Na 70. Rocznicę wydania „Casino Royale”, pierwszej książki o przygodach Jamesa Bonda, wydawnictwo Ian Fleming Publications Ltd zaplanowało wznowienie tej pozycji oraz innych książek o przygodach agenta 007. Jednak porównanie z poprzednimi wydaniami może przynieść szereg niespodzianek. Spadkobiercy posiadający prawa autorskie zdecydowali się bowiem na przeredagowanie i ocenzurowanie dzieł Fleminga.
To nie jedyne ingerencje w dzieła literackie w ostatnich czasach. W imię politycznej poprawności poprawia się książki sprzed lat, a niektórych – mimo ich poczytności lub wartości literackich – w ogóle nie wznawia. W wielu wydawnictwach pojawił się ostatnio nowy zawód – redaktorów zajmujących się aktualizowaniem starych wydań pod kątem treści wrażliwych. Takich redakcyjnych cenzorów sprawdzających, czy wznawiane wydania starych książek nie wymagają aktualizacji.
W przypadku książek Fleminga powieści zostały podane korektom, aby usunąć język „odzwierciedlający anachroniczne podejście do kwestii rasowych”. Sam autor miał się podobno na takie zmiany zgadzać przy wznowieniu książki „Żyj i pozwól umrzeć” („Live and Let Die”), więc rodzina poszła za ciosem. Nawiasem mówiąc, ekranizację tej ostatniej powieści – pierwszy film z Rogerem Moore’em jako agentem 007 – krytyka określa dziś jako najbardziej rasistowski film z hollywoodzkiego mainstreamu. Wszystkie czarne charaktery (z góry przepraszam: to też dziś określenie z rasowym podtekstem) to Afroamerykanie. Ale podobno rasistowski jest nawet obejrzany w 150 milionach gospodarstw domowych serial Netfliksa „Wednesday”, mimo że aktorka odtwarzająca główną rolę jest Latynoską, a większość granych przez czarnych aktorów osób to postacie pozytywne.
Podobny co książki Fleminga los spotkał kryminały Agaty Christie. Wydawnictwo HarperCollins postanowiło ingerować w odniesienia autorki do pochodzenia etnicznego bohaterów, a także do płci. Zmieniono całe dialogi i opisy. Z książek zniknęli „czarni”, „Cyganie” i „Żydzi”. Christie zetknęła się z cenzurą już dużo wcześniej, bo jedna z jej sztandarowych powieści występuje już pod trzecim tytułem. Chodzi o „I nie było już nikogo”, którą w pierwotnej wersji opublikowano jako „Dzięciu małych Murzynków” (w angielskiej wersji użyto niedopuszczalnego dziś słowa na „n”), a potem jako „Dziesięciu małych Indian”.
W Stanach Zjednoczonych już w 2011 r. wydano ocenzurowane pod kątem poprawności politycznej „Przygody Hucka Finna” Marka Twaina. Ten jeden z klasyków literatury młodzieżowej zaczęto usuwać z listy szkolnych lektur z powodu nadmiernej przemocy i właśnie języka. Stąd w najnowszych wydaniach uważane dziś za obraźliwe słowo „nigger” zastąpiono mniej kontrowersyjnym „slave” (niewolnik).
Podobny los spotkał także klasyki Roalda Dahla, w tym „Charliego i fabrykę czekolady”, „Matyldę” i „Wiedźmy”. Z jego książek zniknęły takie określenia jak „gruby”, „brzydki”, czy „szalony”. Niektórym postaciom – w ramach polityki inkluzywności – zmieniono płeć, a książki uzupełniono o zupełnie nowe fragmenty. Sprawa stała się na tyle głośna, że w obronie dotychczasowej wersji książek Dahla wystąpił sam premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, nawiasem mówiąc pierwszy szef rządu tego kraju pochodzenia indyjskiego.
W Niemczech tamtejsze wydawnictwo Ravensburger poinformowało, że przestaje w ogóle wznawiać niektóre książki Karola Maya. Powiedzmy szczerze – nie jest to literatura najwyższych lotów, z prawdą historyczną nie ma wiele wspólnego, ale wychowały się na niej całe pokolenia czytelników, przede wszystkim – znów proszę wybaczyć uleganie stereotypom związanych z płcią – młodych mężczyzn. Mimo szablonowego rysowania postaci (Metysi są u Maya zwykle zdradliwi, Murzyni to z reguły wierni służący niegrzeszący inteligencją, a Chińczycy to tania siła robocza), ale trudno nie dostrzec propagowanych w nich wartości, takich jak pokonywanie barier podziałów etnicznych, wierność czy przyjaźń. W Europie krytyka z pozycji pozytywnej poprawności dotknęła nawet postaci Pippi Langstrump (Fizię Pończoszankę) stworzoną przez Astrid Lindgren, a także baśnie braci Grimm. O wierszyku „Murzynek Bambo” Juliana Tuwima już nie wspomnę, bo mimo pozytywnego inkluzywnego przesłania (… szkoda, że Bambo czarny, wesoły/ nie chodzi razem z nami do szkoły) nie ma żadnych szans na obronę w oczach purystów politycznej poprawności.
O ile korekty w książkach dla dzieci można jeszcze jakoś wytłumaczyć – choć trudno oprzeć się wrażeniu, że cenzura ma tu zastąpić rodziców i nauczycieli w procesie rozumienia świata – trudno do końca zrozumieć sens ingerowania w literaturę dla dorosłych. Tu cenzura jest po prostu traktowaniem czytelników jak idiotów. Dla zwykłej przyzwoitości i rzetelności dużo więcej sensu miałoby opatrzenie kontrowersyjnych dziś treści i sformułowań odpowiednim komentarzem czy przypisem dotyczącym kontekstu historycznego, a nie dokonywaniem chirurgicznych operacji na dziełach literackich.
Każda epoka ma własne kanony politycznej poprawności. Z biegiem lat zmienia się ludzka wrażliwość i postrzeganie problemów społecznych czy narodowościowych. Dotyczy to także mentalności osób mówiących i myślących po polsku. Nie bez powodu przy ekranizacji „Ogniem i mieczem” (1999 r.) starano się zmienić ogólne przesłanie sienkiewiczowskiej narracji, która była zdecydowanie antyukraińska. Końcowe zdania superprodukcji czytane głosem Zbigniewa Zapasiewicza brzmią dziś jak smutna przepowiednia. Nasze postrzeganie rzeczywistości na przełomie tysiącleci było już zupełnie inne niż w 1884 roku, choć przygody bohaterów nie przestawały nas fascynować. Chodzi jednak o to, aby nie dochodziło do absurdów. Literatury, nawet tej lżejszej, pisanej przez małe „l”, nie tworzy się po to, aby nikogo nie obrażać. Ma ona nie tylko bawić, ale poruszać trudne i drażliwe tematy pobudzać do głębszej refleksji. Tego ostatniego życzę także wydawcom i samym cenzorom, ingerującym w dzieła myśli ludzkiej sprzed dziesięcioleci.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.