Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 03:00
Reklama KD Market

Na Wzgórzu

Od dnia 1 września mieszkam na wzgórzu. Piękny, prawie stuletni dom, który od 1964 roku jest domem zakonnym salwatorianów w Veronie. Z okna pokoju widać prawie cały Manhattan i most Verrazzano, za którym rozciąga się przestrzeń Oceanu Atlantyckiego i gdzieś tam, w odległości około ośmiu godzin lotu, jest Polska. W naszym domu jest kaplica, którą przed laty dedykowano Miłosierdziu Bożemu, stąd dla Polaków z okolicy miejsce popularnie nazywane jest Wzgórzem Miłosierdzia. Czasami nie dociera jeszcze do mnie, że przyszło mi teraz żyć tutaj i że nazwa miejsca zobowiązuje do… miłosierdzia. Z każdym dniem jednak uświadamiam to sobie coraz bardziej i czuję, że dostałem kolejne w życiu zadanie i misję, ale także szansę dla samego siebie, by samemu zanurzać się w Miłosierdziu Bożym. To ono jest źródłem konkretnych postaw, które jako człowiek, chrześcijanin i ksiądz mam wyświadczać względem drugich. 

Patrząc na sporych rozmiarów obraz Jezusa Miłosiernego z napisem „Jezu, ufam Tobie!”, który umieszczono w centralnym miejscu kaplicy na Wzgórzu, czuję wewnętrzne wezwanie najpierw do modlitwy. Koronka do Miłosierdzia Bożego, adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji całego świata, zwłaszcza miejsc, w których dzieje się źle, jest wojna i przemoc. Także modlitwa w intencji bliskich mi osób oraz tych, którzy proszą mnie niemal każdego dnia o modlitwę. Modlę się także za samego siebie, bo przecież i ja miłosierdzia potrzebuję. Jestem grzesznikiem i słabym człowiekiem, upadam i powstaję. Tym, co mnie trzyma przy życiu, są sakramenty miłosierdzia: spowiedź i Eucharystia. To wewnętrzne wezwanie idzie też w kierunku pogłębiania wiary w miłosierdzie Boże. Pomaga mi w tym lektura „Dzienniczka” św. Faustyny. Rozumiem, że jednym z elementów mojej misji jest głoszenie miłosierdzia i szerzenie kultu Jezusa Miłosiernego. Od zawsze patrzę jak na cud, to, jak ten kult po wielu trudnościach, także ze strony władz kościelnych, stał się znany na niemal całym świecie. Także osoba św. Jana Pawła II, który żywo interesował się tym kultem jeszcze jako młody człowiek, później ksiądz i arcybiskup krakowski, a w końcu papież. Często myślę sobie, że to nie przypadek, że Karol Wojtyła, ten człowiek Bożego miłosierdzia, został papieżem. Zatem apostolstwo miłosierdzia Bożego z tak potrzebnym każdemu w różnych chwilach życia westchnieniem: „Jezu, ufam Tobie!”.

Prawdziwa postawa religijna powinna prowadzić do przemiany serca. Dobrze przeżywany kult miłosierdzia Bożego ma to serce kształtować i poszerzać. To nie są jakieś górnolotne stwierdzenia, nie. Chodzi o to, żeby stawać się wrażliwym i bardziej otwartym przede wszystkim na ludzką biedę w każdym jej wymiarze. Często skupiamy się na wymiarze materialnym, a przecież jest wiele biedy duchowej, moralnej, emocjonalnej. Mnóstwo ludzi cierpi w ten sposób i są oni często bardzo osamotnieni. Te cierpienia prowadzą do depresji, a nawet kończą się śmiercią. Bycie wrażliwym wobec takich cierpień to naprawdę wielka rzecz. Bo przecież owi cierpiący ludzie żyją nieraz pod jednym dachem z nami. Wołają o pomoc i są niesłyszani. A to z powodu braku empatii i wrażliwości innych. Dopiero kiedy dochodzi do tragedii, nagle wszyscy wokół są poruszeni i wybudzeni z egoistycznego letargu. Niestety, można się nawet dużo modlić i udawać kogoś bardzo religijnego, a być całkowicie zamkniętym na biedę drugich. Prawdziwa pobożność zawsze rozszerza serce i otwiera oczy i uszy na drugich. Stawia także w gotowości do niesienia konkretnej pomocy nawet za cenę zagrożenia własnego życia. Słuchałem dzisiaj świadectwa 27-letniej Justyny, wolontariuszki z Wolontariatu Misyjnego Salvator. Opowiadała o młodych, którzy od dwunastu lat w ramach wolontariatu wyjeżdżają na misje, by pomagać, uczyć dzieci, być z nimi. Uświadomiłem sobie, że często znajdują się w sytuacji zagrożenia, tak jak to stało się w życiu wolontariuszki Heleny Kmieć, która niosąc pomoc w Boliwii, przypłaciła życiem. Nie zniechęciło to innych, a nawet stało się dodatkowym impulsem, aby nie poddając się, odważnie praktykować miłosierdzie. Ponad sześciuset dziewcząt i chłopaków wzięło udział w akcjach wolontariatu w ostatnich latach.

Praktykowanie miłosierdzia to jest konkret i wyzwanie. Dlatego sam pytam siebie, czy to robię, czy tylko o tym mówię. I czy robię wystarczająco dużo. Zawsze marzył mi się Kościół otwarty na innych. Miejsca, w których każdy może się poczuć u siebie. Nigdy nikogo z kościoła nie wyprosiłem i oby tak się nigdy nie stało. Wszelkiego rodzaju oceny, pomówienia, walka, to nie może być stylem życia Kościoła. Miłosierdzie jest kluczem do prawdziwego chrześcijaństwa. Kiedy kilka lat temu papież Franciszek ogłosił Rok Miłosierdzia, przypominałem sobie i innym, czym są uczynki miłosierdzia wobec ciała i duszy. To są ewangeliczne konkrety. Jednym z ważniejszych dla mnie fragmentów Ewangelii jest opis Sądu Ostatecznego, kiedy to Król-Sędzia zapyta o miłość: „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Wezwanie to jest dla mnie codziennym wyzwaniem do działania. Oby nie było za późno. 

Patrzę przez okno na horyzont, gdzie rozświetlone są budynki Manhattanu. Wielki świat, „pierwszy świat”. A w nim miliony ludzi. Bogatych i biednych, szczęśliwych i zagubionych. Patrzę i wiem, że są oni wyzwaniem, jak i całe życie, aby praktykować miłosierdzie, ucząc się od Miłosiernego. Oto moja misja na Wzgórzu i wszędzie.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama