Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 15:55
Reklama KD Market

Premier na imprezie

W zwykle statecznej i zacisznej Finlandii zrobiła się chryja z powodu tego, że premier kraju, Sanna Marin, która jest młodą i atrakcyjną kobietą, uczestniczyła w jakimś prywatnym przyjęciu i dała się sfilmować podczas tańców i wychylania drinków. W mediach natychmiast pojawiły się spekulacje, iż Sanna nie tylko się była nadźgała, ale również używała narkotyków, czemu jednak ona sama zaprzeczyła i poddała się nawet testowi na obecność nielegalnych substancji w jej organizmie.

Krytycy pani premier, głównie chłopy, twierdzą, że film z prywatki wzbudził wątpliwości dotyczące jej osobistego i politycznego osądu. Sanna twierdzi natomiast, że nie robiła niczego poza „tańczeniem, śpiewaniem, przytulaniem przyjaciół i piciem alkoholu”. I dodała: – Mam nadzieję, że w 2022 roku zostanie zaakceptowane to, że nawet decydenci tańczą, śpiewają i chodzą na imprezy.

W odpowiedzi na to wszystko liczne fińskie kobiety zaczęły publikować w mediach społecznościowych filmy, na których tańczą i bawią się, solidaryzując się tym samym z szefową rządu. Ja zaś zastanawiam się, co by się stało, gdyby premierem Finlandii był jakiś facet, którego przyłapano na tańcach, hulankach i swawolach. Śmiem twierdzić, że nic by nie było.

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson wkrótce przestanie być premierem, ponieważ wyszło na jaw, iż w czasie ostrych, covidowych restrykcji, które sam nałożył na naród, urządził przy 10 Downing Street kilka tęgich popijaw z udziałem wielu zaproszonych gości. Jednak swój urząd stracił nie dlatego, że obalał drinki na zapleczu rządowej siedziby i nie dlatego, że się świetnie bawił. Popadł w tarapaty przede wszystkim w wyniku ignorowania nakazów izolacji i niespotykania się w większych grupach. Innymi słowy, nikt nie miał do niego pretensji o „tankowanie nocą” ani też nikt nie sądził, że przez chlanie po godzinach pracy zdradzał brak właściwego „osobistego i politycznego osądu”.

A skoro już mowa o godzinach pracy, to Borys Jelcyn, przez pewien czas prezydent Rosji, słynął z tego, że pił o każdej porze dnia i nocy, a nawet w czasie oficjalnych wizyt i w czasie podróży do obcych krajów. W zasadzie wszyscy o tym doskonale wiedzieli, ale jakoś nikt nie reagował i pana prezydenta nie krytykował. W swoim czasie Jelcyn wracał ze Stanów Zjednoczonych i po drodze miał odbyć oficjalną wizytę w Irlandii. Na lotnisku rozwinięto czerwony dywan, stawił się irlandzki premier i szereg innych oficjeli. Ustawiono kompanię honorową i rozwieszono rosyjskie flagi. Samolot wylądował o czasie, podkołował do czerwonego dywanu, otworzyły się drzwi i... nic. Nikt z nich nie wyszedł.

Premier Irlandii i jego świta stali tak przez pół godziny, wpatrując się w otwarte drzwi. Potem drzwi się zamknęły, samolot wrócił na pas startowy, wzbił się w powietrze i odleciał do Rosji. Okazało się później, że Jelcyn był tak nawalony, że nie mógł nawet wstać z fotela. Kompletnie pijana była również cała jego delegacja. Doradcy, tłumacze, a nawet ochroniarze. Należy mieć nadzieję, że w miarę trzeźwy był pilot. I co? Nic. Ponieważ chodziło o polityka rodzaju męskiego, takie rzeczy – jak to mówią – „zdarzają się”. W końcu rola przywódcy państwa wiążę się z dużymi stresami, które trzeba jakoś poluzować, najlepiej sporą dawką siwuchy.

Poluzował się też raz przed laty prezydent Aleksander Kwaśniewski, który wystąpił w Kijowie z odczytem i zdradzał wyraźne oznaki przedawkowania. Gdy ktoś go o to potem zapytał, powiedział: – Może wypiłem jeden kieliszek wina, a może dziesięć. Mam prawo robić, co chcę, jestem wolnym człowiekiem.

OK, to wynika z tego, że fińska premier Sanna Marin nie jest wolnym człowiekiem i nie ma prawa coś sobie czasami wypić w towarzystwie przyjaciół. Należy założyć, że nie ma takiego prawa, bo jest babą, a nie chłopem, a w dodatku ma czelność znajdować się w wieku, który jeszcze pozwala na prowadzenie czynnego życia towarzyskiego. Można by wnioskować z wypowiedzi jej krytyków, że zamiast imprezować, winna siedzieć gdzieś w gęstym przygranicznym lesie i wypatrywać adwentu Armii Czerwonej. Jej stresy wynikające z rządzenia nie mają znaczenia i nie podlegają terapiom dozwolonym mężczyznom.

Na szczęście w USA jeszcze nigdy nie mieliśmy tego rodzaju problemów, ponieważ w całej historii kraju kobieta nie wprowadziła się ani razu do Białego Domu. Natomiast w tejże historii nie brakuje męskich przywódców, którzy mieli zwyczaj imprezować na całego i zupełnie bezkarnie. Na czele tej listy jest z pewnością Andrew Jackson, który po swojej inauguracji zaprosił do Białego Domu w zasadzie wszystkich, a whiskey lała się tak wielkim strumieniem, że przyjęcie zmieniło się w libację, która celebrantów przekształciła w tłum kompletnie pijanych ludzi.

Tęgo popijali również Franklin D. Roosevelt, Lyndon B. Johnson i George W. Bush, choć ten ostatni rzucił alkohol w wieku 40 lat, a zatem nie mógł przedawkować w roli prezydenta. Tak czy inaczej, wszyscy ci męscy przywódcy nigdy nie zostaliby skrytykowani tak jak Sanna Marin. Na jej miejscu chodziłbym na prywatki codziennie. Tylko wtedy jest jakaś szansa, że świat przyzwyczai się do tego, że polityk płci żeńskiej nie musi wieść pustelniczego, ascetycznego życia. A poza tym, co ona ma w tej Finlandii robić po godzinach pracy?...

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama