Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:44
Reklama KD Market

Chodzi o spotkanie

Okres przedświąteczny to dla duszpasterza także czas odwiedzin osób chorych i starszych w ich domach. Telefonują, prosząc o wizytę. Chcą przystąpić do sakramentów spowiedzi, komunii świętej, proszą też często o sakrament namaszczenia chorych. Każda taka prośba ma dla mnie charakter priorytetowy, wiem, że ci ludzie naprawdę czekają i nie kryją szczerej radości z faktu bycia odwiedzonymi przede wszystkim przez Pana Jezusa, którego w sakramentach przynosi im ksiądz. Tu jednak nie chodzi tylko o zwykły duszpasterski „serwis”, na który ma się ściśle wyliczony czas z powodu innych obowiązków. Ludzie chorzy i starsi potrzebują często czasu na to, żeby się zwyczajnie wygadać, porozmawiać, o coś zapytać. Trudno się temu dziwić, mają do tego pełne prawo. Nie tylko oni proszą o czas. Coraz częściej zdarza mi się, że przy okazji takich wizyt ktoś z rodziny lub nawet opiekunka czy opiekun pyta, czy mógłby chwilę pogadać. Nierzadko takie rozmowy rozpoczynają się od łez. A za nimi kryje się poczucie wielkiego osamotnienia, samotność spowodowana brakiem ukochanej osoby, życiem w pustym domu lub obojętnością ze strony innych. Nawet trudno to nazwać rozmową. To jedynie, a raczej aż chwila na to, by uwolnić ból i poczuć, że ktoś, kto jest przy mnie, kto słucha, daje mi w tym momencie ogromne wsparcie. Takie są częste i chyba coraz częstsze owoce wizyt domowych, nie tylko w czasie przedświątecznym, choć ten niesie w sobie zawsze wiele emocji.

W mediach społecznościowych, w polskich kręgach, można zaobserwować ostatnio ożywioną dyskusję na temat kolędowych wizyt duszpasterskich, czyli popularnie zwanej kolędy. W dyskusji uczestniczy zresztą wielu księży-duszpasterzy. Podstawowe pytanie dotyczy sensu kolędy dzisiaj. Po okresie pandemicznych zakazów w wielu polskich parafiach wraca się do odwiedzin kolędowych. Reakcje są różne. Jedni uważają, że pomimo zmian, które nastąpiły i wciąż następują w społeczeństwie, warto kontynuować tę tradycję. Iść i pukać od domu do domu, od mieszkania do mieszkania i pytać, czy przyjmą po kolędzie. W głosach „za” dominują argumenty, że przecież Polska jest wciąż jeszcze krajem katolickim i jest sporo wiernych. Na pewno inna jest sytuacja w środowisku wiejskim, inna w miastach, gdzie od lat już księża, zwłaszcza młodzi, skarżyli się, że chodzenie po kolędzie bywa dla nich trudne, a nawet upokarzające. Rzeczywiście jest gorycz w sytuacji, kiedy ktoś zakpi, wyśmieje czy ubliży. Dla innych było to jednak wyzwanie ewangelizacyjne, podobnie jak chodzi się po domach, zadając pytanie o znajomość Jezusa Chrystusa. Jedną z trudniejszych kwestii była i jest chyba coraz bardziej tzw. „koperta”, czyli ofiara składana przy tej okazji. Z tego też tytułu księża najczęściej obrywają od ludzi spoza kręgów praktykujących katolików. 

Koperta jest rzeczywiście solą w oku dla wielu nastawionych anty. A przecież nie o nią chodzi. Jeśli jest, to znaczy, że ktoś w sposób dobrowolny chce ją księdzu ofiarować, nie pytając, na jaki cel ksiądz przeznaczy te pieniądze. Prawda jest taka, że nie wszystko, jeśli już, wędruje do kieszeni księdza. Najczęściej gromadzone ofiary razem, są następnie dzielone, z czego część odprowadzana jest na cele dobroczynne diecezji lub zakonu. Są księża, którzy widząc stan materialny rodzin, nie tylko biorą, ale nawet przekazują im jakąś kwotę. Niestety o tym najczęściej się nie mówi, a zresztą dobro nie potrzebuje zbędnej reklamy. W mojej rodzinnej parafii w Polsce na przykład, ofiary z kolędy są przeznaczane na budowę kaplicy przedpogrzebowej, na którą wielu ludzi czeka. 

W odwiedzinach kolędowych chodzi przede wszystkim o spotkanie. Kiedy duszpasterz może poznać swoich parafian, zobaczyć, jak żyją, przez chwilę posłuchać ich spraw, to naprawdę znaczy wiele. Podobnie wierni mogą poznać swoich duszpasterzy. Przy okazji kapłan przychodzi z Bożym błogosławieństwem, które zostawia mieszkańcom i ich domowi. Oczywiście każde spotkanie domaga się czasu. Trudno jest go znaleźć, mając perspektywę odwiedzenia kilkunastu mieszkań jednego wieczoru. Stąd rozłożenie takich odwiedzin na dłuższy czas, uważam, ma swój sens. Każdy, kto wyrazi wolę przyjęcia księdza w swoim domu, może się z nim umówić na dogodny czas. To nie tylko ma sens, ale buduje więź i wspólnotę. A ludzie naprawdę często tego oczekują i nawet, jak się okazuje, tęsknią za taką formą spotkań. Nikt nie czuje przymusu, nikt też nie musi ranić kpiną, jest to absolutnie wolne.

W polonijnych parafiach, misjach i ośrodkach duszpasterskich kolęda była i jest „na zaproszenie”. Ciekawym doświadczeniem było dla mnie to, że w parafii amerykańsko-polsko-włoskiej, na kolędę prosiło także wielu Amerykanów. Chodzi im o to, by ksiądz poświęcił im mieszkanie i nie zapomniał oznaczyć kredą drzwi. Starsi, o polskich korzeniach, pamiętają tę kolędową tradycję z domów swoich dziadków i rodziców. Przywiązują do niej wielkie znaczenie. Młodsi Amerykanie chcą, by ksiądz po prostu przyszedł, pomodlił się i pokropił wodą święconą. Włosi mają także tradycję „błogosławieństwa domów”, która jest u nich głównie w okresie Wielkanocy. W ubiegłą niedzielę z rozpędu zapomniałem ogłosić w naszej kaplicy, że można zgłaszać chęć kolędy. Pomyślałem później, że jest jeszcze czas i ogłoszę za tydzień. Zanim doszedłem po mszy do zakrystii, już kilka osób pyta: „A czy będzie kolęda?”. Jest zatem sens, by kontynuować nie tylko tradycję, ale także poznawanie swoich parafian i ich codziennego życia. Sami w końcu zapraszają! Na koniec dodam, że ja także przyjmę księdza „po kolędzie”.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Life in Kherson region after liberation by the Ukrainian army, Ukraine - 30 Nov 2022

Life in Kherson region after liberation by the Ukrainian army, Ukraine - 30 Nov 2022

Life in Kherson after liberation by the Ukrainian army, Ukraine - 30 Nov 2022

Life in Kherson after liberation by the Ukrainian army, Ukraine - 30 Nov 2022

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama