Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 10:33
Reklama KD Market
Reklama

Kultowy skandalista

Wydał tylko jedną powieść – Buszujący w zbożu, ale przyniosła mu ona sławę, powszechną rozpoznawalność i uwielbienie po wsze czasy. Do dziś jej nakład przekroczył 70 milionów egzemplarzy, a co roku sprzedaje się kolejne 250 tysięcy. Potem… zniknął. Sława, o której marzył Jerome David Salinger, stała się dla niego ciężarem...

Był zdolny, pracowity i ambitny. To pozwalało mu znosić rozczarowania i upokorzenia, które spotykały go ze strony wydawców. Nowojorskie pisma literackie początkowo konsekwentnie odrzucały jego twórczość. To z kolei przekładało się na życie uczuciowe pisarza.

Tak bardzo chciał zrobić wrażenie na Oonie O’Neil, córce uwielbianego w Stanach Zjednoczonych dramatopisarza, Eugene’a O’Neilla. Ale Salinger był nikim, więc panna O’Neil wyszła za mąż za Charliego Chaplina. Starszego wprawdzie od niej o 30 lat, ale Chaplin – to było nazwisko!

Aktor, pisarz, a może rzeźnik?

Pisarz był synem Sola Salingera, Żyda pochodzącego z Litwy, zajmującego się sprzedażą koszernego sera, oraz Marie z domu Jillich, o korzeniach szkocko-irlandzkich. J.D., czyli Jerome David przyszedł na świat w pierwszy dzień roku 1919 roku w Nowym Jorku, osiem lat po narodzinach jego starszej siostry, Doris.

Uczył się w szkołach publicznych; dopiero w 9. i 10. klasie uczęszczał do prywatnej McBurney School. Wtedy też powstały jego pierwsze próby pisarskie. Salinger wykazywał również zainteresowanie aktorstwem, grywał w szkolnych przedstawieniach. Jednak ojciec zdecydowanie sprzeciwiał się tym planom.

Po szkole Jerome wstąpił do Valley Forge Military Academy w Wayne w Pensylwanii. Salinger napisał nawet tekst hymnu szkoły, który do dziś jest śpiewany przez jej uczniów! Potem zaczął studia pedagogiczne na New York University, ale po pierwszym semestrze rzucił szkołę. Ojciec wysłał go wówczas do Wiednia, by w stolicy Austrii nauczył się obróbki i importu mięsa.

Ciekawostką jest, że na przełomie 1937 i 1938 roku Salinger trafił do Polski, gdzie praktykował w rzeźni miejskiej w Bydgoszczy. Tak ten okres wspomniał w swoich pamiętnikach: „Musiałem też terminować w przetwórni szynek w Polsce... Ostatecznie na parę miesięcy wylądowałem w Bydgoszczy, gdzie mordowałem świnie i pchałem lory przez śnieg w towarzystwie grubego majstra, który nieustannie zabawiał mnie strzelaniem ze swej śrutówki do wróbli, do żarówek i do kolegów z pracy”. Po tym doświadczeniu Salinger przeszedł na wegetarianizm.

Wieczne odmowy

Mało kto wiedział, że J.D. pisze. Z czasem pisał coraz więcej i wysyłał swoje próby literackie do wszystkich możliwych magazynów. Najbardziej zależało mu na New Yorkerze, więc każda odmowa ze strony tej redakcji była druzgocąca. A kiedy w końcu New Yorker zdecydował się przyjąć jego krótki utwór Slight Rebellion off Madison, zaraz wycofał się z druku, jako powód podając japoński atak na Pearl Harbor.

Salinger był wściekły. Postanowił pójść do wojska, ale i tu spotkał się z odrzuceniem – z powodu zakłóceń pracy serca. Kartę powołania dostał dopiero w 1942 roku, kiedy armia rozluźniła wymogi rekrutacji. Przydzielono go do kontrwywiadu, w którym służył do 1946 roku. Walczył z nazistami we Francji i Belgii. Brał udział m.in. w lądowaniu w Normandii i ofensywie w Ardenach.

Po masakrze w lesie Hürtgen, w której zginęło ponad 24 tysiące Amerykanów, załamał się. Jego 12. Pułk Piechoty miał największy procent poległych spośród wszystkich amerykańskich oddziałów. Nie pocieszało go nawet to, że w 1944 roku trzy jego opowiadania pojawiły się na łamach The Saturday Evening Post. Traumatyczne przeżycia opisał dopiero sześć lat później w Opowiadaniu dla Esmé, jednym z najważniejszych amerykańskich tekstów poświęconych II wojnie światowej.

Skłonność do lolitek

Kiedy zakończyła się wojna, Salinger znalazł sobie żonę, Niemkę, Sylvię Velter. Zabrał ją do Nowego Jorku, jednak już po ośmiu miesiącach Sylvia wróciła do Europy. Nie wynikało to jednak z różnic kulturowych, tylko z faktu, że Salinger dowiedział się, iż w czasie wojny jego żona była informatorką gestapo.

Przez całe życie pisarz uganiał się za kobietami na granicy dorosłości – między 17. a 18. rokiem życia. Miewał listowne romanse z początkującymi pisarkami, których teksty czytał w prasie. Dzwonił do szczuplutkich i frywolnych aktorek, które zobaczył w telewizji. Kiedy już osiągnął sukces, miał stały i niezbyt wyszukany tekst na podryw: „Jestem J.D. Salinger i napisałem Buszującego w zbożu”. Gdy dochodziło do skonsumowania związku, Salinger najczęściej się wycofywał.

Claire Douglas, druga żona Salingera, przyznała się kiedyś swojej córce, że rzadko uprawiali seks. Według niej przyczyną niechęci pisarza do „tych spraw” miały być jego przekonania religijne. Biografowie pisarza twierdzą jednak, że chodziło raczej o to, że po porodzie Claire straciła wygląd nastolatki, a zaczęła przypominać dojrzałą kobietę. Salinger przestał się więc nią interesować.

Niemal wszystkie jego kochanki twierdzą, że randkowanie z Salingerem nie było rozkoszą, zwracał uwagę na ich figurę i wszelkie niedoskonałości. Podczas spacerów trzeba było uważać na każde słowo, gdyż był perfekcjonistą i strofował za każdy błąd. Ernestowi Hemingwayowi miał się zwierzyć, że ma jedno jądro. Fakt ten potwierdziły także niezależnie od siebie dwie inne kobiety. Zdaniem jednej z nich był to dla Salingera wielki problem.

Lektura szaleńców

Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy New Yorker opublikował opowiadanie Salingera – Idealny dzień na ryby. Był rok 1948 a wydawcy od razu podpisali z pisarzem umowę na wyłączność. Oznaczała ona, że tygodnik ma prawo do „pierwszego czytania” wszystkich utworów Salingera. Porozumienie opiewało ponoć na niebagatelną wówczas sumę 30 tysięcy dolarów.

W 1951 roku ukazała się jego jedyna powieść, która przyniosła mu nieśmiertelność, czyli Buszujący w zbożu. Powieść zdobyła tak wielką popularność między innymi dlatego, że szybko stała się jedną z najbardziej napiętnowanych i najczęściej zakazywanych książek w Stanach Zjednoczonych (i nie tylko). W latach 1961-1982 książka była zakazana w szkołach oraz amerykańskich bibliotekach. Powieść wzbudzała ogromne kontrowersje z powodu rzekomo wulgarnego języka, treści nieobyczajnych, dewaluacji wartości rodziny a także promocji alkoholu, papierosów i rozwiązłości.

W jakimś sensie trudno się więc dziwić, że pośród milionów czytelników kultowej powieści znalazło się również sporo szaleńców oraz przynajmniej dwóch zabójców. Jednym z nich był 25-letni Mark Chapman, który 8 grudnia 1980 roku zamordował Johna Lennona. Po zastrzeleniu muzyka Chapman wyciągnął egzemplarz Buszującego w zbożu, oddał się lekturze i spokojnie czekał na przyjazd policji.

Cztery miesiące później w Waszyngtonie inny miłośnik twórczości Salingera, John Hinckley Jr., usiłował zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana. Chciał w ten sposób zaimponować aktorce Jodie Foster, którą był zafascynowany. W trakcie procesu Hinckley przyznał, że Buszujący w zbożu jest jedną z jego ulubionych książek. Obecnie ta zakazana, „skandalizująca i wulgarna” książka znajduje się na liście lektur obowiązkowych we wszystkich krajach anglojęzycznych.

Ucieczka z Nowego Jorku

Wkrótce po wydaniu Buszującego w zbożu Sallinger wyprowadził się do miasteczka Cornish, oddalonego o niemal 400 kilometrów od Nowego Jorku. Tam spędził resztę życia, coraz bardziej izolując się od świata. Skonfliktował się z mediami i wydawcami. Podobnie traktował przyjaciół – po drobnej kłótni zrywał wieloletnie znajomości. W 1992 roku ożenił się po raz trzeci z dużo młodszą Coleen O’Neill, która była z nim aż do śmierci.

J.D. Salinger zmarł 27 stycznia 2010 roku w swoim dom w stanie New Hampshire, z przyczyn naturalnych. Przez wiele lat pisarz był zagadką dla współczesnych. Odciął się od świata. Nigdy nie dostał żadnej z prestiżowych nagród, ale to właśnie on stał się wzorem dla następnego pokolenia. Obok Elvisa Presleya, Jamesa Deana i Johnny’ego Casha uchodził za najważniejszy głos swojego pokolenia oraz ikonę popkultury.

W 1961 roku ukazał się przedostatni tom jego opowiadań Franny i Zoey. Mimo miażdżącej krytyki ze strony recenzentów w ciągu dwóch tygodni sprzedano ponad 125 tysięcy egzemplarzy, a publikacja z miejsca trafiła na szczyt listy bestsellerów. Tak to już jest z kultowymi twórcami.

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama