Fala mrozów, jaka nawiedziła wschodnią część Europy, Polski nie wyłączając, przypomina o losie ludności cywilnej w Ukrainie. Nie ma złudzeń, że ta zima będzie niezwykle trudna dla walczącego narodu. Wbrew regułom prawa międzynarodowego Władimir Putin uderza przede wszystkim w ludność cywilną, licząc na podkopanie poparcia dla obecnego przywództwa w Kijowie.
Kreml liczy na wejście do akcji słynnego rosyjskiego „generała Mroza”, w przeszłości przyczynił się do historycznych porażek armii francuskiej i niemieckiej. Jeśli chodzi o armię ukraińską, Władimir Putin może się mocno rozczarować. Dzięki pomocy Zachodu broniący się żołnierze są lepiej przygotowani do działań wojennych niż rosyjscy rekruci mający problemy z podstawowym zaopatrzeniem. Problem w tym, że obecne działania Moskwy skierowane są nie przeciwko siłom zbrojnym a całemu ukraińskiemu społeczeństwu. Na razie bezproduktywnie, bo ataki na obiekty infrastruktury cywilnej przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego, wzmacniając opór przeciwko agresorom.
Po oddaniu Chersonia i wycofaniu wojsk z okolic Charkowa, Rosja zaczęła atakować kluczowe obiekty infrastruktury krytycznej. Ukraina straciła możliwość korzystania z prądu wytwarzanego w elektrowniach atomowych. Zniszczono stacje transformatorowe, uderzono w elektrociepłownie, a naprawy uszkodzeń potrwają nawet miesiące. Wielkie miasta takie jak Kijów czy Odessa muszą mierzyć się z ograniczonymi dostawami prądu, co przy braku ciepła zamienia osiedla mieszkalne w zimne bunkry. Przedstawiciele lokalnej ukraińskiej administracji zaczęli sugerować konieczność wyprowadzenia się z dużych aglomeracji w miejsca, w których będzie można przetrwać w miarę znośnych warunkach zimę.
Skutek apeli okazał się raczej ograniczony. Aż dwie trzecie Ukraińców deklaruje, że mimo ciężkich warunków wolą zostać na swoim niż wyjechać w poszukiwaniu ciepła i bezpieczeństwa. Tylko 7 proc. jest zdecydowanych na emigrację. Kolejna fala uchodźców byłaby zresztą już dużo trudniejsza dla Zachodu do zaabsorbowania niż ta pierwsza. Nie tylko dlatego, że Europa jest już zmęczona wojną. Problemy logistyczne związane z masą uciekinierów byłyby trudniejsze do zarządzania, bo w krajach ościennych znajdują się już miliony Ukraińców – głównie kobiet i dzieci. Niektóre kraje, na przykład Niemcy, już sygnalizują przepełnienie w ośrodkach. Napływ nowych uchodźców może więc wpłynąć negatywnie na nastroje społeczne w krajach Europy Zachodniej, co z kolei zwiększy presję na rządzących, aby zacząć poszukiwać kompromisu z Rosją. Ostatnie sygnały z Francji, gdzie prezydent Emmanuel Macron zaczął wspominać o konieczności „zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa” dla Kremla, przyjęto w Europie Środkowo-Wschodniej tyleż z niesmakiem, co z niepokojem. Stratedzy wojskowi zwracają też uwagę, że wszelkie płynące z Kremla sygnały dotyczące szybkiego rozejmu mają służyć jedynie przegrupowaniu sił i przygotowaniu znaczącej ofensywy. W świetle tego, co robi Władimir Putin, trudno oczekiwać, aby rozmowy miały się toczyć na rosyjskich warunkach, co Europa i Stany Zjednoczone powinny konsekwentnie podkreślać. Tym bardziej, że z Ukrainy napływają kolejne doniesienia o rosyjskich zbrodniach popełnianych na ludności cywilnej. Informacje o katowni w Chersoniu, w której przesłuchiwano i torturowano dzieci, mogą przerażać i budzić potępienie.
Zachód nie może także wstrzymywać czy ograniczać dostaw broni defensywnej dla Kijowa. Sukcesy systemów obrony przeciwlotniczej przy zmasowanych atakach ponawianych przez Kreml wymagają wykorzystania dużych ilości amunicji, w które Ukraina musi być ciągle zaopatrywana.
Już tylko kilka tygodni dzieli nas od ponurej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę i początku wojny, która wróciła do tej części Europy po ponad 70 latach. Przyzwyczajenie się do tego stanu rzeczy może mieć niebezpieczne konsekwencje. Bez niepodległej, niezależnej od Kremla Ukrainy trudno wyobrazić sobie stabilną Europę. To próba wytrwałości dla cywilizowanego świata. Znosząc uciążliwości związane z inflacją i innymi konsekwencjami konfliktu, warto pamiętać o Ukraińcach, dla których rozpoczynająca się zima może okazać się prawdziwą próbą przetrwania.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.