Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 01:03
Reklama KD Market

Życie z inflacją

Życie z inflacją
fot. Pixabay.com

Rosnące koszty energii i towarzysząca im inflacja odcisnęły swoje piętno na stylu życia milionów konsumentów po obu stronach Atlantyku. To trudny czas zarówno dla osób żyjących od wypłaty, jak i dla wielu biznesów z takich branż jak gastronomia, handel, turystyka czy rozrywka. 

W Polsce, gdzie inflacja zaczęła trochę słabnąć, choć spadek z 18 proc. do 16 proc. trudno uznać za przełom, aż dwie trzecie konsumentów przyznało się, iż w minionym półroczu musiało ograniczać koszty życia. Powodem były rosnące ceny. Polacy częściej niż w poprzednich latach jedli w domach (choć i tak są narodem raczej rzadko korzystającym z restauracji) kupowali nowe ubrania czy wybierali się w zagraniczne podróże. Mimo pewnej stabilizacji wskaźników wzrostów cen trudno spodziewać się jakiegoś przełomu. Nie znika bowiem podstawowa przyczyna inflacji – konflikt na Ukrainie, który destabilizuje rynek energii i sprawia, że będą one w przyszłości dużo wyższe. Lepiej nie będzie, bo w najbliższym czasie będą wygasać różne ulgi podatkowe wprowadzane w ramach tarcz antyinflacyjnych. Na  dłuższą metę żadnego z rządów nie stać na rezygnację z danin. Co więcej, przed inflacją trudno uciec, bo trudno znaleźć instrumenty finansowe i inwestycyjne, które zrekompensowałyby spadek wartości pieniądza. Zwykłe oszczędzanie oznacza więc pogodzenie się ze spadkiem realnej wartości odkładanych środków. 

W Ameryce też wszyscy narzekają na inflację. Zmiany w cenach zauważyłem, podróżując przez ocean dwukrotnie na przestrzeni kilku tygodni. Koszty życia skoczyły widocznie w górę nawet między listopadem a styczniem. To, co się dzieje w sklepach i na rynku usług, ma swoje odzwierciedlenie także w danych statystycznych. Najgorzej było w czerwcu ub.r. kiedy w USA indeks cen konsumenckich (consumer price index –CPI) wzrósł, licząc rok do roku o 9,1 proc., co było najgorszym odczytem od ponad 40 lat. Pod koniec roku było już trochę lepiej, bo inflacja konsumencka wynosiła już „tylko” 7 proc. Ale jak to ze statystykami bywa, suche liczby nie oddają do końca tego, co widzi się w sklepach, rosnących czynszach czy rachunkach za usługi medyczne, czy na paragonach za jedzenie poza domem. Co prawda Stany Zjednoczone (w odróżnieniu od Europy) mogą ostatnio cieszyć się ze spadków cen energii – głównego motoru napędowego inflacji – ale ze statystyk wynika, że rosnące koszty utrzymania mieszkań i domów równoważą efekty taniejącej benzyny i gazu. W sumie przypomina to słynne tłumaczenie władz komunistycznej Polski, że co prawda ceny żywności wzrosły o kilkadziesiąt procent, ale potaniały za to parowozy.

Co więcej, zarówno amerykańska Rezerwa Federalna, jak i polska Rada Polityki Pieniężnej mają w ręku tylko jedno narzędzie walki z inflacją – podnoszenie stóp procentowych. To zawsze stąpanie po cienkiej linie – zbyt szybkie i zbyt wysokie podwyżki mogą dosłownie zadusić gospodarkę i wpędzić ją w recesję. Z kolei zbyt „gołębia” polityka monetarna powoduje, że inflacja nadal rośnie, zamiast maleć. Stopy generalnie jednak idą w górę, co jest utrapieniem dla konsumentów, bo nie dość, że muszą codziennie ponosić skutki rosnących kosztów życia, to jeszcze dodatkowo ich kieszenie drenują banki inkasujące wyższe odsetki. Szczególnie boleśnie odczuwają to Polacy, bo nad Wisłą dominują kredyty o zmiennym oprocentowaniu, uzależnionym od wysokości podstawowych stóp określanych przez RPP. 

W corocznym raporcie Global Risk Report wydanym w przededniu Światowego Forum Ekonomicznego w Davos rosnące koszty utrzymania zaliczone zostały do największych zagrożeń dla świata w krótkoterminowej perspektywie. Jako przyczyny takiego stanu rzeczy wskazano pandemię COVID-19 oraz napaść Rosji na Ukrainę, co zakłóciło łańcuchy dostaw, wywołało wzrost cen energii oraz zagroziło bezpieczeństwu żywnościowemu różnych części świata. „Rządy próbują teraz łagodzić wpływ tych zjawisk, jednocześnie zapobiegając rozkręcaniu się inflacji i obsługując rekordowo wysoki dług publiczny” – czytamy w raporcie. Na to wszystko nakłada się zdaniem ekonomistów z Davos na długoterminowe zagrożenia spowodowane przez zmiany klimatyczne i wywołane przez nie klęski żywiołowe, nieuniknione konfrontacje geoekonomiczne, masowe przymusowe migracje, rosnącą cyberprzestępczość i walkę o dostęp do bogactw naturalnych. Nie mówiąc już o groźbie eskalacji wojny Rosja-Ukraina i rozlania się konfliktu na cały świat. 

Na tym tle inflacja, która być może przestała już gwałtownie rosnąć po obu stronach oceanu, wydaje się najmniejszym ze zmartwień. Co nie znaczy, że nie dokuczliwym dla zwykłego zjadacza chleba. A ponieważ nie da się przed nią uciec, trzeba nauczyć się z nią żyć, tak jak to już miało miejsce w przeszłości.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama