Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 15:30
Reklama KD Market
Reklama

Wybory tam i tu

Jeszcze kilka tygodni trwać będzie liczenie głosów po wtorkowych wyborach. Ostateczny skład nowego Kongresu poznamy zapewne dopiero w grudniu po drugiej rundzie wyborów do Senatu w Georgii. I ten wynik może dopiero przesądzi o ostatecznym rozkładzie sił politycznych na najbliższe dwa lata. 

Śledzenie wyników wyborów z perspektywy polskiej czy – szerzej – europejskiej, wygląda już inaczej. Niewielu rodaków nad Wisłą da sobie wytłumaczyć zawiłości amerykańskiego systemu wyborczego. W USA nie ma wyborów proporcjonalnych, centralnych list partyjnych i możliwości wejścia do Kongresu bez kontaktu z żywym wyborcą. To prawie 500 indywidualnych pojedynków 1:1, czasem przy udziale dodatkowych, niezależnych kandydatów, bez większych szans na ostateczne zwycięstwo. To wreszcie ponad 50 odrębnych systemów wyborczych (oprócz wszystkich stanów jest jeszcze Waszyngton DC i Portoryko) z różnymi regulacjami dotyczącymi rejestracji wyborców i samego głosowania, także korespondencyjnego. To dlatego kandydat na senatora w takiej Georgii musi w pierwszej rundzie otrzymać co najmniej 50 proc. głosów, a w innych stanach wystarczy do tego zwykła większość. Jeszcze więcej zdziwienia budzi, że bezpośrednio po wyborach do pracy wraca stary Kongres, który jeszcze przez 7 tygodni obraduje podczas tzw. lime duck session, uchwalając często ustawy, które w innych okolicznościach nie miałyby szans na przyjęcie. W roku wyborów prezydenckich zawsze „nowym” odkryciem europejskich mediów jest możliwość, że w Białym Domu może zamieszkać ktoś, kto w skali całego kraju uzyskał mniejsze poparcie od kontrkandydata, bo głowę państwa federalnego wyłania się głosami elektorskimi każdego z 50 stanów USA. Nie mówiąc już o mechanizmie wyłaniania kandydatów na urzędy w drodze prawyborów, rejestrowania się wyborców jako zwolenników określonej partii, przy dużo bardziej elastycznych i otwartych strukturach partyjnych niż w Europie. 

Tłumaczenie, na czym polegają wybory po amerykańsku, to też konieczność nieustannego tłumaczenia, że statystycznego amerykańskiego wyborcę mało interesuje sytuacja na Ukrainie  czy wzrost napięcia na Morzu Południowochińskim. Elektorat zaabsorbowany jest przede wszystkim problemami codziennego życia z inflacją, przestępczością, kontrolą dostępu do broni, aborcją czy imigracją – bo na takie problemy wskazywali Amerykanie najczęściej podczas exit polls. Wydarzenia za granicą schodzą na dalszy plan, nawet wówczas, gdy – jak w przypadku cen energii i wojny na Ukrainie – mają wpływ na gospodarkę USA, w tym wysokość inflacji. 

Najtrudniejsze jest jednak tłumaczenie, że wybory do Kongresu w niewielkim stopniu wpływają na politykę zagraniczną prowadzoną przez Stany Zjednoczone. W amerykańskim systemie konstytucyjnym prerogatywy w tej dziedzinie posiada Biały Dom. Możliwości Kapitolu są tutaj mocno ograniczone. Więcej kompetencji ma tu Senat, który zatwierdza kandydatów na ambasadorów i ratyfikuje traktaty międzynarodowe. 

Cały Kongres może natomiast ograniczać wydatki na obronność i pomoc międzynarodową. Robił to już w przeszłości, obcinając na przykład za czasów Ronalda Reagana wydatki na nikaraguańskich, prawicowych Contras, a dekadę wcześniej na pomoc dla Wietnamu Południowego. W obu przypadkach były to kwestie kontrowersyjne i nagłośnione medialnie. Mimo pewnych rozbieżności w sprawie Ukrainy i pomocy dla krajów leżących na wschodniej flance NATO obowiązywał jednak do tej pory dość szeroki konsensus i trudno sobie wyobrazić, aby przy stosunkowo niewielkiej przewadze Republikanów doszło do znaczącej zmiany kierunku pomocy. 

Jestem pewien, że podobny szok poznawczy przeżywają także Amerykanie przyjeżdżający do Europy, widząc, jak wyglądają wybory na Starym Kontynencie, jak funkcjonują wielopartyjne demokracje i jakimi problemami żyją obywatele Unii Europejskiej. Dwie części północnoatlantyckiego świata potrafią się między sobą różnić, choć mechanizmy sprawowania władzy są ponoć wszędzie podobne. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


US Midterm Election Voting in New York, USA - 08 Nov 2022

US Midterm Election Voting in New York, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - New York, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - New York, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - Arizona, Tempe, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - Arizona, Tempe, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - Wisconsin, Kenosha, USA - 08 Nov 2022

US midterm elections - Wisconsin, Kenosha, USA - 08 Nov 2022


Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama