkiego Piątku, niż w katolicyzmie, gdzie celebrowanie Świąt Wielkiej Nocy rozciąga się na dwa dni – niedzielę i poniedziałek. Ten ostatni jest w USA normalnym dniem pracy, ale w wielu krajach Europy, w tym w Polsce jest naturalnym przedłużeniem dnia Zmartwychwstania. W Stanach, w drugi dzień świąt działa już normalnie giełda, instytucje państwowe oraz administracja i wszyscy stawiają się w miejscach pracy.
Temu najważniejszemu dla chrześcijan świętu towarzyszy obrzędowość mająca swoje korzenie jeszcze w pogańskich czasach. Stąd ozdobne palmy, które w każdym regionie Polski wyglądają inaczej, malowanie jajek, czy bardziej uniwersalny zając, spotykany także w Ameryce, ale za to nie wszędzie przynoszący prezenty. Nawet święcenie pokarmów, obyczaj celebrowany w Europie Wschodniej od kilkunastu stuleci, może mieć korzenie w obrzędowości przedchrześcijańskiej. Nie pamiętamy np., że jajo, mimo że stało się najbardziej popularnym symbolem wielkanocnym, nie ma historycznego odniesienia do posiłku paschalnego. W chrześcijańskiej interpretacji oznaczało nowe życie. Ale za to chrzan i pieprz w wielkanocnej święconce symbolizują gorzkie zioła, z którymi Żydzi jedli baranka przed wyjściem z Egiptu. Chleb w koszyku wielkanocnym ma przypominać o „chlebie żywym, który zstąpił z nieba” i o nakarmieniu głodnego ludu, który na pustkowiu słuchał słów Chrystusa. Ale jest też odniesieniem do przaśnego chleba paschalnego, który Żydzi spożywali podczas Paschy. To nasz słowiański obyczaj. Ale do USA trafiają także zwyczaje wielkanocne z Ameryki Łacińskiej, Filipin czy Afryki.
Tegoroczna Wielkanoc obchodzona jest w cieniu napięć w Ziemi Świętej, wojny w Ukrainie, czy głębokich podziałów, jakie przecięły społeczeństwa polskie i amerykańskie. Niezależnie od tego, czy i w co wierzymy, święta na progu kalendarzowej wiosny to czas nadziei związanej z odradzającym się życiem, pamięci o naszych bliskich, od których często dzieli nas ocean, czas odnawiania kontaktów, składania sobie życzeń i oby także – pojednania. Wiele zdrowia, pokoju i radości na te szczególne dni życzy Tomasz Deptuła.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.