KIedy byłem nastolatkiem, to kochałem powieści science-fiction (sci-fi) o końcu świata.
Czytałem setki apokaliptycznych powieści, jak „I Am Legend”, „Earth Abides”, „Day of the Triffids” oraz „On the Beach” i „Alas, Babylon!”. Oglądałem również filmy o końcu świata klasy B w każdą sobotę w Kinie Vision na ulicy Division. Widziałem świat wysadzany w powietrze bombami atomowymi, przejmowany przez zombie, atakowany przez obcych z kosmosu, zmiażdżony na małe kawałki przez inne planety oraz zjedzony przez gigantyczne mrówki i krwiożercze rośliny!
Tak myślę, że za część mojego zainteresowania tym tematem odpowiada fakt, że pochodzę ze świata, który doświadczył czegoś podobnego do apokalipsy. Większa część rodziny mojej mamy została zamordowana podczas wojny i rodzina mojego taty też odeszła – i jak moja mama zwykła mawiać: „Zgony naszej rodziny nie były jedynymi”.
Druga wojna światowa była małą apokalipsą. Widzieliśmy śmierć 25 milionów żołnierzy i około 55 milionów cywilów zostało zabitych. Obojętnie jak na to patrzysz – to jest ogrom śmierci. I świat, który zostawiliśmy w Europie, to w większości były gruzy. Warszawa była zrównana z ziemią. Berlin zniknął. Magdeburg, gdzie mój tata pracował jako robotnik przymusowy, był kamieniem na kamieniu. Kiedy patrzysz na zdjęcia Europy z tych czasów, to kręcisz głową z niedowierzaniem, przekonany, że tego nie da się odbudować.
Ale nie tylko pamięć moich rodziców o wojnie karmiła moje zainteresowanie apokalipsą. Zawsze była też możliwość wydarzenia się mojej własnej apokalipsy. Pamiętam, że jako uczeń klasy 3 słuchałem mojej nauczycielki w parafialnej szkole w Humboldt Park, która przygotowywała nas do wojny nuklearnej, o której była przekonana, że rozpocznie się wkrótce. Uczyła nas, gdzie schować się w szkole i jakie odmówić modlitwy, zanim bomba nas zabije.
70 lat później skończyłem czytać książki o końcu świata, ale ciągle ten temat jest częścią mojego życia. Teraz czytam o tym w gazetach i magazynach i słyszę w wiadomościach w telewizji.
I jedno, czego się nauczyłem po tej zmianie, to że koniec świata nie jest już tak rozrywkowy w wiadomościach, jak był w książkach sci-fi, w komiksach i w filmach „The Day the Earth Stood Still” oraz „When Worlds Collide”.
Słyszę o możliwości rozpętania wojny nuklearnej przez Putina i o zmianach klimatu, które powodują wypalanie Zachodniego Wybrzeża i powodzie na Wschodnim Wybrzeżu oraz o możliwości wystąpienia kolejnej pandemii, jeszcze gorszej od tej ostatniej. Potrząsam z niedowierzaniem głową i martwię się, że młodzi ludzie w mojej rodzinie mają jeszcze gorszą przyszłość niż przeszłość moich rodziców i Polski związana z drugą wojną światową.
Ale to nie jest najgorsze.
Najgorsze są te zastępy ludzi, którzy zaprzeczają możliwości katastrofalnej zmiany klimatu, załamania ekologicznego i pandemii.
Ci zaprzeczający uważają, że świat zawsze będzie światem, w którym dorastali, ponieważ naukowcy promujący te apokaliptyczne możliwości robią to tylko dla pieniędzy.
How Will the World End?
When I was in my teens, I loved science-fiction novels about the end of the world.
I read hundreds of apocalyptic novels like I Am Legend and the Earth Abides and Day of the Triffids and On the Beach and Alas, Babylon! And I also watched apocalyptic B movies just about every Saturday at the Vision Theater on Division Street. I saw the world blown up by atom bombs, taken over by zombies, attacked by aliens from outer space, smashed into little bitty pieces by other planets, and eaten up giant ants and nasty plants!
I think part of my interest in these stories came from the fact that I came from a world that experienced something like an apocalypse. Most of my mom’s family was brutally killed in the war, and my dad’s family was gone too, and like my mom used to say, “Our family’s deaths weren’t the only ones.”
World War II was a mini apocalypse. It saw about 25 million soldiers die, and about 55 million civilians killed. Anyway you look at that, that is a lot of deaths. And the world we left behind in Europe was pretty much rubble. Warsaw was leveled. Berlin was gone. Magdeburg where my dad worked as a slave laborer was one rock on top of another on top of another. When you look at photos of European cities from that time, you shake your head, convinced that there was no way to rebuild.
But it wasn’t just my parents’ memories of the war that fed my interest in the apocalypse. There was also always the possibility of my own apocalypse. I remember as a kid in 3rd grade listening to my teacher at the parish school near Humboldt Park preparing us for the Nuclear War she figured would be starting soon. She taught us where to hide in the school and what prayers to say before the bombs killed us.
70 years later, I’ve stopped reading novels about the end of the world, but it’s still a part of my life. Now, I read about it in newspapers and magazines and hear about it on the news.
And one of the things I’ve learned from this change is that the end of the world is less entertaining on the news than it is in science fiction novels and comic books and movies like The Day the Earth Stood Still and When Worlds Collide.
I hear about the possibility of Putin starting a Nuclear war and the way climate change is burning the West Coast and flooding the East Coast and the possibility of another pandemic worse that the last pandemic, and I shake my head and worry about how the young people in my family may face a future that’s worse than the past my parents and Poland faced in WWII.
But that’s not the worst of it.
The worst of it is the legion of people who deny the possibility of catastrophic climate change and ecological collapse and pandemics.
These deniers figure the world will always be the world they grew up in because the scientists pushing these apocalyptic possibilities are only doing it for the money.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.