Kiedy w deszczowy, zimny poranek 30 listopada w 1876 roku amerykańscy futboliści Yale pokonali Princeton, nikt nie przypuszczał, że ten pierwszy mecz między uczelnianymi drużynami stanie się podwaliną pod jedną z najważniejszych tradycji Święta Dziękczynienia. Poza pieczonym indykiem i ciastem z dyni, oczywiście...
Święto sportu i komercji
Te pierwsze zmagania na murawie oglądało tylko około tysiąca fanów – głównie studentów i absolwentów obu uczelni. „Przyjaciele obu college’ów zgromadzili się licznie – podawał New York Times. – Przybyło kilka powozów z paniami i pojawiła się spora liczba absolwentów, aby dopingować zawodników”. Jednak już niespełna pięć lat później na trybunach zasiadło kilka tysięcy kibiców.
W 1873 roku, kiedy kampusy uniwersyteckie w północno-wschodniej części kraju zaczęły organizować swoje drużyny futbolowe, studenci z Princeton, Yale, Harvardu i Columbii utworzyli Intercollegiate Football Association, Międzyuczelniany Związek Futbolu. Związek ustandaryzował zasady i ustalił harmonogram rozgrywek, które obejmowały coroczny mecz w Święto Dziękczynienia pomiędzy drużynami z najlepszymi wynikami z poprzedniego sezonu.
Z wyjątkiem lat 1883 i 1887, kiedy w zawodach brała udział drużyna z Harvardu, zawsze była to rywalizacja pomiędzy dwiema uczelniami, które zapoczątkowały tradycję – Yale i Princeton. W latach 80. ubiegłego stulecia ich starcie w Święto Dziękczynienia stało się największym wydarzeniem w kalendarzu futbolu uczelnianego.
W 1880 roku tradycyjny świąteczny mecz został przeniesiony z Hoboken w New Jersey na drugą stronę rzeki Hudson, na stadion należący do kompleksu Polo Grounds na Manhattanie. Otwarty w 1876 roku Polo Grounds został wydzierżawiony przez New York Metropolitans w 1880, roku a następnie przekształcony w stadion bejsbolowy. Dzięki temu liczba kibiców mogła wzrosnąć z setek do tysięcy. Już w 1881 roku mecz obejrzało dziesięć tysięcy ludzi, a frekwencja nieustannie rosła. W połowie lat osiemdziesiątych mecz Princeton-Yale stał się głównym wydarzeniem towarzyskim w Nowym Jorku.
Od samego początku była to gra dość brutalna, pełna zmasowanych ataków i licznych fauli. Jedyne, czym różniły się te mecze od dzisiejszej rywalizacji, to brak sprzętu ochronnego. Zawodnicy początkowo nosili tylko czapki z daszkiem. Jednak otoczka meczu nie zmieniła się wiele przez te wszystkie lata. Na zewnątrz stadionu tłumy sprzedawców oferowały kibicom szaliki, czapki, proporczyki i flagi w kolorach ulubionej drużyny. Koniki krążące w tłumie handlowały biletami za pięciokrotną wartość ich oryginalnej ceny, a bukmacherzy przyjmowali zakłady od rozemocjonowanych kibiców. Wtedy też zapoczątkowano tradycję imprez przed meczami, kiedy właściciele dyliżansów i powozów parkowali w pobliżu boiska, racząc się szlachetnymi trunkami i wykwintnymi przekąskami w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek.
Świąteczny mecz w 1889 roku przyciągnął niemal całą amerykańską śmietankę towarzyską, w tym milionera Williama K. Vanderbilta, spadkobiercę fortuny potentatów kolejowych. Rozgrywającym Princeton w tym meczu był niejaki Edgar Allan Poe, którego ojciec był kuzynem słynnego pisarza. Drużyna Princeton po raz kolejny była nie do pokonania i sezon zakończyła zwycięstwem 10-0.
Niezwykła popularność
Do końca lat 80. XIX wieku niemal każda amerykańska wyższa uczelnia mogła pochwalić się swoją drużyną futbolistów. Przy czym weterani uczestniczący w rozgrywkach z Princeton i Yale zostali trenerami nowo powstałych drużyn w całym kraju. Popularność tego sportu gwałtownie rosła. Już w 1891 roku, kiedy oddano do użytku nowy stadion na terenie Polo Grounds, na trybunach zgromadziło się 40 tysięcy kibiców. Nie licząc tych, którzy oglądali rozgrywki z daleka, na szczycie skalistych wzniesień Washington Heights na Manhattanie. Nagle okazało się, że jest to bardzo dochodowy sport. Podczas gdy w 1880 roku szkoły zgarnęły po 340 dolarów za mecz, jedenaście lat później kwota ta wzrosła do ponad 14 tysięcy dolarów.
Futbol okazał się dochodowy nie tylko dla szkół i zawodników. Zarabiały na nim również nowojorskie biznesy – hotele, restauracje i sklepy wypełnione pamiątkami sportowymi. Fani przystrojeni w barwy ulubionej drużyny w uroczystym pochodzie zmierzali na boisko. Powozy i omnibusy przystrojone w proporce z logo szkół przewoziły grupy kibiców dmuchających w trąbki, „jak armia wyruszająca triumfalnie na wojnę” – komentował Harper’s Weekly. Na trasie ich przejazdu gromadziły się tłumy gapiów, rozpoczynając w ten sposób tradycję świątecznych parad.
Przywódcy religijni w całym Nowym Jorku przesunęli godziny nabożeństw, aby wierni zdążyli na pierwszy gwizdek. Nagle tradycyjne długie rodzinne uczty zostały skrócone do minimum, ponieważ wszyscy ruszali na stadion. „Wielki, potężny i fascynujący rywal zajął miejsce kolacji w Święto Dziękczynienia – tradycyjny świąteczny mecz – pisano w Harper’s Weekly w 1891 roku. – I teraz wszyscy wychodzą, żeby zobaczyć, jak Princeton i Yale rozstrzygają o mistrzostwie w lidze futbolowej... zamiast zanudzać się nawzajem przy stole”. W 1893 roku już ponad 50 tysięcy kibiców zasiadło na trybunach Polo Grounds.
Uniwersytet Michigan również uczynił tradycją coroczne rozgrywanie meczów w listopadzie, organizując szereg spotkań w latach 1885-1905. W 1905 i 1906 roku Latrobe Athletic Association i Canton Bulldogs – uważane w tamtym czasie za dwie najlepsze drużyny w profesjonalnym futbolu amerykańskim – również grały w świąteczny weekend.
Pierwsze mecze ligi zawodowej w Święto Dziękczynienia zostały rozegrane 25 listopada 1920 roku. W 1934 roku po raz pierwszy przeprowadzono ogólnokrajową transmisję radiową z rozgrywek, podczas których drużyna Lions gościła potężnego przeciwnika – Chicago Bears. Dwadzieścia lat później przeprowadzono pierwszą ogólnokrajową transmisję telewizyjną z meczu futbolowego. Od tej pory nie było już odwrotu – Dziękczynienie już na zawsze zmieniło się w święto ulubionego sportu Amerykanów.
W 1893 roku New York Herald pisał: „W tych czasach Dzień Dziękczynienia nie jest już uroczystym świętem religijnym za udzielone łaski. Jest to święto ustanowione przez państwo i społeczeństwo w celu oglądania rozgrywek futbolowych”.
Od tamtej pory, od niemal 130 lat, nic w tej kwestii się nie zmieniło.
Maggie Sawicka