Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 23:00
Reklama KD Market

Media: Biden jak Trump w kwestiach imigracyjnych

Prezydent Joe Biden podczas spotkania z pracownikami Department of Homeland Security w Waszyngtonie fot. Chris Kleponis/POOL/EPA-EFE/Shutterstock

Polityka imigracyjna Joe Bidena od samego początku prezydentury była przedmiotem ostrej krytyki. Demokratycznego prezydenta atakowali przede wszystkim Republikanie i prawicowe media, obwiniając go za doprowadzenie do bezprecedensowego kryzysu na granicy z Meksykiem. Teraz jednak coś się zmieniło. W ostatnich dniach Biden stał się przedmiotem ostrych ataków ze strony mainstreamowych mediów, zwykle sprzyjających Demokratom. 

Prezydentowi Bidenowi zarzuca się ni mniej ni więcej tylko kontynuowanie polityki swojego poprzednika Donalda Trumpa, którą jako kandydat ostro krytykował podczas kampanii wyborczej. Poszło o nową politykę azylową, która ma ograniczyć niekontrolowany napływ imigrantów przez południową granicę. Liberalne media atakują Bidena, ponieważ nowe przepisy, które mogą wejść w życie już za kilka tygodni, mają na celu zastąpienie kontrowersyjną praktykę zawracania z granicy i niewpuszczania na terytorium USA imigrantów na podstawie tzw. Title 42, wprowadzonego w czasie pandemii w trosce o zdrowie publiczne. 

Ograniczenia dla azylantów, czyli jak wypełnić lukę po Title 42

Title 42 wygasa w maju i Republikanie już teraz ostrzegają przed jeszcze większym chaosem na granicy. Tylko w grudniu ub.r. odnotowano 252 tys. prób nielegalnego przedostania się do USA, co było najwyższą liczbą od czasu wejścia w życie Title 42 za czasów Trumpa. 

W styczniu liczba odnotowanych prób przekroczenia granicy spadła do około 5 tys. dziennie, co było wynikiem zmiany polityki wobec obywateli kilku krajów Ameryki Środkowej i Południowej (Kuba, Haiti, Nikaragua, Wenezuela), którym wyznaczono miesięczne kwoty legalnego wjazdu na podstawie zezwoleń humanitarnych (humanitarian parole). Te zmiany nie wzbudziły poważniejszych kontrowersji. Fala krytyki wylała się natomiast, gdy ogłoszono nowe plany polityki azylowej. Według propozycji migranci ubiegający się o azyl mieliby obowiązek umówienia spotkania z amerykańskimi służbami imigracyjnymi za pośrednictwem aplikacji CBP One na smatfony, aby stawić w określonymi miejscu i czasie na legalnym przejściu granicznym. Alternatywą byłoby posiadanie przy sobie dokumentów poświadczających odmowę udzielenia azylu w Meksyku lub w jednym z krajów przemierzanych po drodze. Wszyscy pozostali byliby zawracani. Przepisy mają zacząć obowiązywać na razie przez dwa lata, po trwającym właśnie 30-dniowym okresie konsultacji społecznych. Pod nieobecność Title 42 to właśnie nowe przepisy będą prawnym narzędziem pozwalającym na zawracanie imigrantów. 

Demokraci tracą cierpliwość

Zachęcając imigrantów do legalnego wjazdu do USA przez oficjalne przejścia graniczne, administracja utrzymuje, że nowe przepisy przyczynią się do ograniczenia zjawiska przemytu ludzi, zmniejszą obciążenie w ośrodkach, w których przetrzymuje się zatrzymanych i pozwolą na rozpatrywanie spraw w „w sposób efektywny, humanitarny i wydajny”. Jednoczeście administracja deklaruje, że będzie się starała poszerzać możliwości legalnego wjazdu do USA, w tym także pracowników tymczasowych,  uchodźców i osób przyjmowanych z przyczyn humanitarnych. 

„Wzmacniamy możliwości legalnego i uporządkowanego wjazdu do Stanów Zjednoczonych, ale jednocześnie mówimy o nowych konsekwencjach dla tych, którzy nie zechcą skorzystać z procedur dostępnych w USA i u regionalnych partnerów” – deklaruje sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkas. 

„Ogłoszone plany zmian w procedurach azylowych wywołały falę krytyki po lewej stronie sceny politycznej. Demokraci skrytykowali propozycję wykorzystania aplikacji CBP, jako budzącej kontrowersje ze względu na prawo prywatności, problemy techniczne i brak dostępu do telefonii komórkowej potencjalnych azylantów. Argumentowano też, że już sama konieczność oczekiwania po meksykańskiej stronie na umówiony termin tworzy potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Bidena krytykowano więc za to, że nowy projekt przypomina działania podejmowane przez administrację Donalda Trumpa. „Jeśli administracji się uda, nowe przepisy będą oznaczały kontynuację polityki imigracyjnej poprzednika – tej samej, którą Joe Biden obiecał zmienić. To kolejny dowód, jak Trumpowi udało się zmienić normy dotyczące humanitarnych zobowiązań Ameryki” – czytamy na portalu „Vox”. 

Mur graniczny z… pikseli

„Washington Post” nie szczędzi już jednak litości. „Przez ponad dwa lata prezydentury Joe Biden podtrzymywał i powielał niektóre z nagannych i nieludzkich praktyk na granicach” – czytamy we wstępniaku waszyngtońskiego dziennika. Nie brakuje także innych bardziej obrazowych porównań. „Jeśli Trump tworzył mur graniczny na papierze i na drodze biurokratycznej, Biden odtwarza ten system za pośrednictwem pikseli” – odwołuje się „Washington Post” do propozycji stawiania się na granicy za pomocą aplikacji w smartfonie. Gazeta pisze o „kafkowskich” pomysłach i sprzecznych sygnałach administracji wobec imigrantów. 

Magazyn internetowy „Slate” wręcz oskarża Bidena, iż ten czerpie wzory dla prowadzonej polityki imigracyjnej od Stephena Millera – byłego doradcy Donalda Trumpa znanego z antyimigracyjnych poglądów i autora wielu restrykcyjnych rozporządzeń za poprzedniej kadencji. Nowe pomysły dotyczące azylu krytykuje jako zbyt skomplikowane. Przypomina też, że Meksyk nie jest w stanie zaoferować bezpiecznego schronienia osobom umówionym na odległe terminy na przejściach granicznych, a limity dla osób przyjmowanych z przyczyn humanitarnych (humanitarian parole) są zupełnie niewystarczające, a i tak administracja nie będzie w stanie ich sprawnie przyjmować z powodu zatorów.

Na krytyczny głos pozwoliła sobie także telewizja CNN, wpuszczając na swoje strony konserwatywnego komentatora z Arizony Jona Gabriela, który pisze o problemach lokalnych społeczności po amerykańskiej stronie granicy, nie mogących sobie poradzić z napływem imigrantów. I przy okazji o rzekomej bezradności w rozwiązywaniu problemów. 

Zdziwienia nie krył nawet brytyjski „Guardian”, który zastanawia się, dlaczego administracja Bidena bawi się w uprawianie polityki imigracyjnej, która jest tak niepopularna w ugrupowaniu, które reprezentuje prezydent. 

Media przypominają o zbliżających się wyborach w 2024 roku i o konieczności zbijania politycznego kapitału na okazywaniu stanowczości i twardości w polityce imigracyjnej. Twarda polityka wobec imigrantów obecnej administracji to reakcja na ataki Republikanów zarzucających Bidenowi słabość i niezdecydowanie. Jednocześnie jednak przypominają, że Joe Biden odrywa się od pryncypiów swojego obozu politycznego oraz ignoruje opinie ekonomistów o konieczności przyjmowania imigrantów. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama