Wiele wskazuje na to, że w Rosji bycie zamożnym biznesmenem – powiązanym w taki czy inny sposób z osobą Władimira Putina – jest niebezpieczne. Od stycznia tego roku co najmniej ośmiu prominentnych rosyjskich biznesmenów zginęło, rzekomo w wyniku samobójstwa lub w niewyjaśnionych jak dotąd okolicznościach. Sześciu z nich pełniło ważne funkcje w dwóch największych rosyjskich firmach energetycznych...
Epidemia samobójstw
Z szóstki tej cztery osoby były powiązane z rosyjskim państwowym gigantem energetycznym Gazprom, podczas gdy dwie pozostałe pracowały w firmie Łukoil, największej rosyjskiej prywatnej firmie naftowo-gazowej. Na początku tego roku firma ta przyjęła dość niezwykłą i ryzykowną postawę – jej przedstawiciele wypowiadali się publicznie przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę i nawoływali do zakończenia konfliktu.
Według agencji prasowej TASS, prezes Łukoilu, Rawil Maganow, ostatnio zginął po wypadnięciu z okna szpitala w Moskwie. Łukoil potwierdził śmierć swojego szefa w oświadczeniu opublikowanym na firmowej stronie internetowej. Jednak z przyczyn na razie niewyjaśnionych, w komunikacie tym nie ma ani słowa o rzekomym skoku samobójczym z okna. Jest natomiast wzmianka o tym, że Maganow zmarł po „ciężkiej chorobie”. Stwarza to niefortunne wrażenie, że skok z szóstego piętra na bruk jest schorzeniem medycznym.
Inny czołowy menedżer Łukoilu, Aleksander Subbotin, został znaleziony martwy pod Moskwą w maju, po rzekomej wizycie u jakiegoś szamana. Zdaniem agencji TASS, władze zostały wezwane do nieprzytomnego mężczyzny, cierpiącego na niewydolność serca. Nie udało się go uratować, a policja wszczęła śledztwo w tej sprawie. Nic nie wiadomo o wspomnianym szamanie ani o tym, dlaczego Subbotin miałby się z kimś takim spotykać.
Według rosyjskiej RIA Nowosti, 30 stycznia tego roku w domu we wsi Leninsky koło Leningradu znaleziono zwłoki jednego z szefów Gazpromu, Leonida Szulmana. Przy nim znajdował się rzekomo list pożegnalny, a śledczy badają śmierć jako przypadek samobójstwa. Zaledwie miesiąc później w tej samej wiosce znaleziono martwego innego dyrektora Gazpromu, Aleksandra Tiulakowa. Jego ciało znajdowało się w garażu i ponownie przyjęto, że chodzi o samobójstwo.
Dwóch kolejnych rosyjskich biznesmenów powiązanych z Gazpromem zginęło w wyniku rzekomych morderstw i samobójstw w kwietniu. Jeden z nich, Wladislaw Awajew, były wiceprezes Gazprombanku, został znaleziony martwy wraz z żoną i córką w moskiewskim mieszkaniu. W tym przypadku władze prowadzą dochodzenie w sprawie morderstwa i samobójstwa, gdyż oficjalna wersja wydarzeń jest taka, iż Awajew najpierw uśmiercił swoją rodzinę, a potem odebrał sobie życie. Julia Iwanowa, przedstawicielka moskiewskiej prokuratury, stwierdziła, że krewny odkrył ciała Awajewów, kiedy rodzinny kierowca i niania powiedzieli, że nie mogą skontaktować się z nimi przez telefon ani dostać się do mieszkania, ponieważ drzwi były zamknięte od wewnątrz.
Długie ręce Kremla?
Igor Wolobujew, były wiceprezes Gazprombanku, który niedawno wyjechał z Rosji na Ukrainę, powiedział CNN, że nie wierzy, by Awajew się zabił: – Jego praca polegała na zajmowaniu się bankowością prywatną, czyli klientami VIP. Zarządzał bardzo dużymi kwotami pieniędzy. Nie sądzę, by popełnił samobójstwo. Myślę, że coś wiedział i że stwarzało to pewne ryzyko. Podobnego zdania jest wielu innych ludzi, którzy dobrze znali Awajewa.
Zaledwie dzień później, 19 kwietnia, Sergiej Protosenia, były dyrektor producenta gazu Novatek, który jest częściowo własnością Gazpromu, został znaleziony martwy w swoim domu w Lloret de Mar, śródziemnomorskim kurorcie niedaleko Barcelony. Ciała jego żony i córki, wykazujące oznaki przemocy, zostały znalezione w luksusowym domu rodziny, podczas gdy ciało Protosenii znajdowało się w ogrodzie na zewnątrz. Katalońska policja w prowincji Girona, gdzie znajduje się miasto Lloret de Mar, stwierdziła, że zakończyła śledztwo w tej sprawie i przesłała wyniki do sądu. Zdaniem śledczych zgony wynikały z podwójnego morderstwa i samobójstwa. Jednak syn Protosenii zakwestionował tę wersję wydarzeń, sugerując, że jego ojciec został zamordowany.
Firma Novatek, były pracodawca Protosenii, opublikowała dość tajemniczy komunikat, w którym czytamy, iż „niestety w mediach pojawiły się spekulacje na ten temat, ale jesteśmy przekonani, że te spekulacje nie mają związku z rzeczywistością. Mamy nadzieję, że hiszpańskie organa ścigania przeprowadzą dokładne i obiektywne śledztwo i wyjaśnią, co się stało”. Nie wiadomo, czy jest to sprzeciw wobec spekulacji na temat domniemanego udziału Rosji w tej sprawie, czy też sugestia, iż Kreml miał z tym istotnie coś do czynienia.
Michaił Watford, urodzony na Ukrainie rosyjski miliarder naftowo-gazowy, został znaleziony martwy w swoim domu w Surrey w Anglii 28 lutego. Tamtejsza policja powiedziała reporterom CNN, że nie wierzy, iż istnieją jakiekolwiek podejrzane okoliczności związane ze śmiercią tego człowieka. Inny rosyjski biznesmen, Wasilij Mielnikow, został zamordowany w Niżnym Nowogrodzie pod koniec marca. Mielnikow był właścicielem firmy MedStom, zajmującej się handlem artykułami medycznymi. 43-letni mężczyzna zginął wraz z żoną i dwójką dzieci w wieku 4 i 10 lat. Wszyscy ponieśli śmierć w wyniku pchnięć zadanych nożem.
Wymienione sprawy teoretycznie są przypadkami albo samobójstw, albo samobójstw połączonych z morderstwami. Należy jednak podkreślić, że Kreml pod rządami Putina jest w stanie sfingować niemal dowolne przestępstwo i to w sposób, który może skutecznie zmylić śledczych. Mało prawdopodobne jest to, byśmy kiedykolwiek poznali całą prawdę dotyczącą wszystkich tych przypadków. Jednak tegoroczne żniwo śmierci wśród wpływowych i bogatych Rosjan daje z pewnością wiele do myślenia.
Krzysztof M. Kucharski