Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 01:08
Reklama KD Market

Trzy lata z covidem

Trzy lata z covidem
fot. ETTORE FERRARI/EPA-EFE/Shutterstock

11 maja przestaną obowiązywać w USA specjalne rozporządzenia prezydenckie związane z pandemią COVID-19. Formalne zakończenie rządowych programów zapowiedziane w tym tygodniu przez prezydenta Joe Bidena nie będzie jednak oznaczało, że szybko zapomnimy o koronawirusie. 

Nowa normalność to życie z covidem. Wirus złagodniał, stał się dużo mniej zjadliwy, ale jest wciąż obecny. Nie tylko w rodzinach miliona osób, które przegrały walkę z COVID-19, jego łagodniejszą wersję przechorowują wciąż zarówno zaszczepieni, jak i niezaszczepieni. Pandemia przeorała też nasze psychiki, marzenia i – last but not least – nasze portfele. 

Trzy lata temu z dalekich Chin docierały do nas coraz bardziej niepokojące informacje o rozprzestrzenianiu się nowego, niezbadanego jeszcze wirusa. Zaczynała się wielka pandemia. Gdy objęła cały świat i całe kraje zamknęły się w męczących lockdownach, zdaliśmy sobie sprawę, że już nic nie będzie takie jak przedtem. Nikt nie był jednak w stanie przewidzieć, jak długo potrwa pandemia. A przede wszystkim, jak będzie wyglądać nowa normalność.

Zapowiedziane przez administrację zmiany zamykające rządowe programy będą miały wymierne konsekwencje. Znikną świadczenia związane z covidem, zmieni się dostęp do testów, szczepionek i terapii. Wrócimy do poprzedniego, zdecentralizowanego systemu opieki zdrowotnej, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Generalnie zaczniemy płacić więcej, zwłaszcza jeśli nasze ubezpieczenie nie obejmie świadczeń związanych z obecnością covidu, który będzie do nas wracał podobnie jak epidemie grypy. Ceną za pandemię jest także inflacja, pogłębiona także przez kryzys energetyczny związany z wojną na Ukrainie, bo w celu ratowania gospodarek przed zapaścią pompowano w nie ogromne publiczne pieniądze. 

Nowa normalność oznacza też gotowość życia z koronawirusem. Choć wskaźniki śmiertelności z powodu zakażenia tym drobnoustrojem znacznie się obniżyły, to COVID-19 znalazł się w pierwszej dziesiątce przyczyn zgonów wśród osób do 20 lat. Pandemia wpłynęła też na obniżenie wskaźników przewidywanej długości życia w krajach rozwiniętych. W krajach Europy Zachodniej powoli wracają one do poziomu przedpandemicznego, ale we wschodniej części Starego Kontynentu i w USA są wciąż znacząco niższe niż w 2019 roku. Na marginesie – poziom indeksu life expectancy jest według naukowców mocno powiązany ze wskaźnikami wyszczepienia społeczeństw, co z pewnością nie spodoba się przeciwnikom szczepionek. 

Trudny do zmierzenia jest natomiast wpływ pandemii na zdrowie psychiczne całych społeczeństw. Lockdownu, zbiorowych zwolnień, doniesień z zamkniętych oddziałów szpitali i wiadomości o śmierci znajomych nie można było przeżyć bez konsekwencji. Pandemia wkroczyła w naszą codzienność, zmieniając rytm naszej pracy (o ile ciągle ją mieliśmy), nauki (nauczanie zdalne) czy ludzkich interakcji (izolacja i dystans społeczny). Ze wszystkimi negatywnymi skutkami. Większość nauczycieli uważa, że nauczanie zdalne na szczeblu szkolnym jest dużo mniej efektywne od fizycznego kontaktu z belframi i kolegami w szkole. Wynikiem pandemii jest ogromny dług edukacyjny – roczniki, które nie były w stanie opanować przewidzianego programami materiału. Badania Understanding America Study, przeprowadzone przez University of Southern California, wykazały z kolei, że w drugiej części pandemii, gdy zaniknęły pewne zachowania wspólnotowe, nastąpił spadek zdolności radzenia sobie w przestrzeni społecznej, myślenia kreatywnego, działania w sposób odpowiedzialny i zaufania do innych osób. Zjawisko to wystąpiło szczególnie silnie w pokoleniu wchodzącym w dorosłość. Trudno ocenić, jakie będą długotrwałe skutki opóźnionego dojrzewania milionów ludzi. Inne badania, tym razem przeprowadzone w Walii, wskazują na pogłębiające się poczucie samotności kilkudziesięciu procent populacji związane z pandemią i koniecznością utrzymywania dystansu społecznego. 

Nowa normalność ma także swoje dobre strony. Po stronie plusów wymienić należy powszechną zgodę na zwiększenie elastyczności rytmu pracy. Dziś praca w home office przez kilka dni w tygodniu jest postrzegana jako oczywistość, a nie przywilej. Także rozwój telemedycyny i teleporad ma pewne dobre strony. Ekolodzy zwracają z kolei uwagę na pozytywny wpływ pandemii na środowisko naturalne – mniej samochodów na ulicach i mniej samolotów w powietrzu musiało się przełożyć na mniejsze emisje gazów cieplarnianych. To jednak może okazać się zjawiskiem przejściowym, podobnie jak odnotowany w wielu statystykach policyjnych spadek przestępczości. 

Innym pozytywnym, choć trudnym do zmierzenia skutkiem była także zmiana postaw i priorytetów życiowych milionów ludzi w obliczu fizycznego zagrożenia, jakim był COVID-19, zwłaszcza na pierwszym, najgroźniejszym etapie. Widać to po statystykach z amerykańskiego rynku pracy. W 2021 roku z własnej woli zwolniło się 47,8 miliona pracowników, a w 2022 r. – 50,5 miliona, co nawet zdążono już nazwać epoką wielkiej rezygnacji. Większość z nich nie opuściła definitywnie rynku pracy, ale poszukiwało lepszych warunków pracy, przynoszących nie tylko większe benefity, ale także dające większe poczucie swobody. To wyraz poszukiwania nowo odkrytych i zdefiniowanych wartości, innych niż zarabianie pieniędzy i robienie kariery. Pandemia przypomniała o tym, co jest od tego ważniejsze – potrzeba cieszenia się życiem i normalne ludzkie relacje.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama