Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:19
Reklama KD Market
Reklama

Marzenia o reaktorze

Urodzony w 1976 roku David Hahn jako kilkulatek niczym nie różnił się od swoich rówieśników – lubił zabawy z kolegami, grę w piłkę, należał do drużyny skautów. Po rozwodzie rodziców dzielił swoje życie pomiędzy dwa domy, ale wydawał się całkiem dobrze odnajdywać w swojej patchworkowej rodzinie. Do dziesiątego roku życia zdawał się być zwykłym chłopcem i nic nie zapowiadało, że okaże się geniuszem…

Wielki plan

Przełomem w jego życiu okazał się niewinny urodzinowy prezent od dziadka. Była to Złota Księga Eksperymentów Chemicznych. David nie mógł się od niej oderwać. Zafascynowany chemią, wkrótce sięgnął po podręczniki dla dorosłych. W domu ojca urządził małe laboratorium – kupił zlewki, palniki, probówki i inne przedmioty powszechnie spotykane w dziecięcym zestawie chemicznym. Ojciec i macocha początkowo wspierali jego zainteresowania. Imponowało im, że nastolatek jest tak zdolny i chętny do nauki.

Ich entuzjazm jednak opadł po kilku nieudanych eksperymentach, które doprowadziły do niewielkich wybuchów i pożarów – w szkole, na obozie skautów i w domu. Niewiele brakowało, a jeden z incydentów pozbawiłby go życia. Dlatego skonfiskowano mu wszystkie środki chemiczne i zakazano dalszej zabawy w małego chemika. Nic jednak nie mogło zniechęcić Davida, który po prostu przeniósł swoją bazę operacyjną do szopy w ogrodzie matki.

Zainteresowania chłopca były dość niekonwencjonalne. Nic więc dziwnego, że w czasie swoich naukowych poszukiwań zainteresował się w końcu energią jądrową. Jak zawsze chciał wykorzystać swoją wiedzą w praktyce, postanowił więc zbudować własny reaktor jądrowy. Na początek musiał zdobyć wiedzę niezbędną do rozpoczęcia pracy a potem materiały.

Podając się za nauczyciela fizyki w Chippewa Valley High School napisał do kilku organizacji – DOE, Nuclear Regulatory Commission (NRC), American Nuclear Society, Edison Electric Institute i Atomic Industrial Forum z prośbą o informacje. Prowadził korespondencję z różnymi ekspertami. Dowiedział się od nich, że może uzyskać ameryk z czujników dymu, tor ze starych latarni, a rad ze starych zegarów oraz sprzętu wojskowego z fluorescencyjnymi tarczami.

Najbardziej pomocny okazał się dyrektor NRC ds. produkcji i dystrybucji izotopów, Donald Erb. To on przekazał Davidowi wiele cennych wskazówek dotyczących wyizolowania pierwiastków radioaktywnych. Wysłał mu również dane dotyczące cen i miejsc, w których można nabyć radioaktywne substancje. – NRC dała mi wszystkie informacje, których potrzebowałem – wspominał później David. – Musiałem tylko wyjść i zdobyć materiały.

Aby zdobyć ameryk, David zadzwonił do firmy produkującej czujniki dymu i powiedział, że potrzebuje urządzeń do projektu szkolnego. Firma bez wahania zgodziła się sprzedać mu sto zepsutych czujników po dolarze za sztukę, instruując go przy okazji, jak usunąć z urządzeń potrzebny mu pierwiastek. Kiedy stwierdził, że potrzebny mu jest uran, zadzwonił do czechosłowackiej firmy sprzedającej radioaktywne rudy uranu, podając się za wykładowcę uniwersyteckiego. Firma nie kwestionowała jego referencji i wysłała mu potrzebną substancję.

Zdobycie radu również nie nastręczało większych problemów. W sklepach z antykami ciągle mnóstwo było zegarków oraz paneli instrumentów samochodowych i lotniczych, produkowanych jeszcze w latach dwudziestych i trzydziestych. Ich elementy pokrywane były radem, aby mogły świecić w ciemności. David skupował je w całej okolicy, by następnie zeskrobywać z nich potrzebny pierwiastek.

Niebezpieczne eksperymenty

Po latach eksperymentów i prób, w wieku 17 lat był gotowy do zbudowania reaktora powielającego. Wykorzystał cały swój stary radioaktywny ameryk, popiół uranowy, popiół torowy i rad, aby stworzyć prowizoryczny rdzeń reaktora. Przy pomocy licznika Geigera, zamówionego z wysyłkowego katalogu, monitorował poziom promieniowania. – Reaktor był radioaktywny jak cholera – stwierdził później. – Poziom promieniowania po kilku tygodniach był znacznie większy niż w momencie montażu.

Wreszcie David – którego środki ostrożności polegały do tej pory na noszeniu prowizorycznego ołowianego poncho oraz wyrzucaniu ubrań i zmianie butów po każdej sesji w szopie – zaczął zdawać sobie sprawę, że jego eksperymenty mogą narażać jego i innych na niebezpieczeństwo. Kiedy jego licznik Geigera zaczął wykrywać promieniowanie pięć przecznic od domu matki, David uznał, że czas skończyć z niebezpiecznym projektem i zdemontował reaktor. Spakował wszystko do bagażnika swojego samochodu, zamierzając rozrzucić radioaktywne elementy w jakiejś bezludnej okolicy.

Nie zdążył jednak odjechać – jeden z sąsiadów, zaniepokojony dziwnym zachowaniem chłopaka, zadzwonił na policję. Kiedy przeszukano jego samochód, w bagażniku znaleziono zamkniętą na kłódkę i oklejoną taśmą klejącą skrzynkę z narzędziami, dziwny szary proszek i wiele fiolek z chemikaliami. David ostrzegł funkcjonariuszy, że powinni uważać, ponieważ substancje te są radioaktywne. Początkowo nie chciał jednak udzielić żadnych wyjaśnień, jak wszedł w ich posiadanie i do czego je wykorzystywał.

Przybyły na miejsce zespół techników zszokowany był ilością radioaktywnych substancji znalezionych w samochodzie i szopie chłopaka. Poziom promieniowania niektórych przedmiotów przekraczał tysiąckrotnie dopuszczalne normy. Szopa została rozebrana na części, które wywieziono na specjalne wysypisko znajdujące się na środku pustyni Wielkiego Jeziora Słonego.

Jeśli wierzyć oficjalnym raportom, na skutek działalności Davida nie doszło do skażenia środowiska. Jednak żaden z jego sąsiadów nie został nigdy poddany badaniom pod tym kątem. Sam David również odmówił badań lekarskich i nikt do końca nie wiedział, czy doszło do choroby popromiennej. Nie udało mu się skończyć studiów. Sześć lat spędził w wojsku, z którego został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Wkrótce potem zdiagnozowano u niego schizofrenię.

Jednak nawet w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym nie porzucił swoich marzeń o energetyce jądrowej. Został przyłapany na kradzieży czujników dymu i usuwaniu elementów zawierających ameryk. Zmarł w wieku 39 lat w wyniku przedawkowania mieszanki leków z alkoholem.

Maggie Sawicka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama