Biały Dom przedstawił najbardziej obszerne - chociaż nadal ograniczone - wyjaśnienia, dlaczego wielokrotnie ujawniał tylko niekompletne informacje o tajnych dokumentach znalezionych w prywatnym biurze i domu prezydenta Joe Bidena. Krytykowali to nawet Demokraci - poinformowała we wtorek telewizja CNN.
Biały Dom argumentował, że ze względu na wciąż trwające dochodzenie Departamentu Sprawiedliwości (DOJ) niektóre szczegóły nie mogą być obecnie publicznie ujawnione.
"Istnieje sprzeczność między ochroną i zabezpieczeniem integralności trwającego śledztwa, a publicznym udostępnianiem informacji z tym związanych" - przekonywał cytowany we wtorek przez CNN Ian Sams, rzecznik biura doradcy Białego Domu.
Zapowiadał, że w miarę jak DOJ, a teraz też specjalny prokurator, rozszerzą śledztwo w tej sprawie, niektóre informacje będą mogły być ujawniane.
"W każdym śledztwie, w miarę jak trwa dochodzenie, zwłaszcza takie, w którym ludzie są chętni do współpracy i pracują ręka w rękę z Departamentem, informacji będzie coraz więcej. To naturalna część każdego dochodzenia" – zapewniał Sams.
Według powołującego się na swoje źródła CNN, DOJ nie rekomendował
Białemu Domowi, aby ograniczył zakres informacji, które mogą być publicznie ujawniane.
„Biały Dom spotkał się z krytyką, nawet ze strony niektórych Demokratów. Dotyczy ona tego co i kiedy ujawnił. Gdy początkowo dokumenty zostały znalezione w biurze Bidena, nie powiadomił, że w jego domu natrafiono na dodatkowe” – informuje CNN.
“Biały Dom czekał również ponad 24 godziny, aby ujawnić, że w zeszłym tygodniu kolejne pięć stron oznaczonych jako tajne zostało znalezionych w domu Bidena w Delaware ” – podkreśliła CNN.
Jak przypomniała CNN tempo ujawniania materiałów wywołało pytania o strategię Białego Domu i doprowadziło do oskarżeń ze strony Republikanów, że administracja Bidena nie jest szczera. Republikanie zapowiedzieli zatem, że sami przeprowadzą śledztwo w tej sprawie.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)