Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:23
Reklama KD Market

50 lat minęło jak jeden dzień

50 lat minęło jak jeden dzień
fot. Pixabay.com

Nie mogę uwierzyć, że już 50 lat żyję na ziemi, pół wieku! Ciągle myślę o tym, jak czas szybko mija. Dopiero co były lata dzieciństwa, młodość przeszła, nie wiadomo kiedy, a już po południu życia dojrzałego. „Jak jeden dzień”, uświadamia mi, że czas naprawdę szybko zmierza do przodu, że życie na ziemi jest krótkie i trzeba je przeżyć jak najlepiej. Urodziłem się na Górnym Śląsku, a tutaj obchodzi się od zawsze urodziny. Kiedyś dyskutowaliśmy, co jest ważniejsze, urodziny czy imieniny. Uważam, że te pierwsze. W końcu to bardzo szczególny dla każdego dzień, jedyny. Nauczyłem się też, że dzień moich urodzin jest dniem wdzięczności za dar życia, które dał mi Pan Bóg, a przekazali rodzice. To także wdzięczność za rodzeństwo, rodzinę i dom. To potwierdzenie tego, co otrzymałem jako swój talent, który rozwijając, mogę dzielić z innymi. Tak, urodziny to jest mój dzień w ciągu całego roku.

Czy mam świadomość tego, że żyję już 50 lat? Bardzo trudno się z tym zgodzić, to przecież kawał czasu. Ile jeszcze zostało? Trudno powiedzieć, wszystko w rękach Bożych. Jednak to, co ważne, to swoisty rachunek sumienia z dotychczasowego życia. Trzeba czasami stanąć w prawdzie o sobie, postawić pytania o to, jak przeżywam moją codzienność, jaki jestem dla innych, jaki wobec świata, w którym żyję. Tego nikt za mnie nie zrobi. Zawsze jest okazja, żeby coś w życiu poprawić, żeby było lepiej. Bo czy nie jest tak, że bycie dobrym pozwala być szczęśliwszym? Trudno mi zrozumieć ludzi, którzy tkwią w tym, co złe. Mam wrażenie, że są bardzo nieszczęśliwi. Trudno mi zrozumieć ludzi, którzy boją się kochać, nie zawierają przyjaźni, wybierają egoistyczny i egocentryczny sposób życia. Trzeba się cieszyć każdym dniem na nowo, przyjmować go jako dar i zadanie, i robić wszystko, aby nie było „pustych przebiegów”.

Mimo wielu trudności czuję się szczęśliwym człowiekiem i spełnionym. Jestem wdzięczny za życie, i za to, co robię. Jestem wdzięczny za ludzi, wśród których i dla których żyję. Codziennie proszę, abym mógł jeszcze pożyć, żeby zrobić jeszcze więcej dobra. Wszystko oddaję Bogu, zwłaszcza kiedy odmawiając modlitwę Ojcze Nasz, wypowiadam słowa: „bądź wola Twoja”. Nigdy w życiu niczego nie planowałem. Kiedy 24 lata temu zostałem wyświęcony na księdza, nigdy nie pomyślałbym, że będę mógł pracować w Krakowie, a później studiować w Rzymie, poznawać Włochy, by w końcu wylądować w Stanach Zjednoczonych. Zawsze mówię Panu Bogu „tak” i nigdy się nie zawiodłem. Oby tak było zawsze.

„Proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”, trzy słowa, których nauczyłem się w rodzinnym domu, a dzięki którym mogę docierać do serc innych. Jestem wdzięczny za to, że dom nauczył mnie także kultury osobistej. Bardzo cenię ludzi, którzy są kulturalni, mają zasady i jasno określony cel życia. Bardzo to jest potrzebne, szacunek do siebie i innych. Często powtarzam w kościele, że nie można kochać innych, nie kochając siebie. Trudno jest też szanować innych, nie szanując siebie. Zatem ta szkoła szacunku i zdrowej miłości do samego siebie jest bardzo potrzebna. Warto w nią inwestować.

Wiem, że dziś piszę o sobie. Chciałem jednak podzielić się kilkoma refleksjami z Czytelnikami, aby zaprosić do osobistych przemyśleń nad darem życia i przede wszystkim do wdzięczności. Życie, nawet jeśli jest trudne, jest piękne. Właśnie zakończyłem głoszenie rekolekcji parafialnych na północno-zachodnim terenie Polski, pod Szczecinem. Byłem tam pierwszy raz w życiu. Prawda, ludzi nie było wielu w kościele, jednak ci, co byli, pozwolili mi odkryć piękno. To także coś, co mnie bardzo ubogaciło i za co jestem wdzięczny. Jak i za wszystko, czego doświadczyłem i mogę w życiu doświadczyć. Bogu dzięki i ludziom, i oby każdy dzień był lepszy i dojrzalszy!

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama