Rozmawiałem wczoraj z przyjaciółką o świątecznych dekoracjach. Narzekała na ilość czasu, jaką pochłania cały proces. Mówiła, jak ciężko złożyć sztuczną choinkę w całość, a następnie wyciągnąć pudła ze światełkami i ozdobami ze strychu i jeszcze odnaleźć figurki Świętego Mikołaja i Pani Mikołajowej, o których myślała, że są w piwnicy, ale ich tam nie ma. Przyjaciółka powiedziała, że cała operacja zajmuje 5 godzin, nawet jeśli jej mąż pomaga w zawieszeniu światełek na krzewach na zewnątrz.
Pięć godzin na dekorację domu na Święta? Czy to wszystko?
Pozwólcie, że opowiem wam, jak to było, kiedy dorastałem jako dziecko w latach 50. w polskiej dzielnicy we wschodnim Humboldt Park.
Największym problemem było znalezienie drzewka. To nie było tak, że mogłeś pójść do sklepu spożywczego „Adolf and Rosita’” na rogu i kupić choinkę. Drzewka były sprzedawane w dziwnych miejscach, w których nie spodziewalibyście się ich sprzedaży.
Dam wam przykład. Tawerny.
Z jakiegoś powodu drzewka sprzedawane były w tawernach. Kilkanaście drzew stało opartych o frontowe okna. Wybieranie drzewka w tawernie brzmi łatwo. Ale tak nie było. Wiele z nich miało poszarpane i połamane gałęzie lub brązowe igły. To, co musiałeś zrobić, to znaleźć następny bar i następny bar, i następny, aż znalazłeś idealne drzewko świąteczne.
Moi rodzice byli bardzo wybredni, jeśli chodzi o choinkę. Obydwoje dorastali na polskiej wsi w pobliżu lasu i wiedzieli, co to znaczy świetne drzewko, kiedy je zobaczyli. Więc kiedy sprawdzali drzewka w tawernach, wiedzieli, czego szukają. Szukali najlepszej świątecznej choinki w Chicago.
To, co sprawiało, że te poszukiwania były specjalnie trudne, to fakt, że moi rodzice nie mieli samochodu. Musieliśmy chodzić od tawerny do tawerny. Chodziliśmy od tawerny na skrzyżowaniu ulic Kalifornia i Division, do tej przy Western i North, aż do skrzyżowania Kedzie i Armitage. I oczywiście tym, co sprawiało, że te poszukiwania były jeszcze trudniejsze, była pogoda. Jak już znaleźliśmy idealne drzewko, to musieliśmy je nieść do domu przez padający śnieg po oblodzonych chodnikach. Cała ta podróż w poszukiwaniu idealnej choinki często zajmowała całe sobotnie popołudnie.
Oczywiście to był tylko początek procesu dekorowania naszego domu na święta. Wiedziałem, że jak tylko tata zaniesie drzewko do domu, wyciągnie z piwnicy piłę ręczną i zabierze się do przycinania pnia i gałęzi tego drzewa, żeby było idealne – jak świąteczna choinka, którą kochał w Polsce, gdy był chłopcem, zanim zaczęła się wojna.
Christmas Trees!
I was talking to a friend yesterday about putting up Christmas decorations. She was complaining about the time involved in the whole process. She talked about how hard it was putting the artificial tree together and then dragging the boxes of lights and ornaments out of the attic and then trying to track down the little statues of Santa and Mrs. Claus that she thought she had put in the basement but hadn’t. My friend said that the whole operation took about 5 hours, even with her husband helping her put the Christmas lights on the bushes outside the house.5 hours to decorate the house for Christmas? Is that all?Let me tell you what it was like when I was a kid growing up in the fifties in the Polish neighborhood just east of Humboldt Park.The biggest problem was finding a tree. It wasn’t like you could go down to Adolf and Rosita’s Grocery on the corner and buy a tree. Trees were sold in weird places that you wouldn’t expect to be selling trees.Let me give you one example. Taverns.For some reason, taverns in the area sold trees. They would have a dozen or so trees leaning against their front windows. Picking out a tree at a tavern sounds easy. But it wasn’t. A lot of times these trees were ragged with broken branches or needles that were turning brown. What you had to do then was find another bar and another bar and another bar until you found one with a perfect tree.My parents were picky when it came to trees. They had both grown up near forests in rural Poland, and they knew a great tree when they saw one. So when they checked out the trees at these taverns, they knew what they were looking for. They were looking for the best Christmas tree in Chicago.What made this search especially difficult was the fact that my parents didn’t own a car. We would, therefore, have to walk from tavern to tavern. We’d walk from a tavern on the corner of California and Division to one on the corner of Western and North Ave to one on the corner of Kedzie and Armitage. And of course, what made this search for the perfect Christmas tree even more difficult was the weather. Once we had found the perfect tree we would often have to carry it home through the falling snow on ice-covered sidewalks. This whole journey of finding the perfect Christmas tree would often take an entire Saturday afternoon.And of course, that was just the beginning of the process of decorating our house for the holidays. I knew that as soon as my dad carried the tree home, he’d drag his hand saw out of the basement and get to work on trimming that tree’s trunk and branches to make it the perfect tree — like the Christmas trees he loved in Poland as a boy before the war.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.