Kiedy byłem dzieckiem, zimy w Chicago były dokładnie takie same, jak teraz. Ciężkie. Wydawało się, że śnieg nie przestanie padać, a zimno stawało się coraz gorsze. Pamiętam psujące się piece od ogrzewania, autobusy, które utknęły na ulicach w śniegu pokrytym popiołem i dzieci takie jak ja, które walczyły z dojściem do szkoły w mrozach w temperaturze 20 st. F poniżej zera.
Prawie zawsze o tej porze roku, w początkach marca, moi rodzice, siostra i ja zaczynaliśmy mówić i marzyć o lecie i o tym, co będziemy robić, kiedy wreszcie zrobi się ciepło, że będziemy mogli zapomnieć o śniegu.
Jedną z tych rzeczy, o których lubiliśmy rozmawiać, było Wisconsin. Każdego roku jechaliśmy tam i spędzaliśmy trochę czasu. Zaczęliśmy to robić w 1955 roku. Nie mieliśmy samochodu, ale rodzice mieli przyjaciela, starego polskiego imigranta, którego nazywaliśmy wujek Ben, który miał samochód. Nie tylko miał samochód, ale także syna, który był właścicielem stacji benzynowej na północ od Lake Geneva w Wisconsin. To było nasze ulubione miejsce na wakacje.
Każdego lata, przez 8 lat, wsiadaliśmy do starego plymoutha wujka Bena i jechaliśmy nad jezioro. Wtedy nie było autostrad międzystanowych, więc jechaliśmy dwupasmowymi drogami, przez wsie z polami i małe miasteczka. Do przebycia było tylko około 70 mil, ale to było wolne 70 mil.
Ale moi rodzice nie zwracali na to uwagi. Oboje dorastali w małych wioskach w Polsce w latach 20. i 30. otoczeni przez farmy i lasy. Życie w Chicago w ciasno stłoczonych budynkach z cegły i z zatłoczonymi ulicami było dla nich ciężkie. Świat, który kochali, w którym dorastali, zawsze wydawał się odległy i obawiali się, że zapomną, jak pięknie wyglądają drzewa i pola, a ja i moja siostra nigdy tego nie poznamy. Więc jechaliśmy do Lake Geneva powoli, aby wszyscy mogli podziwiać to piękno.
Jak już dojechaliśmy, to rodzice czuli się prawie jak z powrotem w Polsce.
Wiecie, syn wujka Bena – Bobby, nie tylko był właścicielem stacji benzynowej, miał także małą farmę z kurczakami, dwiema krowami i kilkoma akrami ziemi, gdzie uprawiał marchewkę i fasolkę szparagową oraz ziemniaki dla swojej rodziny. Robert gościł nas przez dwa, trzy tygodnie każdego lata, a moi rodzice robili to, co kochali robić, kiedy byli dziećmi w Polsce. Karmili kury zbożem, doili krowy i chodzili wczesnymi wieczorami w pole, aby sprawdzić, jak rośnie marchewka.
A moja siostra i ja?
Nie przeszkadzały nam kurczaki, krowy i pola, ale to, co kochaliśmy najbardziej, to pływanie w jeziorze Geneva!
Summer Dreaming
Back when I was a kid, Chicago winters were just the way they are now. They were hard. The snow never seemed to stop, and the cold just kept getting worse and worse. I remember furnaces breaking down, buses stranded in streets full of ash-covered snow, kids like me struggling to walk to school on gray days 20 degrees below zero.
And always about this time of year, early March, my parents and my sister Donna and I would start talking and dreaming about summer and what we would do when it finally got so warm we could forget about the snow.
One of the things we loved to talk about was Wisconsin. Every summer, we would drive up and spend some time there. We started doing this in 1955. We didn’t have a car, but my parents had a friend, an old Polish immigrant we called Uncle Ben, who had one, and not only did he have a car, he had a son who owned a gas station just north of Lake Geneva, Wisconsin. It became one of our favorite places for vacation.
Every summer for 8 years, we would pile into Uncle Ben’s old Plymouth and drive up to Lake Geneva. There were no interstates back then, so we drove on two-lane highways through farm country with its fields and little towns. The journey was only about 70 miles, but it was a slow 70 miles.
But my parents didn’t mind. They both grew up in small villages in Poland in the 1920s and 30s, surrounded by farms and forests. Living in Chicago with its brick buildings packed together and its streets jammed with cars was hard for them. The world they loved, the one they grew up in, always seemed far away, and the beauty of trees and fields was something they were afraid they would forget, something they were afraid my sister and I would never know. So we drove up to Lake Geneva slowly so we could all see that beauty.
Once we got there to Lake Geneva, my parents felt almost like they were back in Poland.
You see, Uncle Ben’s son Bobby didn’t just own a gas station, he also owned a small farm with chickens and two cows and a couple acres of fields where he grew carrots and green beans and potatoes for his family. Robert put us up for two or three weeks every summer, and my parents did what they loved to do when they were kids in Poland. They fed grain and dried corn to the chickens and milked the cows and walked in the fields in the early evening to see how the carrots were doing.
My sister and me?
We were okay with the chickens and the cows and the fields, but what we really loved was swimming in Lake Geneva!
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.