Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 03:04
Reklama KD Market

Gęsina świętego Marcina

Obchodzone w Kościele katolickim w dniu 11 listopada wspomnienie św. Marcina, biskupa francuskiego miasta Tours, przypomina postać człowieka, który pomimo tego, iż żył w IV wieku, jest wciąż dość popularnym świętym. Jego popularność wiąże się z niezmienną aktualnością przykładu jego życia. Odznaczał się miłosierdziem wobec biednych i żebraków. W sztuce przedstawiany jest często jako legionista na białym koniu, dający część swojego płaszcza biedakowi. W Polsce dzień jego wspomnienia łączy się ze Świętem Niepodległości, które, zresztą bardzo słusznie, jest uroczyście obchodzone tego dnia.

Biały koń św. Marcina zwiastował w porzekadłach zbliżającą się zimę z białym śniegiem. Pamiętam kilka takich lat, kiedy właśnie na Marcina spadł pierwszy śnieg i zrobiło się biało. „Święty Marcin na białym koniu przyjechał”, mówili starsi. Inne przysłowie mówi, że „jaki Marcin, taka zima”. Z Poznania wzięła się słodka tradycja rogali świętomarcińskich, wypiekanych tego dnia z nadzieniem z białego maku. Dziś znane są w całej Polsce, jednak te poznańskie, oryginalne, posiadają specjalny certyfikat.

Od kilku lat w Polsce wróciła z okazji święta marcinowego tradycja przygotowywania i spożywania gęsiny. Kolejne przysłowie mówi, że „na świętego Marcina najlepsza gęsina”. Wbrew temu, co myślą niektórzy, nie jest to wcale nowa tradycja. Polski etnograf Oskar Kolberg pisał: „Pieczenie gęsi na św. Marcina bardzo dawnych czasów zasięga; stąd to zapewne pochodzi, że włościanie zwykle natenczas znosili daniny, między którymi były także gęsi. Pobierający, mając ich dostatek, spraszał gości na ucztę z pieczonej gęsi. Zazwyczaj gęś pieczona bywa wówczas z kwaśnymi jabłkami w nadzieniu. Bicie i pieczenie gęsi na św. Marcina może więcej stąd pochodzi, że są wtenczas najtłustsze i najsmaczniejsze”. Historia łączy także gęsi ze św. Marcinem, opowiadając o tym, że już jako duchowny, chciał uniknąć nominacji na biskupa. Ukrył się przed wysłannikami papieża, jednak hałasujące gęsi miały zdradzić jego kryjówkę. Został biskupem, a w jego wspomnienie jada się gęsi.

Będąc ostatnimi dniami w Polsce, cieszyła mnie ta odżywająca się tradycja. Ponieważ w tym roku 11 listopada przypada w piątek, polscy biskupi dali dyspensę, aby nasi rodacy świętujący niepodległość mogli spożyć także potrawy mięsne. Zainteresowanie pokazuje, że w wielu domach będzie gęsina. Pomyślałem zaraz o tym, że w Stanach Zjednoczonych wkrótce będzie Święto Dziękczynienia, a to z kolei wiąże się z tradycją spożywania indyka. Zaś w tle obu świąt jest wdzięczność. Ta zaś dla ludzi wierzących jest zaproszeniem dętego, by świętowanie przy stołach poprzedzić Eucharystią, mszą świętą, dziękując Panu Bogu za dar wolności i za dar życia, które przeżywamy. Pomyślałem też, że listopad od samego początku do końca wcale nie jest i nie musi być okresem melancholijnym, a nawet depresyjnym. Ma swoje blaski i chwile piękne, i barwne. Wiara i tradycja pomagają w tym, by nie tylko ten miesiąc, ale całe życie takimi były. Często skupia się dziś uwagę na jesiennej depresji. Poszukuje się rozwiązań i wsparcia. Nie bagatelizując sprawy, dobrze jest mieć świadomość tego, że życie ma zarówno dni radosne, ciepłe i słoneczne, jak i słotne, pochmurne i zimne. Jedne i drugie są do przeżycia. Tym, co pomaga, jest najpierw żywa wiara. Dojrzałe jej przeżywanie, słuchanie słowa Bożego na niedzielnej i świątecznej liturgii, rozważanie życia Jezusa Chrystusa i codzienna modlitwa ze świadomością wspólnoty Kościoła, która także teraz się modli. Nie przypadkowo od kilku wieków wielką pomocą w takim przeżywaniu wiary jest dla pokoleń ludzi wierzących i nawracających się na wiarę dzieło Tomasza á Kempis pt. „O Naśladowaniu Chrystusa”. Taką pomocą jest też lektura żywotów świętych. Oni wszyscy są świadkami i przykładem przeżywania życia w duchu wiary. To naprawdę lektura bardzo fascynująca, w której można odnaleźć samego siebie. Zobaczyć, jak często dojrzewanie do pełni okupione jest walką, zmaganiami i cierpieniem.

Po wierze jest też tradycja. Jeśli jest ona zachowywana w domach, rodzinach, wspólnotach, w tym w naszych parafiach, nie tylko jednoczy wszystkich ze sobą, ale także buduje tę jedność. Dlatego często te tradycje celebrowane są w domach, przy stołach świątecznych. Okazji do ich celebrowania w ciągu roku jest wiele. I nie byłoby dobrze, gdyby przechodziły one w zapomnienie lub żeby je uśmiercać. W rodzinnym domu mieliśmy taką książkę wydaną jeszcze w latach 80’, pod tytułem: „Rytuał rodzinny”. Była ona dobrym przewodnikiem po celebracjach świąt i tradycji w rodzinnych domach. Trzeba do tego wracać, a jednym z dobrych przykładów jest na pewno polska listopadowa świętomarcińska gęsina czy amerykański indyk w Dniu Dziękczynienia. Idealnie jest, jeśli wiara idzie w parze z tradycją.

Poszukiwanie dobrych wzorców i przykładów szczęśliwego, spełnionego życia, pomimo trudności i cierpień, jest czymś naprawdę dobrym i potrzebnym. Nawet jeśli jest to wędrówka do dalekiej przeszłości. Św. Marcin podzielił się z biednym swoim płaszczem. Ludzie dzielą się innymi dobrami, także tym, co mają na stołach. I tak powinno być, tak jest dobrze. Celebrować z myślą o innych, zwłaszcza tych, którzy nie mają.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama