Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:24
Reklama KD Market
Reklama

Ebola z Ugandy

Władze federalne USA podjęły ostatnio decyzję, iż wszystkie przyloty z Ugandy mogą odbywać się tylko na kilka wyselekcjonowanych lotnisk, gdzie pasażerowie będą testowani na obecność wirusa Ebola. Krok ten wynika z faktu, iż w Ugandzie potwierdzono jak dotąd ponad 50 przypadków zachorowań z powodu tego wirusa. Są to dane oficjalne, ale nieoficjalnie mówi się, iż atak tej niezwykle niebezpiecznej choroby ma znacznie większy zakres...

Leczenie u szamana

Ostatnio ugandyjskie ministerstwo zdrowia potwierdziło, że pacjent zarażony Ebolą zmarł w szpitalu w stolicy tego kraju. Był 19. ofiarą obecnej epidemii i pierwszym przypadkiem śmiertelnym w Kampali. Jak dotąd dwadzieścia osób wyzdrowiało, w tym pięciu lekarzy z pierwszego szpitala, w którym leczono chorych. Osoba, która zmarła w Kampali, była już rzekomo wcześniej znana władzom jako potencjalnie mająca kontakt z wirusem. Człowiek ten pochodził spoza miasta, ale minister zdrowia doktor Jane Ruth Aceng powiedziała, że ​​mężczyzna uciekł ze swojej wioski, ukrył swoją tożsamość i odwiedził szamana w sąsiednim regionie. Dr Aceng powiedziała, że pacjent ten był zbyt poważnie chory, by można go było uratować.

Problem polega na tym, że zidentyfikowano ponad 40 osób, z którymi mógł się zetknąć zmarły i które są monitorowane. Jest to typowy przykład tego, w jaki sposób rozprzestrzenia się wirus. Ebola szerzy się między ludźmi poprzez bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi i skażonym środowiskiem. Szczególne ryzyko mogą stanowić pogrzeby, jeśli żałobnicy mają bezpośredni kontakt z ciałem.

Dr Aceng twierdzi, że obecnie nie ma innych potwierdzonych przypadków Eboli w Kampali, chociaż miasto i okoliczne dzielnice są uważane za strefę wysokiego ryzyka. Epidemia rozpoczęła się we wrześniu w dystrykcie Mubende, 80 km na zachód od stolicy. 24-letni mężczyzna był pierwszą znaną ofiarą. Zmarło również sześciu członków jego rodziny. Wśród ofiar znalazło się też czterech pracowników służby zdrowia, w tym lekarz z Tanzanii.

Lekarze już wcześniej wyrażali zaniepokojenie brakiem odpowiedniego sprzętu ochrony osobistej (PPE), takiego jak rękawiczki i maski. Wezwali także do poddania Mubende kwarantannie. Jednak prezydent Yoweri Museveni wykluczył wszelkie ograniczenia, mówiąc: – Ebola nie rozprzestrzenia się jak koronawirus, ponieważ nie jest chorobą przenoszoną drogą powietrzną. To prawda, ale prawdą jest również to, iż Ebola to znacznie groźniejszy przeciwnik niż Covid-19.

Museveni stwierdził, że rynki, szkoły i miejsca kultu pozostaną otwarte, ale wezwał ludzi do przestrzegania higieny osobistej i unikania bliskiego kontaktu z bliźnimi. W regionie Mubende, gdzie znajduje się epicentrum epidemii, działa 51-łóżkowy zakład leczniczy. Wkrótce ma powstać drugi taki obiekt. Władze zapowiedziały też, że do Mubende zostaną wysłane dwa mobilne laboratoria, by ludzie nie musieli podróżować na testy i ryzykować rozprzestrzeniania się wirusa.

Szczep sudański

Niestety na razie nie ma skutecznej szczepionki przeciwko Eboli. Tak zwany szczep sudański, krążący w środkowej Ugandzie, różni się od szczepu zairskiego, który dotknął Afrykę Zachodnią i Demokratyczną Republikę Konga i na który można uodpornić się przez szczepienia. Szczep zairski był odpowiedzialny za największą w historii epidemię Eboli w Afryce Zachodniej w okresie od grudnia 2013 do 2016 roku. Zginęło wtedy ponad 11 tysięcy osób.

Dwa lata po zakończeniu tej epidemii nielicencjonowana wówczas szczepionka Ervebo, opracowana przez firmę Merck, została użyta podczas następnej epidemii w Kongu. Druga szczepionka firmy Johnson & Johnson została od tego czasu zatwierdzona do użytku przez Europejską Agencję Leków i też wydaje się skuteczna. Ale żadna z tych szczepionek nie została przetestowana przeciwko szczepowi sudańskiemu.

W związku z tym zaniepokojenie władz w Stanach Zjednoczonych jest uzasadnione. Obywatele Ugandy nadal mogą przyjeżdżać do Ameryki, ale poddawani są dodatkowym kontrolom po lądowaniu na amerykańskich lotniskach. Ponieważ na razie nie ma żadnych metod skutecznego leczenia wariantu sudańskiego wirusa, gdyby u osoby przybywającej do USA wykryto zakażenie, musiałaby ona zostać poddana ścisłej izolacji, a przebieg choroby jest mało przewidywalny. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że śmiertelność Eboli waha się od 40 do 100 procent.

Eksperci twierdzą, że nierealistyczne jest myślenie, iż Ebola kiedykolwiek zostanie zwalczona, choć dzięki szybkim działaniom i skutecznemu śledzeniu kontaktów osób chorych łatwiej jest zapobiegać większym kryzysom epidemiologicznym. Sytuacja jest zatem nieco podobna do tej, jaka istnieje obecnie w przypadku koronawirusa.

Ebola „przeskakuje” na ludzi z zarażonych zwierząt, takich jak szympansy, nietoperze, antylopy, itd. Uważa się, że naturalnym siedliskiem wirusa jest mięso dzikich ssaków, stanowiące podstawową dietę milionów ludzi w Afryce. Zarazek rozprzestrzenia się między ludźmi poprzez bezpośredni kontakt ze skażonymi płynami ustrojowymi – krwią, śliną, nasieniem, moczem, kałem i potem. By zapobiegać infekcji, pracownicy służby zdrowia zalecają unikanie kontaktu z ludźmi chorymi, częste mycie rąk mydłem i wodą oraz czyszczenie wszelkich większych powierzchni środkami dezynfekcyjnymi.

Choroba powodowana jest przez śmiertelnie groźny wirus, a początkowe objawy zakażenia nim mogą obejmować nagłą gorączkę, silne osłabienie, bóle mięśni i ból gardła. Kolejne etapy to wymioty, biegunka oraz – w niektórych przypadkach – krwawienie, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Okres inkubacji może trwać od dwóch dni do trzech tygodni.

Naukowcy są zdania, że opracowanie skutecznej szczepionki przeciw wszystkim wariantom Eboli jest kwestią następnych kilku lat. W tej sytuacji nie można na razie liczyć na skuteczne leczenie tej choroby.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama