Rok 2022 pokazał, że to, co do tej pory uważaliśmy za niezmienne, może ulec zmianie. Gdy świat zaczynał porządkować się po szczycie pandemii, przyszła niesprowokowana agresja Rosji na Ukrainie. To kolejna próba zmiany globalnego układu sił, który z lepszym i gorszym skutkiem obowiązuje od upadku Związku Sowieckiego. Wszystko to każe patrzeć w przyszłość z pewnym niepokojem. Coś się w świecie zmienia i przepoczwarza, i konia z rzędem temu, kto przewidzi ostateczny kierunek zmian.
Napięcia i potencjalne strefy konfliktów, przed którymi ostrzegano od lat, znów dały o sobie znać. Pojawiły się także nowe zagrożenia. Świat będzie się zmieniać, a walczący o swoją tożsamość i niezależność Ukraińcy są tu tylko jednym z przykładów. Doświadczamy konfliktów i procesów, których konsekwencje będziemy odczuwać w najbliższych latach po obu stronach Atlantyku.
Od wielu lat politolodzy przepowiadali nieuniknione przesilenie i zmiany związane ze słabnącą rolą bogatych Stanów Zjednoczonych i Europy oraz ich sojuszników, a z drugiej strony rosnącym potencjałem Chin i szybko rozwijających się krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Regiony te, w odróżnieniu od starzejących się społeczeństw „bogatego miliarda” mieszkańców Ziemi przeżywają dodatkowo boom demograficzny. Antyzachodnią narrację podgrzewa w tych częściach świata świadomie Rosja, licząc na destabilizację Zachodu poprzez tworzenie napięć migracyjnych.
Chodzi nie tylko o stare rywalizacje, takie jak zimnowojenny konflikt USA-Rosja, czy polityczno-gospodarcze napięcia na osi USA-Chiny – choć te też dały o sobie znać w ostatnim roku. Perspektywa paraliżu eksportu żywności do krajów Afryki i Azji przypomniała o rosnącym napięciu między bogatą Północą a biednym Południem. Na zachodniej półkuli przejawem powiększających się podziałów był szturm migrantów na południową granicę USA. Kryzys wywołany między innymi przez zmiany klimatyczne oraz odwrót od demokracji w Ameryce Środkowej zmusił ludzi do poszukiwania lepszego życia na Północy. Bogata Europa przeżywa także podobne kłopoty. O ile szlak migracyjny przez Białoruś został sztucznie stworzony przez dyktatorów z Mińska i Moskwy, o tyle miliony ludzi wyrzuconych ze swoich siedzib w Afryce i na Bliskim Wschodzie nie przestaną pukać do bram Starego Kontynentu. Odczują to przede wszystkim kraje południa Europy, bo przez basen Morza Śródziemnego będą próbowały przedostać się masy ludzi wyrzuconych z domów przez zmiany klimatyczne i nieuniknione konflikty.
Obok wydarzeń szeroko relacjonowanych przez media, w 2022 roku mieliśmy do czynienia z wieloma procesami, które w natłoku informacji z pierwszych stron gazet łatwo przegapić. Nie przykuły na dłużej uwagi, choć mogą przesądzić o tym, jak świat będzie wyglądał w następnych latach. Wciąż otwarte są pytania o skutki przerwania łańcuchów dostaw w czasie pandemii i związanym z tym zjawiskiem odwrotu od globalizacji. COVID-19 zrewidował sens umieszczania produkcji przemysłowej świata w krajach o tańszej sile roboczej takich jak Chiny. Stany Zjednoczone podjęły już kroki, aby przynajmniej w najbardziej strategicznych dziedzinach zmniejszać swoją zależność od importu i zachować najbardziej zaawansowane technologie dla siebie. Na dłuższą metę prowadzi to jednak do wzrostu napięcia na osi Waszyngton-Pekin i może przyspieszyć konfrontację, którą wielu politologów i tak uważa za nieuniknioną.
Inną niewiadomą pozostają kwestie klimatyczne i konsekwencje nieuniknionej zielonej transformacji przeprowadzanej ogromnym kosztem, ale bez gwarancji szybkich rezultatów, w postaci zahamowania katastrofalnych zjawisk pogodowych. Nie mówiąc o ciągle aktualnym zagrożeniu covidowym i wiszącym nad ludzkością widmie kolejnych pandemii.
Żeby nie było aż tak pesymistycznie: stary porządek ciągle się trzyma mocno. Konflikt na Ukrainie nie doprowadził do rozpadu NATO, na co zapewne liczył Kreml, a bogate społeczeństwa Europy wykazały solidarność i gotowość do wyrzeczeń w obliczu zagrożenia bezpieczeństwa zbiorowego. Unia Europejska i jej partnerzy odrzucili szantaż energetyczny Kremla i weszli na drogę pełnego uniezależnienia się od rosyjskich węglowodorów, co już samo w sobie zmienia globalny układ sił. Stany Zjednoczone znów potwierdziły, że są jedynym krajem mogącym pełnić rolę lidera transatlantyckiego świata, a z parasola ochronnego Waszyngtonu postanowiły skorzystać takie kraje jak Szwecja czy Finlandia, znane do tej pory ze swojej neutralności.
W rok 2023 wchodzimy z bagażem zagrożeń, których jeszcze trzy lata temu trudno nam nawet było sobie wyobrazić. W tej sytuacji starożytne chińskie powiedzenie przywołane w latach 30. ubiegłego stulecia przez brytyjskiego parlamentarzystę sir Austena Chamberlaina „Obyś żył w ciekawych czasach”, rzeczywiście wygląda bardziej na klątwę niż błogosławieństwo. Nawet jeżeli nie słyszeli o nim etniczni Chińczycy i jest tylko powtarzaną na Zachodzie od lat retoryczną figurą.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.