Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 10:35
Reklama KD Market

Grzegorz Lityński: Ważny jest dar obserwacji, empatii, zrozumienie naszego otoczenia

Grzegorz Lityński: Ważny jest dar obserwacji, empatii, zrozumienie naszego otoczenia
Grzegorz Lityński, otwarcie wystawy Faces of Solidarity, grudzień 2021 arch. Grzegorza Lityńskiego

Polska, Ukraina i Polonia w obiektywie znanego fotografa

Zdolność do wywołania przeżyć u odbiorców, nakłonienie ich do zadumy, refleksji to cechy każdej dobrej fotografii – mówi w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Związkowemu” Grzegorz Lityński. Znakomity fotograf dokumentalny w tym roku rejestrował swoim obiektywem tragedię wojny w Ukrainie oraz los ukraińskich uchodźców w Polsce. Zdjęcia z „Ukraińskiego Leksykonu 2022” były prezentowane także w Chicago. Z kolei 1 września na Kapitolu stanu Minnesota odbyła się  inauguracja  wystawy „An interrupted childhood”, cyklu portretów ludzi, którzy przez wojenną zawieruchę trafili do USA. Lityński w ramach projektu „Kalejdoskop Polski MN” opowiada o życiu polskiej diaspory w Minnesocie. Fotograf ujawnia, że obecnie  „pochyla się nad pewnymi pomysłami dotyczącymi uchwycenia życia Polonii w Chicago”.

Grzegorz Lityński w studio Radia WPNA 103.1 FM fot. Joanna Trzos

Joanna Trzos: Od ponad dwóch lat w Stanach Zjednoczonych realizujesz projekt, który jest związany z Polonią w Minnesocie, a konkretnie z Polskim Towarzystwem  Medycznym z Minnesoty. W jaki sposób doszło do nawiązania tej współpracy i co jest jej celem?

Grzegorz Lityński: Moje kontakty z Minnesotą mają swój rodowód… we Włoszech, a raczej w projekcie „Kalejdoskop włoski” o włoskich imigrantach żyjących w Polsce. Projekt ten, realizowany przez cztery lata na zlecenie konsulatu włoskiego we Wrocławiu oraz ambasady Włoch w Warszawie, wystawiany był w ramach Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Tę wystawę plenerową prezentowaną na ulicach Wrocławia obejrzała pani Katarzyna Litak w czasie wakacyjnego pobytu w rodzinnym Wrocławiu. Katarzyna Litak mieszka na co dzień w Minnesocie, od lat angażuje się w miarę możliwości w życie polonijne. Studiując obrazy „Kalejdoskopu włoskiego”, wpadło jej do głowy, że może warto by stworzyć podobny projekt o życiu polskiej diaspory w Minnesocie. Spędziliśmy dosłownie setki godzin na telefonie, dyskutując możliwości i szczegóły ewentualnych projektów. Pierwszy mój wyjazd rekonesansowy w styczniu i lutym 2022 r. był pozytywny, niestety wybuch pandemii mocno opóźnił nasze plany. Załatwianie niezbędnych dokumentów, typu pozwolenie na pracę, niesłychanie się wydłużyło, proste czynności trwały dosłownie miesiące. W międzyczasie Katarzyna Litak została prezeską Minnesota Polish Medical Society i w imieniu tejże organizacji złożyła podania o granty, a pozytywne odpowiedzi przyszły z szeregu amerykańskich źródeł m.in. z Minnesota History Society.

Czy celem tego projektu w Minnesocie przede wszystkim jest udokumentowanie obecnego obrazu tamtejszej Polonii?

– Powszechnie wiadomo, że potężne i prężne diaspory polskie są w Chicago czy Nowym Jorku. Na rynku wydawniczym znajdują się opracowania dotyczące życia naszych rodaków w wymienionych powyżej metropoliach, opisy Jackowa, Greenpointu itd. Minnesota ma znacznie mniej liczną grupę Polonii, ale nie oznacza to, że nie jest to grupa nieciekawa. 

Czy możesz przybliżyć naszym czytelnikom cyklu projektów „Kalejdoskop Polski MN”?

– Pierwszy z cyklu projektów „Kalejdoskop Polski MN” pt. „Twarze Solidarności / Faces of Solidarity” wystawiany był w grudniu 2021 roku w Minnesota State Capitol, następnie w St. Thomas University, a obecnie gości w East Side Library. To historia kilkunastu działaczy Solidarności i NZS, którzy opuścili Polskę w latach 1983-1984 z paszportem w jedną stronę. W większości to ludzie, którzy poświęcili się za „wolność Waszą i Naszą”, byli przez reżim komunistyczny prześladowani i gnębieni, a którzy zostali nieco zapomniani. Ze zdumieniem graniczącym z niedowierzaniem zaobserwowałem, że dzieci i wnuki naszych bohaterów dowiadywały się z naszej wystawy, że ich ojciec czy dziadek był swego czasu więziony w dalekiej Polsce, że mogą być z nich dumni. 

Kolejny projekt z cyklu „Kalejdoskop Polski MN” to projekt obejmujący ostatnich mieszkańców Minnesoty urodzonych w Polsce, którzy przeżyli drugą wojnę światową. Wystawa zatytułowana „An interrupted childhood” miała inaugurację w dniu 1 września br. w pomieszczeniach Kapitolu stanu Minnesota (Minnesota State Capitol), niestety bez mojego udziału, bo nie dałem rady dolecieć, a nie chcieliśmy, ze względów rocznicowych, zmieniać daty. To cykl portretów ludzi, którzy przez wojenną zawieruchę trafili do USA poprzez Syberię, roboty przymusowe w Niemczech, krakowskie getto. Niezwykłe losy zwykłych ludzi i dzieci wojny, bardzo wzruszające i często pełne bólu.   

Czy pracujesz obecnie nad kolejnym projektem? 

– Życie fotografa zajmującego się projektami dokumentalnym to oprócz bieżącego robienia zdjęć ciągłe przygotowywanie nowych projektów. Zanim nacisnę spust i robię pierwsze zdjęcie do nowego cyklu, miesiącami ślęczę przy komputerze, rozmawiam z tzw. ciekawymi ludźmi, badam nieustająco możliwości logistyczne i finansowe nowych przedsięwzięć. Obecnie pochylam się nad pewnymi pomysłami dotyczącymi uchwycenia życia Polonii w Chicago, a także projektami dydaktycznymi z kreatywnym użyciem fotografii, które już wdrażam w życie w Niemczech. Coraz intensywniej fotografuję też życie codzienne Polski, a zwłaszcza bliskiego mi Śląska. 

Jakie były okoliczności Twojego wyjazdu na Ukrainę, podczas którego zgromadziłeś zdjęcia prezentowane w czerwcu na wystawie „Ukraiński Leksykon 2022” w Chicago?

– Gdy po raz pierwszy pojechałem na Ukrainę z pomocą humanitarną w pierwszym tygodniu kwietnia, nie nosiłem się z zamiarem robienia zdjęć. Nie jestem fotografem prasowym, zajmuję się na co dzień raczej długoterminowymi projektami, które wymagają rozłożenia w czasie, to nie jest rodzaj fotografii, którą można uprawiać, równocześnie robiąc coś innego. Uznałem, że samo zajmowanie się transportem i dystrybucją rzeczy i żywności pochłonie tyle czasu, że na porządne robienie zdjęć nie będzie miejsca. Ale gdy wychodziłem z domu, rzuciłem okiem na półkę, gdzie leżał mój aparat … On tak jakoś na mnie patrzył z wyrzutem… Wrzuciłem go więc do torby. Szybko się okazało, że na miejscu tzn. w okolicach Kijowa, w Buczy, Irpieniu, Borodziance i innych miejscowościach zdewastowanych przez Rosjan, ocaleni ludzie chcieli opowiadać o swoich przeżyciach i chcieli, by ich fotografować. Wręcz zaprowadzali mnie do swoich zniszczonych i wypalonych domów, cierpliwie czekali, aż ustawię parametry w moim aparacie. Nie zdarzyło mi się, by ktoś odmówił bycia fotografowanym.

Twoje zdjęcia mają na celu nie tylko dokumentowanie dramatu wojennego Ukraińców, ale też emocjonalne poruszenie odbiorców. Opowiedz nam o tych reakcjach widzów.

– Fotograf powinien zawsze dążyć do tego, by poruszyć swoich odbiorców, dotyczy to również fotografii dokumentalnej sensu stricto, zarówno zdjęć z pierwszej linii frontu, jak i ujęć uchodźców w ośrodkach w Polsce. Zdolność do wywołania przeżyć u odbiorców, nakłonienie ich do zadumy, refleksji – to cechy każdej dobrej fotografii. Jako twórca obrazów, jest dla mnie ważne, by spotykać się z moimi odbiorcami, obserwować ich reakcje oraz dyskutować o ich przeżyciach i uwagach. Moje zdjęcia wchodzące w skład cyklu „Ukraiński Leksykon 2022” ukazują grozę wojny toczącej się tuż za naszymi granicami, trudno obok tych obrazów przejść obojętnie. Szczególnie mocno reagują na te zdjęcia Ukraińcy, to oczywiste. W czasie otwarcia wystawy „Ukraiński Leksykon 2022” w Dwell Studio w Chicago w czerwcu miałem okazję zauważyć też sporą polaryzację odczuć – niektórzy byli zszokowani zestawieniami typu wielki pluszowy miś wśród ruin, a inni wręcz odwracali wzrok np. od zdjęcia przedstawiającego samotnego, zagubionego konia w zniszczonej wsi koło Kijowa. To ciekawe, że ludzie znajdują w moich ujęciach często znaki i symbole istotne dla nich, do których ja sam mnie przywiązywałem aż takiej wagi jak moi odbiorcy. 

Czy możesz nam powiedzieć o tym, jak twoje zdjęcia trafiły do Chicago i gdzie były prezentowane?

– Na moje zdjęcia natrafiła ukraińska fotografka z Chicago, która skontaktowała się ze mną drogą elektroniczną. W e-mailu zapytała się, czy mogłaby podrzucić kilka zdjęć znajomej pracującej w Ukraińskim Muzeum Narodowym. A potem, gdy byłem akurat w drodze do Kijowa, przyszło zapytanie od pani kurator z Muzeum, czy byłbym zainteresowany wystawieniem kilku zdjęć ukraińskich dzieci w ramach wystawy „Chidlren of War” w Chicago. Cel wystawy był oczywisty, więc się natychmiast zgodziłem. Dodam tylko, że spośród 1100 zdjęć nadesłanych przez ponad 100 fotografów, wybrano prace zaledwie 9 fotografów, jestem w tym gronie jedynym nie-Ukraińcem. To była zbiorcza wystawa, na jej otwarciu na początku maja nie mogłem niestety być, ale wkrótce nawiązali ze mną kontakt Maria i Grzegorz Grzywaczowie, właściciele galerii obrazów „Dwell Studio” w Chicago. I to właśnie 19 czerwca odbył się w „Dwell Studio” wernisaż mojej indywidualnej wystawy fotograficznej złożonej z 12 wielkoformatowych zdjęć pt. „Ukraiński Leksykon 2022”. W tym wernisażu miałem okazję uczestniczyć osobiście. Dodam tylko, że obecnie wystawa ta zdobi wnętrza Ukraińskiego Muzeum Narodowego w Chicago. A w styczniu 2023 roku „Ukraiński Leksykon 2023” wystawiany będzie przez MPMS (Minnesota Polish Medical Society) w historycznym budynku Landmark Center w St. Paul, stolicy Minnesoty.   

Jesteś autorem dwóch podręczników dla studentów na temat fotografii. Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez amatorów fotografii? 

– Najczęstsze błędy leżą w sferze psychiki. Znaczna część amatorów gubi przekonanie, że wystarczy kupić „dobry” (najlepiej: drogi) aparat fotograficzny i wtedy wyjdą super ujęcia. A jeśli „dobry” aparat nie robi „dobrych” zdjęć, to znaczy, że trzeba kupić „lepszy” (z reguły: jeszcze droższy) aparat i sprawa załatwiona. Ale fotografia to nie „śrubkologia” – sprzęt nie zrobi za nas zdjęć, tylko nasza głowa. Więc, zamiast wydawać fortunę na sprzęt, lepiej zagłębić się w podstawy kompozycji i ekspozycji. Najdroższy aparat fotograficzny nie podpowie nam, czy daną scenę lepiej sfotografować z użyciem dużej czy małej głębi ostrości albo zastosować (i jakie) obramowanie itd.

Niezbędna jest też „muzykalność” na światło, jego barwę i kierunkowość. Ważny jest też rozwinięty dar obserwacji, empatii, zrozumienie otaczającego nas otoczenia. A przede wszystkim polecam studiowanie zdjęć mistrzów fotografii – zamiast biegać po sklepach w poszukiwaniu cudownego sprzętu, obiektywów i filtrów, proponuję zaznajomić się z pracami Alexa Webba, Sebastiao Salgado, Dorothea Lange, Ansela Adamsa, Gordona Parksa. Dziesiątki lat temu, dysponując stosunkowo prostym i analogowym sprzętem, potrafili oni stworzyć dzieła, które przeszły do historii. Koncentracja na własnych umiejętnościach, a nie na sprzęcie, to moim skromnym zdaniem klucz do sukcesu.  

Dziękuję za te wskazówki i całą rozmowę. 

Rozmawiała:

Joanna Trzos[email protected]


GRZEGORZ LITYŃSKI (litynski.com) jest fotografem dokumentalnym z dużym doświadczeniem i wiedzą w zakresie visual storytelling i portretów środowiskowych. Jego szczególne zainteresowania to projekty obejmujące ludzi w ich kontekście społeczno-kulturowym. Lityński jest nauczycielem akademickim i kierownikiem Katedry Fotografii Podróżniczej i Dokumentalnej w Wyższej Szkole Technicznej w Katowicach. Realizował projekty dokumentalne dla różnych organizacji, w tym konsulatu Włoch i Ambasady Włoch w Polsce, Deutsches Polen-Institute w Darmstadt, Niemcy, Minnesota Polish Medical Society w USA, Uniwersytetu Wrocławskiego, Credit Suisse, Aeroklubu Polskiego, Służby Więziennej, różnych instytucji kulturalnych i międzynarodowych organizacji pozarządowych. Pracuje na zlecenie i prowadzi wiele długoterminowych projektów fotograficznych w USA, Europie oraz Azji. Dla holenderskiej organizacji pozarządowej ZOA Refugee Care fotografował przez szereg lat skutki wojny domowej w Sri Lance. Na Filipinach uwieczniał dzieci żyjące na ulicy. Fotografuje zarówno głowy państw, ambasadorów, ministrów, jak i bezdomnych w Opolu i więźniów zakładów karnych w Strzelcach Opolskich. Grzegorz Lityński pasjonuje się fotografią podróżniczą. Wystawiał swoje prace m.in. podczas Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu 2016, w Narodowym Centrum Kultury w Warszawie, Ghetto Fighters House w Izraelu, Minnesota State Capitol w St. Paul, St. Thomas University w Minneapolis, Deutsches Polen-Institut w Darmstadt w Niemczech, Ukrainian National Museum w Chicago oraz Dwell Studio w Chicago. Jego wystawa plenerowa w Warszawie została otwarta osobiście przez prezydenta RP. Jest również kuratorem międzynarodowych wystaw. Autor ilustracji do książek m.in. Grzegorz Lityński jest autorem dwóch podręczników z zakresu fotografii wydanych przez Wyższą Szkołę Techniczną w Katowicach w 2018 i 2019 roku (https://litynski.com/books/) oraz obszernego opracowania o historii nowoczesnej chirurgii „Highlights in the History of Laparoscopy”. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama