W czerwcu tego roku prawniczka Vickie Mwitanti weszła do biurowca w pobliżu gmachu sądu na Centre Street w Nowym Jorku. Vickie była tam zatrudniona w New York County Defender Services, gdzie wykonywała żmudną i niezbyt dobrze płatną pracę. Służyła swoimi kwalifikacjami ludziom, których nie stać było na wynajmowanie prawników. Właśnie przydzielono jej nowego klienta z bardzo nietypową sprawą…
Nałóg 911
Mwitanti weszła do windy, by pojechać nią na 20. piętro. W środku stał wysoki, 70-letni mężczyzna w grubych okularach. Uśmiechnął się do niej. Kiedy winda dotarła do celu, oboje wysiedli. Usłyszała, jak mężczyzna rozmawia z recepcjonistką biura i zdała sobie sprawę, że to on jest jej nowym klientem.
Nie był osobą, której się spodziewała. Nazywał się Walter Reed. Do Nowego Jorku przybył pod koniec lat 90. i od razu uwikłał się w kłopoty. Był aresztowany i oskarżany o drobne przestępstwa. W roku 2002 przyłapano go na kradzieży aparatu fotograficznego i telefonu z czyjegoś pokoju hotelowego. Został skazany na 6 lat więzienia.
Po wyjściu na wolność Reed tułał się z kąta w kąt i nadal zajmował się drobnymi kradzieżami. Zaczął też używać narkotyków. W roku 2018 został aresztowany za sprzedanie małej torebki narkotyku utajnionemu policjantowi. Przyznał się do winy i został warunkowo zwolniony w ramach programu, w którym podsądni muszą uczestniczyć w regularnych spotkaniach z obrońcami i spełniać inne wymogi. Reed był pod wieloma względami idealnym kandydatem do tego programu i entuzjastycznym uczestnikiem spotkań z doradcami oraz lekarzami.
Jednak z innych powodów był porażką wymiaru sprawiedliwości. Reed nadal się narkotyzował, ale o wiele bardziej szkodliwy okazał się inny jego nałóg, który dotyczył wyimaginowanego gmachu pod adresem 312 Riverside Drive. Począwszy od roku 2020 ktoś zaczął dzwonić pod numer 911, by zgłaszać różne, mrożące krew w żyłach przypadki, do których miało dochodzić pod tym właśnie adresem. Miały to być napady, gwałty, kradzieże, morderstwa, itd.
Trudno jest dokładnie określić, kiedy rozpoczęły się te telefony, ale w 2020 roku było w sumie 1937 połączeń dotyczących tej lokalizacji. W roku następnym liczba ta wzrosła do 2336. Czasami ktoś prosił o pomoc przy 312 Riverside Drive kilkanaście razy dziennie. Za każdym razem okazywało się, że zgłoszenia te dotyczyły kompletnie zmyślonych wydarzeń. Zmyślony był też sam budynek. Na Manhattanie jest dom pod adresem 310 Riverside Drive, między West 103rd i 104th Street, ale tam, gdzie ewentualnie mogłaby się mieścić posesja oznaczona numerem 312, nie ma niczego.
Po pewnym czasie policja przestała reagować na wezwania do fikcyjnego miejsca. Jednak pogotowie ratunkowe za każdym razem musiało tam jeździć, gdyż takie są przepisy. Wezwania powodowały, że karetki przybywały na adres 312 Riverside, czyli do okazałego gmachu w stylu art déco znanego jako Master Building, a zbudowanego w 1929 roku. Przez lata posesja ta była siedzibą artystów Akademii Sztuk Pięknych i teatru. Dziś jest to odnowiony budynek mieszkalny. Jak można się spodziewać, jego lokatorzy od dawna narzekali na nieustanne wizyty ekip ratowniczych.
Stresujący przypadek
W styczniu ubiegłego roku jedna z mieszkanek zabrała głos na comiesięcznym spotkaniu społeczności dzielnicy 24. Precinct i zapytała: „Co się tu właściwie dzieje?”. Problem polegał na tym, że przez wiele miesięcy policja nie znała odpowiedzi na to pytanie. Pod koniec marca tego roku liczba telefonów dotyczących zmyślonych wydarzeń pod adresem 312 Riverside jeszcze wzrosła, bijąc wszelkie rekordy. Ostatecznie śledczy ustalili, że zgłoszenia były dokonywane z telefonu komórkowego w budynku przy West 43rd Street. Kiedyś był to hotel Times Square, ale od lat przekształcono go w placówkę, która oferuje niedrogie mieszkania i porady dla bezdomnych ludzi cierpiących na zaburzenia psychiczne. To tam, na 14. piętrze, mieszkał Walter Reed.
Jest on człowiekiem kompletnie samotnym, dla którego wyimaginowany budynek przy 312 Riverside stał się w pewnym sensie zastępczą rzeczywistością. Reed należy do grona ludzi, którzy nie stanowią żadnego realnego zagrożenia dla innych, ale mogą dawać się boleśnie we znaki władzom. Jest samotnikiem i weteranem wojny w Wietnamie, który wiódł przez lata bardzo spokojne życie. Sam Sloane, obrońca z urzędu, który przez pewien czas reprezentował go, ma o nim bardzo dobre zdanie: – Gdy zaczął ze mną rozmawiać, okazało się, że jest fajnym, bardzo uprzejmym facetem. Kiedy tego lata Sloane udał się na urlop rodzicielski, przekazał akta Reeda pani Mwitanti. Przyznaje, że nie przyszło mu to łatwo: – To był prawdopodobnie najbardziej stresujący przypadek oddania akt komuś innemu. To typ faceta, który wymaga dużo cierpliwości i wnikliwości.
Reed po aresztowaniu stanął przed sądem, a potem wysłano go do więzienia Rikers Island, gdzie został poddany terapii psychiatrycznej. Nie ulega kwestii, że kluczem do odzyskania przez niego wolności jest porzucenie narkotyków i wyzwolenie się z nałogu dzwonienia pod numer 911. Na kolejnych rozprawach sądowych przypominano mu o znaczeniu samokontroli, a on obiecywał poprawę. Na początku czerwca odesłano go do domu, ale już tydzień później dyspozytor odebrał telefon o rzekomym ataku w hotelu przy 312 Riverside Drive. Doniesienie to było jak zwykle fikcyjne. Wkrótce Reed przypadkowo zepsuł swój telefon. Chociaż była to ulga dla systemu 911, przyniosła nowe trudności. Jego prawnicy mieli spore problemy z dotarciem do niego.
W czasie kolejnej, sierpniowej rozprawy sędzia Ruth Pickholz, która nadzoruje sprawę Reeda, wyraziła swoje niezadowolenie i wezwała go do zakupu nowego telefonu. Była to ironia na granicy absurdu. Mężczyzna, którego życie zostało w dużej mierze wywrócone do góry nogami z powodu niewłaściwego korzystania z telefonu komórkowego, został skarcony za problemy wynikające z braku tego urządzenia. Jego dalsze losy pozostają na razie niewiadomą.
Krzysztof M. Kucharski