Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:16
Reklama KD Market
Reklama

Niebezpieczny przeciwnik

Niedawny huragan Ian mocno zdewastował niektóre części Florydy. Odbudowa zniszczonych domostw i infrastruktury trwa, ale zalanym przez falę powodziową obszarom grozi obecnie nowy, niezwykle niebezpieczny przeciwnik. Tylko w powiecie Lee, gdzie huragan zaatakował 28 września, jak dotąd 29 osób zachorowało a cztery zmarły z powodu zakażeń bakteriami posiadającymi dość niezwykłe właściwości...

„Mięsożerna” bakteria

Chodzi tu o bakcyl Vibrio vulnificus, czyli ludzki patogen występujący na obszarach nadmorskich, w szczególności przy ujściach rzek. Został znaleziony w wodzie, osadach i organizmach jadalnych takich jak krewetki, ryby, ostrygi i małże. Zakażenie bakterią następuje zwykle na skutek spożycia surowych lub niedogotowanych owoców morza, a objawia się poważną, gwałtowną i ogólnoukładową infekcją, powodującą gorączkę, dreszcze, nudności, wstrząs septyczny i wtórne zmiany w kończynach.

W Stanach Zjednoczonych Vibrio vulnificus jest główną przyczyną zgonów spowodowanych przez spożywanie owoców morza. Niestety zakażenie jest też możliwe w inny sposób. Infekcje mogą być spowodowane po dostaniu się bakterii do organizmu przez otwarte nacięcia i rany. Organizmy te żyją w ciepłej, słonawej wodzie, takiej na przykład jak stojące wody powodziowe.

Nic zatem dziwnego, że do zachorowań zaczęło dochodzić w kilku częściach Florydy. Władze stanowe wezwały mieszkańców, by zwracali uwagę na potencjalne zagrożenia związane z wystawianiem otwartych ran, skaleczeń lub zadrapań na skórze na działanie wód powodziowych. Na całej Florydzie w tym roku odnotowano jak dotąd 11 potwierdzonych zgonów przypisywanych tej bakterii, a w sumie 65 przypadków zachorowań. W 2021 roku zarejestrowano 10 zgonów i 34 przypadki, a w roku 2020 przypadków śmiertelnych było siedem.

Po raz pierwszy patogen ten został wyizolowany przez US Centers for Disease Control w 1964 roku, jednak został wtedy błędnie sklasyfikowany jako szczep Vibrio parahaemolyticus. Jako odrębny gatunek został zakwalifikowany dopiero w następnej dekadzie, kiedy zauważono, że wiele przypadków zakażeń ran było powodowanych przez patogen odrębny od innych gatunków tzw. przecinkowców.

Bakteria Vibrio vulnificus budzi strach, gdyż uważana jest powszechnie za „mięsożerną”. Infekcja może rozwinąć się w martwicze zapalenie powięzi, czyli stan, który powoduje rozpad tkanki. Według CDC, około jeden na pięciu pacjentów zakażonych Vibrio vulnificus umiera, czasami w ciągu zaledwie jednego lub dwóch dni od zachorowania.

Martwicze zapalenie powięzi (necrotizing fasciitis) to rodzaj rzadko spotykanego, ostrego zakażenia podskórnej tkanki łącznej, które szerzy się wzdłuż powięzi okrywających grupy mięśni tułowia i kończyn. Od zwykłego zakażenia tkanki łącznej odróżnia je gwałtowny przebieg, ciężki stan ogólny pacjenta oraz objawy wstrząsu septycznego.

Zagrożenie po powodzi

Świadectwa przypadków postępującej martwicy tkanki łącznej opisał już około 500 roku p.n.e. słynny grecki medyk Hipokrates. W czasach nowożytnych choroba ta została po raz pierwszy opisana w 1871 roku przez chirurga armii amerykańskich konfederatów, doktora Josepha Jonesa.

Począwszy od 2003 roku stwierdzono co najmniej osiem przypadków zakażeń śmiertelnych bakterią Vibrio vulnificus na niemieckim wybrzeżu Bałtyku. W roku 2019 kobieta, która kąpała się w morzu u wybrzeży Meklemburgii, zachorowała i bardzo szybko zmarła. Dwa lata później wykryto pierwsze zakażenie tym gatunkiem w Polsce. Mięsożerną Vibrio vulnificus wykryto u ponad 30-letniego mężczyzny z Międzyzdrojów. Pacjenta bolała noga i po pewnym czasie bardzo spuchła. Człowiek ten najpierw trafił do szpitala w Świnoujściu, po czym został przewieziony do placówki w Szczecinie. Lekarze powiedzieli później, iż „bakteria dosłownie zjadała mięśnie nogi”. Pacjent przeżył, ale musiał zostać poddany kilku zabiegom chirurgicznym, w tym procedurom chirurgii plastycznej.

O ile obecna sytuacja bakteriologiczna w niektórych częściach Florydy może budzić zaniepokojenie, statystycznie rzecz biorąc zagrożenie tą konkretną bakterią jest niezbyt duże. Ludzie zdrowi poniżej 60. roku życia zwykle nie chorują nawet wtedy, gdy bakcyl wtargnie do ich organizmów. Niektórzy jednak są narażeni na poważne konsekwencje, np. ludzie cierpiący z powodu nadwagi, cukrzycy, alkoholizmu, chorób nowotworowych oraz wszyscy ci, których system immunologiczny jest z jakichś powodów osłabiony. W skali całego globu na choroby związane z zakażeniem bakterią Vibrio vulnificus zapada średnio 15 osób na 100 tysięcy.

Ci, którzy zapadają na martwicę tkanki łącznej spowodowanej zakażeniem bakteryjnym, muszą działać bardzo szybko. Potrzebna jest zwykle natychmiastowa interwencja w celu opanowania infekcji. Chirurgia jest niemal zawsze konieczna w celu usunięcia martwej tkanki. By upewnić się, że cała infekcja zniknęła, potrzeba średnio trzech osobnych operacji. Powikłania mogą polegać na utracie kończyn w wyniku amputacji, co nie należy niestety do rzadkości.

Na razie nie istnieje szczepionka przeciw zakażeniom bakteriami Vibrio vulnificus. Środki prewencyjne ograniczają się do zachowywania odpowiedniej ostrożności, szczególnie jeśli chodzi o kąpiele w dowolnych basenach wodnych, gdy się ma zadrapania lub rany skóry. Dotyczy to wanien, basenów, jacuzzi, jezior, stawów, rzek, mórz, itd. Bakcyl ten preferuje wodę o temperaturze powyżej 20 stopni C, a zatem zwykle nie stanowi większego zagrożenia w zimnych klimatach.

Jednak wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z ciepłą, stojącą wodą, zagrożenie jest szczególnie duże. W związku z tym bakteria raczej nie zagrozi nikomu w czasie kąpieli w Lake Michigan, ale podobna kąpiel gdzieś na Florydzie lub wzdłuż południowych wybrzeży Luizjany czy Alabamy to zupełnie inna sprawa. A najbardziej niebezpieczne są zalegające przez dłuższy czas wody powodziowe, o czym niestety przekonują się mieszkańcy niektórych części stanu Floryda.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama