Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:22
Reklama KD Market

Czołgi na Ukrainę, punkty dla Polski

Czołgi na Ukrainę, punkty dla Polski
Leopard 2A7 fot. Fric.matej/Wikipedia

To kolejny przełom w wojskowej pomocy dla Ukrainy. Po niemieckiej baterii wyrzutni Patriot na Ukrainę pojadą niemieckie i amerykańskie czołgi. 

Po miesiącach wahań Berlin ostatecznie wyraził zgodę na przekazanie Kijowowi czołgów Leopard 2. Ta zgoda była kluczowa także w przypadku przekazywania niemieckiego sprzętu znajdującego się w arsenałach 14 innych krajów. W przypadku przekazywania kupionego za granicą uzbrojenia potrzebna jest bowiem zgoda oryginalnego producenta. 

Wymuszenie na Niemcach obietnicy przekazania czołgów Leopard 2 Ukrainie to niewątpliwy dyplomatyczny sukces Polski. Rząd w Warszawie skutecznie budował nieformalną koalicję, która wywierała nacisk na Berlin w sprawie zintensyfikowania pomocy dla Kijowa. Długo zabrało, zanim ekipa Olafa Scholza zrozumiała, że stawką w tej grze jest także rola samych Niemiec w Europie. Kraj ten jest hegemonem gospodarczym w UE, pretenduje też do odgrywania wiodącej roli politycznej na kontynencie. Tymczasem ostrożność w podejmowaniu decyzji o pomocy dla Ukrainy sprawiła, że wschodni partnerzy Berlina zaczęli mieć poważne wątpliwości co do zdolności Niemiec do budowy europejskiego systemu obronnego. W obliczu niechęci Niemców czy Francuzów do przekazywania znaczącej pomocy wojskowej ciężar lobbowania za Ukrainą wzięła na siebie Polska. To bez wątpienia wzmocniło jej autorytet w regionie – to Warszawa odegrała w ostatnich miesiącach główną rolę w kształtowaniu stanowiska Zachodu wobec konfliktu.

Od kilku miesięcy polska dyplomacja próbuje tłumaczyć swoim partnerom, że stawką tej wojny jest bezpieczeństwo całego kontynentu, jeśli nie świata. Warszawa, obok Londynu i Waszyngtonu znajduje się w grupie najwierniejszych przyjaciół Kijowa, jeśli chodzi o mobilizowanie zachodnich sojuszników do wojskowego wsparcia broniącego się kraju. Ten upór i determinacja przynoszą widoczne efekty.

Przypomnijmy chociażby histerię, jaka wybuchła po incydencie w Przybyłowie, gdy Polska zgłosiła propozycję, aby niemieckie baterie Patriotów rozmieścić na Ukrainie. W mainstreamowych mediach uznano to wręcz za podżeganie do wojny. Dziś już spokojnie informuje się o dyslokacji czterech niemieckich baterii tych rakiet – trzech w Polsce, jednej po drugiej stronie granicy. Podobnie było także w przypadku Leopardów: jeszcze kilka miesięcy temu pomysł ich wysłania na wojnę wydawał się wręcz fantastyczny. Teraz nie ma co do tego zastrzeżeń, podobnie jak w przypadku innego ciężkiego uzbrojenia. Dużo spokojniej mówi się też dziś o możliwości przekazania Ukrainie myśliwców, choć rząd w Berlinie wciąż uważa ten krok za przekroczenie symbolicznej „czerwonej linii”. 

Niechęć Niemiec do głębszego zaangażowania się w pomoc dla walczącej Ukrainy można tłumaczyć wieloma czynnikami. Na pierwszym miejscu wymienić należy całą sieć powiązań gospodarczo-finansowych łączących do niedawna Niemcy i Rosję. Uszkodzone gazociągi Nord Stream stanowiły jedynie wierzchołek góry lodowej tych ekonomicznych relacji. Niemcy nie posiadają też granicy z Rosją, więc poczucie egzystencjalnego zagrożenia, jakie odczuwają dziś Estończycy, Łotysze, Litwini czy Polacy jest im obce. Nie bez znaczenia jest też pacyfistyczna mentalność Niemców (zwłaszcza wśród zwolenników rządzącej centrolewicowej koalicji) i pewne kompleksy wobec Rosjan, którzy przecież rozgromili nazistowską Trzecią Rzeszę w II wojnie światowej. To wszystko tłumaczy obawy Berlina przed dalszą eskalacją konfliktu. 

Czołgi Leopard 2 są dla Ukraińców przedmiotem pożądania, gdyż są bronią, która może skutecznie zwalczać rosyjskie siły pancerne, oparte głównie na czołgach T-72 i ich pochodnych. Dostarczenie produkowanych w Niemczech tanków może się więc okazać game changerem podczas wiosennych ofensyw. Wcześniej się nie da, bo Ukraińców trzeba przeszkolić do korzystania z NATO-wskiego uzbrojenia. 

Wojna na Ukrainie jest daleka od rozstrzygnięcia, a zdaniem ekspertów decydujące o jej wyniku działania są jeszcze przed nami. Wsparcie militarne dla Kijowa, którego orędownikiem jest dziś Warszawa, jest więc sprawą kluczową. Dotychczasowy przebieg konfliktu pokazuje, że Ukraina jest w stanie wykorzystać każdą ilość przekazywanego przez Zachód sprzętu. Z wymuszonej na Niemcach decyzji należy się więc cieszyć, a przy okazji z tego, że dużo słabsza gospodarczo Polska, mająca największe powody, aby obawiać się imperialnych zapędów Rosji,  potrafiła wcielić się w rolę lidera całej grupy krajów w tym regionie Europy.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


christmas-7621065_1280

christmas-7621065_1280

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama