Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 04:33
Reklama KD Market

Budować bez zniechęcenia

Budować bez zniechęcenia

W ostatni weekend głosiłem rekolekcje „na wyjeździe”, w Hamtramck, Michigan. Muszę powiedzieć, że każde rekolekcje są dla mnie bardzo szczególnym czasem, który bardzo lubię i cenię. Mam możliwość, aby przez kilka dni poznać nie tylko ciekawe, często nowe dla mnie miejsca, ale przede wszystkim ludzi, ich życie, radości i smutki. Tak było i teraz. Zaledwie trzy dni dały mi bardzo wiele, za co jestem wdzięczny Bogu i ludziom.

Zaraz po przyjeździe poczyniłem pewne obserwacje, które pomogły mi też w pierwszym kontakcie ze słuchaczami, w zdecydowanej większości z naszymi rodakami. Hamtramck jest miasteczkiem wielkości kwadratu około 2×2 mile. Jest niczym serce dawnego przemysłowego miasta Detroit, którym jest otoczony. Jeszcze w latach 70’ ubiegłego stulecia 90% mieszkańców stanowiła Polonia. Ludzie gromadzili się wokół parafii pod wezwaniem św. Floriana, której kościół jest niezwykle piękną i okazałą budowlą. Podobno, kiedy go wzniesiono po roku 1907, miał być katolicką katedrą diecezji Detroit. Jednak obecność tak wielu emigrantów w miasteczku miała wpłynąć na to, że katedrę ostatecznie wybudowano w Detroit. Magazyn American Architect nazwał św. Floriana w 1929 roku najlepszym nowym kościołem w Ameryce. Rzeczywiście dech zapiera po wejściu do środka. We mnie była też świadomość pokoleń Polaków, którzy mieszkając w tym świetnie prosperującym przemysłowo regionie, mieli tutaj swoje duchowe centrum i dom. Niestety, jak wszędzie, czasy bardzo się zmieniają, sekularyzacja i odchodzenie ludzi od Kościoła z jednej strony, a z drugiej gwałtownie zmieniające się otoczenie, zwłaszcza po zbankrutowaniu miasta i upadku fabryk. „Detroit było niebem, ale okazało się, że potrafi być też piekłem”, mówił Marvin Gaye. Jest coś z tego prawdy w historii nie tylko tego miasta.

Wyjeżdżając do Hamtramck, jeden z braci powiedział mi, że kościół przypomina trochę paryską katedrę Notre-Dame. Akurat kilka dni wcześniej oglądałem film o pożarze katedry w kwietniu 2019 roku. Wielki smutek. Oglądając film, dotarło do mnie, że dla wielu zasmuconych pożarem powodem nie jest bynajmniej to, że Notre-Dame jest świątynią katolicką, w której na pierwszym miejscu słucha się słowa Bożego i celebruje sakramenty, ale jest raczej dziełem sztuki, dziedzictwem kulturowym Francji i Europy w ogóle. To dlatego poruszający był w filmie wątek dziewczynki, która wyrwała się mamie i mimo alarmu wróciła do katedry, stanęła przed figurą Naszej Pani i zapaliła świeczkę, wpatrzona swoimi dziecięcymi oczkami w oczy Maryi. A później, kiedy straż nie miała pomysłu, jak ugasić rozprzestrzeniający się gwałtownie pożar, zgłosił się młody strażak z innymi wolontariuszami i zaproponował, że oni pójdą do epicentrum pożaru „bo znam każdy fragment tej katedry”. Znał, bo była mu bliskim kościołem, w którym zawsze się modlił. Co to ma wspólnego z kościołem w Hamtramck? Skoro jest jakoś podobny, to uświadomiłem sobie, jak dzisiaj Kościół katolicki płonie, niszczony ogniem grzechu i zła, tak od wewnątrz, jak i z zewnątrz. I potrzeba ochotników, którzy powiedzą, że są gotowi, aby ten pożar gasić, choć jest ich niewielu. Potrzeba też odwagi tej dziewczynki, która mimo zakazu weszła, aby oddać cześć Panu Bogu.

Jeszcze jeden wątek mi się nasunął. To patron kościoła, św. Florian. Patron strażaków. Co roku, w jego wspomnienie, 4 maja, modlimy się w kościołach: „Wszechmogący, wieczny Boże, za wstawiennictwem świętego Floriana, męczennika, daj nam stłumić płomienie naszych namiętności i zachowaj nas od pożarów.” Pomyślałem, jak aktualna jest to modlitwa! Wszak ów „ogień namiętności” to niepohamowany grzech i odstawienie Boga na rzecz przyjemności życia, to egoizm i egocentryzm, to pycha pożerająca wszystkich. Pomyślałem, że to dobre miejsce-symbol, pośrodku upadłego i niszczonego miasta, aby zająć się nie tylko gaszeniem pożaru, ale przede wszystkim odbudowaniem wnętrza, wspólnoty tak, aby stała się ona zaczynem czegoś nowego, życia, które może dawać innym. Zresztą miałem okazję spotkać wśród słuchających osoby, które co roku idą w pieszej pielgrzymce z Chicago do Merrillville i które raz po raz jadą kilka godzin na polonijne pikniki i odpusty. Poczułem, że ci ludzie, że wielu z nas potrzebuje wspólnoty żywej, duchowej i relacyjnej oraz że bez niej jest nam niełatwo żyć.

Żeby taka wspólnota mogła istnieć, potrzebuje formacji wewnętrznej. Nie ma znaczenia liczba, nie ma co liczyć na tłumy. Trzeba zgodzić się, że jest nas mniej i że liczba ta ciągle topnieje. Ważna jest jakość, która kształtuje się poprzez formację. Dlatego kościoły powinny być coraz bardziej i na nowo miejscami słuchania i rozważania słowa Bożego, a także dzielenia się nim. Tak rodzi się też misja przekazywania Dobrej Nowiny innym. Następnie trzeba zwracać uwagę na sakramenty święte, które są darem Bożym rozdawanym w Kościele. To jest istota. Formacja, która prowadzi do życia, a nie bierne zaliczenie obowiązku, albo też organizowanie różnego rodzaju wieców politycznych. W homilii na świętego Józefa, arcybiskup Grzegorz Ryś mówił: „Bóg każe nam patrzeć w przyszłość pełną nadziei. Obiecuje nam takie potomstwo w Kościele, które nie będzie ostatnim pokoleniem, ale eksploduje życiem, przyniesie potężny plon. I to jest obietnica w ostrym kontraście do tego wszystkiego, co byśmy chcieli mówić, patrząc na spadające słupki i procenty”. Następnie postawił kilka zasadniczych pytań: „Czy nasze parafie są wspólnotami? Jeśli parafia nie jest wspólnotą, jest niepotrzebna, ale jeśli chcemy powiedzieć, że jest, to generuje następne pytania: ilu wiernych w tej parafii czuje się podmiotowo? Ile osób jest połączonych prawdziwymi relacjami, głębokimi? Jaka jest wspólnota między księżmi i świeckimi? Jaka jest wspólnota między księżmi? Jaka jest wspólnota między parafiami w jednej diecezji? Jesteśmy jednym Kościołem czy jesteśmy równoległymi Kościołami, które płyną jakoś obok siebie?”

Pomyślałem, że znów nadajemy na podobnych falach. Chodzi o wspólnoty, które będą zdrowymi sercami pośród zepsutego świata i będą dawać życie. O takie wspólnoty trzeba się starać i takie tworzyć. Zasłuchani w słowo ludzie na rekolekcjach w Hamtramck i wielu innych rekolekcyjnych miejscach są potwierdzeniem tego, że można i warto, i trzeba. Bez zniechęcania się. Trzeba odbudowywać spalone nie mury, ale wspólnoty.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama