Kongres Stanów Zjednoczonych rozpoczął kończącą się w grudniu kadencję pod znakiem obietnic w sprawie rozwiązania problemu zaległości przy wydawaniu zielonych kart na podstawie sponsorowania przez pracodawcę. Dlaczego nic się nie wydarzyło?
To pytanie, które zadaje Stuart Anderson, dziennikarz magazynu „Forbes”. Pismo zajmujące się problemami gospodarki i finansów nie bez powodu zajmuje się problemem imigracji. Ekonomiści nie od dziś podkreślają, że urodzeni za granicą naukowcy i inżynierowie są kluczowi dla utrzymania konkurencyjności amerykańskich spółek i całej gospodarki USA. Według naukowców z prestiżowego Massachusetts Institute of Technology, zdolność do przyciągania talentów z całego świata był i jest czynnikiem decydującym o amerykańskim przywództwie i poprawianiu jakości życia.
STEM w rękach cudzoziemców
Potwierdzają to statystyki. Na amerykańskich uczelniach wyższych studenci spoza USA stanowią 74 proc. wszystkich słuchaczy w dziedzinie inżynierii elektrycznej, 72 proc. w informatyce i nauce o komputerach to nie-Amerykanie i 50-70 proc. na innych kierunkach ścisłych związanych z matematyką i naukami inżynieryjnymi (STEM – science, technology, engineering, math).
Tymczasem wielu ze świeżo upieczonych inżynierów nie ma szans na pozostanie w USA. Ich oczekiwanie na zieloną kartę może liczyć całe dekady, jeśli urodzili się w pechowym kraju. Tak jest np. w przypadku studentów z Indii. Z powodu niewystarczających limitów zielonych kart w sponsorowaniu pracowniczym i przepisu niepozwalającego na przyznanie obywatelom jednego kraju więcej niż 7 proc. całej dostępnej rocznej puli, kolejka ludzi z tego azjatyckiego państwa oczekujących na zielone karty wzrośnie do 2030 roku do około 2 milionów ludzi.
Według „Forbesa” wpływ obecnej sytuacji z zielonymi kartami na konkurencyjność Ameryki jest poważny. Utalentowani ludzie zaczynają szukać szczęścia gdzie indziej. Według danych National Foundation for American Policy w latach 2016-2019 liczba studentów z Indii na kierunkach ścisłych spadła w USA o 40 proc. W tym samym czasie rekrutacja Indusów na uczelniach w Kanadzie wzrosła na podobnych kierunkach o 182 proc. Tę różnicę „Forbes” tłumaczy łatwością uzyskania prawa stałego pobytu w Kanadzie przez absolwentów, w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. Podobny trend zaobserwowano także w przypadku studentów z Chin.
Plany, rzeczywistość i… tylne furtki
Problem znany jest od lat i nowa administracja wraz z demokratycznym Kongresem obiecywały, że go rozwiążą. W lutym 2021 roku wniesiono projekt ustawy US Citizenship Act (H.R. 1177). Wśród wielu zapisów projekt przewidywał zlikwidowanie kolejek po zielone karty w ciągu 10 lat. Planowano to osiągnąć poprzez zwiększenie puli wiz, zlikwidowanie 7-procentowego ograniczenia na jeden kraj i niewliczanie osób towarzyszących imigrantowi do rocznego limitu. Co więcej, osoby z doktoratami z kierunków STEM miały w ogóle nie być wliczane do żadnej puli. Projekt upadł z powodu sprzeciwu ze strony Republikanów w Senacie. Nie przeszedł progu 60 głosów w izbie wyższej, niezbędnych do przełamania obstrukcji parlamentarnej (filibuster). Trzeba więc było poszukać możliwości przeprowadzenia legislacji tylnymi drzwiami.
Najlepszą według „Forbesa” sposobnością wprowadzenia zmian w systemie przyznawania zielonych kart ze sponsorowania pracowniczego był projekt ustawy stymulujący większą konkurencyjność USA w dziedzinie zaawansowanych technologii. W lutym tego roku Izba Reprezentantów stosunkiem głosów 222-210 przyjęła ustawę America COMPETES Act. Projekt wyłączał z limitów zielonych kart osoby z doktoratami w kierunkach STEM oraz z magisteriami „w krytycznych kierunkach”, takich jak technologie komputerowe. Dodatkowo w ustawie Izby Reprezentantów znalazł się zapis tworzący ścieżkę do zielonej karty przedsiębiorcom w USA.
Senat również przyjął podobny projekt i to pół roku wcześniej. Nie zawierał on jednak żadnych zapisów dotyczących imigracji. Podczas uzgodnień między obydwoma izbami nie doszło do kompromisu. Na przeszkodzie stanął sprzeciw senatora z Iowa Charlesa Grasleya, który blokował jakiekolwiek próby liberalizowania prawa imigracyjnego. Nie pomógł także intensywny lobbing ze strony spółek high-tech. Ostatecznie końcowa wersja projektu nie zawiera nawet wyłączeń dla osób z doktoratami z nauk ścisłych i znana jest jako CHIPS Act.
Budżetowe porażki
Kolejną próbą wprowadzenia zapisów imigracyjnych tylnymi drzwiami była próba włączenia ich do ustaw budżetowych na rok 2022. Taki tryb pozwalałby na ominięcie republikańskiej obstrukcji parlamentarnej, bo przyjmuje się je w innym trybie, w którym wystarcza zwykła większość głosów. Jednak tu na przeszkodzie stanął sprzeciw senackiej urzędniczki (parliamentarian), która orzekła, że zapisy pozwalające na legalizację imigrantów włączone do ustawy budżetowej stanowią naruszenie procedur obowiązujących w Senacie. W rezultacie kolejna próba zreformowania systemu imigracyjnego spaliła na panewce.
W senackiej Komisji Środków Budżetowych znajduje się projekt budżetu Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego zawierający zapisy dotyczące likwidacji opóźnień w przyznawaniu zielonych kart zarówno pracowniczych, jak i rodzinnych. Jednak dotychczasowy los tego rodzaju inicjatyw w przypadku ustaw budżetowych nie wróży tej inicjatywie powodzenia.
Inną inicjatywą mogącą mieć wpływ na limity wiz jest zapis w jednej z ustaw o pomocy Ukrainie, dotyczący ułatwień dla rosyjskich naukowców z doktoratami, których administracja Bidena chce ściągnąć do USA w ramach osłabiania potencjału naukowego Moskwy. Na razie projekt tkwi w Kongresie.
To tylko najważniejsze projekty, które nie przeszły podczas obecnej kadencji przez drogę legislacyjną w Kongresie. Demokraci w obu izbach zgłosili szereg innych propozycji mających pomóc w skróceniu kolejek do zielonych kart. Republikanie jednak blokują jakiekolwiek próby liberalizacji prawa, a za warunek wstępny (i praktycznie niewykonalny) stawiają opanowanie kryzysu migracyjnego na południowej granicy. Kampania wyborcza przed listopadowymi wyborami do Kongresu już się rozkręciła. W tej sytuacji trudno spodziewać się poważniejszych zmian przed końcem obecnej kadencji.
Jolanta Telega[email protected]