Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 22:40
Reklama KD Market

Smutna gwiazdka imigrantów

Imigranci na ulicach w El Paso w Teksasie, 20 grudnia 2022 r. Miejscowe schronisko nie ma już miejsca na przyjmowanie nowych osób fot. ALLISON DINNER/EPA-EFE/Shutterstock

Odchodzący Kongres może mieć swoje pięć minut podczas niezapowiedzianej wizyty prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i jego wystąpienia przed połączonymi izbami. W ostatniej chwili przyjmie też pakiet ustaw budżetowych na astronomiczną sumę 1,7 biliona dolarów. Szkoda jednak, że podczas mijającej kadencji nie udało mu się przegłosować jakiejkolwiek zmiany w przepisach imigracyjnych.

Ostatnie, stosunkowo nieśmiałe próby, zakończyły się fiaskiem, co sprawia, że koniec roku w wielu imigranckich rodzinach nie będzie należał do wesołych. Kolejny Kongres będzie jeszcze bardziej podzielony, a szanse na jakiekolwiek poważniejsze zmiany w systemie imigracyjnym zmaleją do minimum. 

Od nadziei po rozczarowanie

Dwa lata temu było wiele optymizmu. Demokraci kontrolowali Izbę Reprezentantów i mieli minimalną przewagę w Senacie, gdzie głosy rozkładały się 50:50 przy rozstrzygającym wskazaniu urzędującego prezydenta. Co więcej, władzę w Białym Domu przejmował także Demokrata Joe Biden, który podczas kampanii prezydenckiej obiecywał gruntowne zreformowanie systemu imigracyjnego kraju. Planował między innymi uregulowanie statusu kilkunastu milionów nieudokumentowanych imigrantów przebywających już w USA, wprowadzenie nowych zasad przyznawania wiz i dopasowanie mechanizmów przyciągania do wymogów rynku pracy. 

Życie dość brutalnie zweryfikowało te plany. Podziały w amerykańskim życiu politycznym okazały się zbyt głębokie, aby zjednać dla proponowanych co najmniej 10 republikańskich senatorów. Tyle właśnie głosów potrzeba było w izbie wyższej, aby ominąć możliwość zastosowania obstrukcji parlamentarnej (filibuster) w Senacie. Ten mechanizm mający służyć poszukiwaniu ponadpartyjnego kompromisu jest coraz częściej wykorzystywany do blokowania większości inicjatyw legislacyjnych politycznych adwersarzy. Próby ominięcia filibustera i dołączenia zmian w prawie imigracyjnym do ustaw budżetowych także zakończyły się fiaskiem, z powodu zastrzeżeń dotyczących zgodności takich rozwiązań z Konstytucją. 

Próby wielkie i małe

Nie powiodły się także próby przyjęcia mniejszych ustaw regulujących poszczególne segmenty prawa imigracyjnego. W Kongresie pojawiły się kolejne wersje Dream Act – ustawy regulującej status imigrantów wwiezionych do USA jako małe dzieci. Podobnie jak to ma miejsce od ponad 20 lat i tym razem nie udało się jej przeforsować. Stawia to w trudnej sytuacji Dreamersów, a w szczególności uczestników programu DACA, bo sądy lada dzień mogą ostatecznie zakwestionować legalność programu, z którego korzysta dziś ok. 600 tys. imigrantów, w tym wielu Polaków. Inne, mniejsze projekty miały regulować m.in. status pracowników rolnych czy limitów wiz, w tym wykorzystania puli z lat pandemii, gdy z różnych przyczyn nie wydano wszystkich przydzielonych na dany rok budżetowy zielonych kart. Zmiany skutecznie blokowali Republikanie, którzy wykorzystali narastający kryzys na południowej granicy USA, aby uniemożliwić jakiekolwiek próby zmian. 

Bez happy endu

Ostatnie nadzieje na jakiekolwiek zmiany wiązano z tzw. lame duck session – okresem między wyborami do kolejnego Kongresu a końcem kadencji obecnego. W tym czasie politycy, często kończący swoją służbę publiczną, są bardziej skłonni do głosowania nad bardziej kontrowersyjnymi projektami ustaw, bez oglądania się na opinię publiczną. 

W ciągu kilku tygodni imigranci mogli obserwować, jak jedna po drugiej umierają kolejne projekty legislacyjne. Senatorowie Kyrsten Sinema z Arizony i Thom Tillis z Karoliny Północnej szukali w izbie wyższej poparcia dla projektu, który uregulowałby status Dreamersów w zamian za zwiększenie wydatków na zabezpieczenie południowej granicy USA, co miało zaspokoić żądania Republikanów. Mimo podejmowanych wysiłków przekonanie 10 republikańskich senatorów do tej inicjatywy okazało się niemożliwe. Pewne zastrzeżenia mieli także Demokraci, gdyż projekt przewidywał utrzymanie w mocy przez kolejny rok Title 42, kontrowersyjnego rozporządzenia z czasów Donalda Trumpa. 

Nad inną inicjatywą pracowali senatorzy Michael F. Bennet (Demokrata z Kolorado) oraz Mike Crapo (Republikanin-Idaho), którzy chcieli otworzyć ścieżkę do obywatelstwa dla niektórych pracowników rolnych. Także i tu zabrakło poparcia 60 senatorów, aby przegłosować zamknięcie debaty parlamentarnej i przeprowadzić ostateczne głosowanie. 

Z Izby Reprezentantów wycofano z kolei tuż przed zaplanowanym głosowaniem EAGLE Act (skrót od Equal Access to Green Cards for Legal Employment). Projekt przewidywał między innymi zlikwidowanie limitów wiz przydzielanych poszczególnym krajom (obecnie nie więcej niż 7 proc. całej rocznej puli na jeden kraj). Powodem był brak wystarczającego poparcia dla ustawy. Z legislacji skorzystaliby przede wszystkim obywatele najludniejszych krajów, którzy dziś muszą oczekiwać w wieloletnich kolejkach na przydział zielonej karty – Chin, Indii i Filipin.

EAGLE Act poparły nie tylko organizacje walczące o prawa imigrantów, ale także wielkie firmy technologiczne, takie jak Amazon, Intel czy Microsoft. „Jesteśmy dumni z naszego wsparcia dla EAGLE Act i będziemy wspierać reformy imigracyjne zgodne z zasadą zdrowego rozsądku dla dobra naszych pracowników i ich rodzin” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Amazon. Co jednak ciekawe, mimo że projekt sponsorowali kongresmani obu partii, napotkał on na sprzeciw z obu stron sceny politycznej. Przywódcy republikańskiej mniejszości (od stycznia będą już większością) rekomendowali głosowanie przeciwko ustawie. Z kolei niektórzy Demokraci wyrazili swoje zastrzeżenia dotyczące zniesienia limitu wiz. Yvette Clarke, kongresmenka z Nowego Jorku, w liście do czarnoskórych członków Kongresu ostrzegła, że tego rodzaju reforma przyczyni się do ograniczenia imigracji z krajów Afryki czy z Karaibów. 

Odchodzący Kongres z pewnością nie zaliczy więc kwestii imigracji po stronie swoich osiągnięć. Imigranci będą mieli smutne święta, niezależnie od tego, czy przyjdzie im obchodzić Boże Narodzenie, Chanukę, Kwanzę, czy też po prostu zimowe przesilenie i Nowy Rok. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama